Założyłam, że będę mówić moim dzieciom prawdę w każdej sytuacji. Idealistycznie założyłam i szybko się przekonałam, że czasami ową "prawdę" trzeba mocno nagiąć, żeby pasowała do definicji ;) Bo nie miałabym sumienia, żeby pozbawić ich Świętego Mikołaja czy Wróżki Zębuszki, ale nie tylko tego. Nie chcę w niektóre kwestie wnikać zbyt głęboko, na wyrost (choć oceniam intuicyjnie, co jest "na wyrost", a co już nie), odzierać dziecięcego świata z jego magii i pięknych złudzeń. Jednocześnie to do mnie należy "oswojenie" chłopców z każdym aspektem świata i życia, także z tymi, których i my-dorośli wolelibyśmy, żeby nie było. Ale są. Wraz z dorastaniem J.J.'a tych niełatwych tematów pojawia się coraz więcej i oboje musimy się z nimi mierzyć. Czasami J.J. zaskoczy mnie takim pytaniem, że zupełnie nie wiem, co odpowiedzieć. Przedtem wymyślałam coś "na szybko", co potem, po przemyśleniach korygowałam. Teraz po prostu proszę go o czas. Jesteśmy do siebie podobni i on sam też nieraz potrzebuje coś sobie przeanalizować, zanim odpowie, więc dobrze rozumiemy nawzajem ten system. Tak, jak on pozwala mi na "pomyślę", tak i ja na jego "nie wiem" reaguję zawsze tak samo: "dobrze, zastanów się i powiesz mi to później". Bo wiem, że z J.J.-em zawsze jest to później, że temat nie zaginie bezpowrotnie w czasoprzestrzeni.
***
Dwa dni temu zapytał mnie, dlaczego na świecie są źli ludzie. Nie od razu wiedziałam, jak ubrać w słowa to, co chcę mu powiedzieć. Pan Mąż błyskawicznie odpowiedział, że tych ludzi kusi szatan. Chciał dobrze, ale J.J. nic z tego nie zrozumiał. Szatan jest dla niego większą abstrakcją niż smok. Wróciliśmy do tematu przed snem.
- Ludzie robią złe rzeczy, żeby zwrócić na siebie uwagę - powiedziałam. - Najczęściej dlatego, że nikt ich nie kochał.
- Jak byli mali?
- Tak, na przykład kiedy byli mali.
- Ani mama, ani tata?
- Tak, tak się niestety zdarza, że rodzice nie kochają swoich dzieci.
- I te dzieci są wtedy bardzo smutne, prawda?
- Prawda, a jak są tak długo, długo smutne, to potem...
- ... zaczynają się złościć. Już rozumiem!
***
Bardzo mi się podobała ta rozmowa i to, jak J.J. szybko załapał, co chcę mu powiedzieć. W tamtej chwili byłam z niego tak bardzo dumna!
Ostatnio toczymy zresztą wiele podobnych rozmów, bo J.J.'a ciekawi wiele kwestii egzystencjalnych. Pyta o religię (dlaczego dzieci nie chodzą do spowiedzi? dlaczego modlitwy są takie nudne? dlaczego tylko niektórzy mogą jeść opłatek?), o śmierć (to gdzie są ci, co umarli? w tych grobach, czy w niebie? a jak grób pęknie, to będzie widać ciało? a dlaczego ludzie umierają? i po co?), o wojny (skoro ludzie chcą żyć, to po co te wojny? kto wymyśla wojny?), o świat (a dlaczego wszędzie nad nami jest niebo? dlaczego nie ma w nim żadnej dziury? a teraz jest jasno czy ciemno w Australii? i co tam teraz robią dzieci?), o miłość (a jak mama i tata jakiegoś dziecka mieli wypadek i umarli, to kto potem kocha to dziecko?) i milion innych spraw (gdzie byłem, zanim się pojawiłem u ciebie w brzuchu? dlaczego niektórzy nie lubią wysokich drzew? jaki kolor będzie miała kupa, jak się zje dużo masła? żółty? a jak się zje dużo wszystkiego we wszystkich kolorach?). A te wszystkie pytania w nawiasach to dawka tylko z wczoraj (!).
Staram się mówić prosto, nie gmatwać (a mam do tego tendencje), tłumaczyć na przykładach, które zna - np. o kolorach kupy rozmawialiśmy na przykładzie plasteliny. Próbuję dostosować odpowiedź do jego wieku, np. powiedziałam mu, że zanim pojawił się w brzuchu, był od zawsze w moim sercu, bo od zawsze go kochałam i na niego czekałam. J.J. bardzo lubi tę odpowiedź, a słyszał ją nie raz. Na tłumaczenie biologiczne przyjdzie jeszcze czas. Oglądał już zresztą odpowiedni odcinek "Było sobie życie", a mimo to woli wersję z sercem :)
Przy tłumaczeniu kwestii religijnych staram się być jak najbardziej świecka, ludzka. Mówię mu, że komunia to symbol tego, że między człowiekiem a Bogiem panuje zgoda, że się lubią i się na siebie nie gniewają. Że do spowiedzi się chodzi po to, żeby przeprosić, jak się narozrabiało. A potem trzeba się pomodlić i Bóg wybacza. I że dzieci nie muszą chodzić do spowiedzi, bo pan Bóg im od razu wybacza i nigdy, nawet przez chwilę się na nie nie gniewa.
***
Jakie trudne pytania zadają Wasze dzieci?
Odpowiadacie od razu czy czasami Was zatyka?
Co odpowiadacie?