wtorek, 30 sierpnia 2016

and so the adventure begins

Denerwujecie się przed 1 września? Ja bardzo. Może nieco mniej niż przed zerówką w szkole i nieco mniej niż cztery lata temu, kiedy J.J. szedł po raz pierwszy do przedszkola, ale to nadal oznacza, że moje nerwy są praktycznie w strzępach ;) W tym roku czekają nas wszystkich - a głównie chłopaków - wielkie kroki milowe do zrobienia. J.J. zaczyna I klasę i chociaż zna już szkołę na wylot, dobrze się tam czuje i ma sporo znajomych, to jednak czuje, że "zabawa się skończyła". Staramy się przekazać mu pozytywne nastawienie i dodać otuchy, ale jeśli też macie wrażliwe, nerwowe dziecko, to sami wiecie, że nawet stawanie na rzęsach nie pomoże. Po cichu liczę na to, że wychowawczyni okaże się "równą babką" i rozładuje nieco to napięcie. O tym, że ten rok będzie przełomowy także dla Niedźwiadka, dowiedzieliśmy się... dzisiaj rano. Dyrektorka przedszkola zadzwoniła z wiadomością, że właśnie zwolniło się dla niego miejsce, choć byliśmy przekonani, że jako trzylatek nie będzie miał raczej szans na przyjęcie. O dziwo, chociaż sytuacja nas nieco zaskoczyła, o Niedźwiadka się jakoś nie bardzo boję. To przebojowy, wygadany i wyjątkowo towarzyski chłopak, który - o czym jestem przekonana - świetnie się w przedszkolu odnajdzie. On sam zresztą był od początku przekonany, że ta placówka, którą mijamy po drodze do szkoły, to będzie właśnie jego przedszkole, że na tym właśnie placu zabaw będzie spędzał czas i w tej właśnie sali, z której dobiegały nas śmiechy maluchów, będzie grzecznie jadł obiadek. Swój i jakiegoś kolegi-niejadka ;)  

czwartek, 25 sierpnia 2016

Sylt Island

Wrzosowiska wszędzie wokół, szosa przez środek wyspy, Morze Północne po obu jej stronach, domy, kryte strzechą i powietrze, przesycone słodkim zapachem dzikich róż. Taki jest w skrócie niemiecki Sylt. Dotarliśmy tam pociągiem, który przewozi samochody. Już samo to było dla chłopaków ekscytującym przeżyciem. Na miejscu zaskoczył nas ogrom pola namiotowego (i brak jakiegokolwiek planu rozbijania się - każdy po prostu szukał sobie miejsca, w którym szanse na zwianie namiotu były jak najmniejsze, co wcale nie było łatwe) i piach, który był absolutnie WSZĘDZIE. Niesamowite było też to, że góra tego piachu, usypana na plaży i oznaczona napisem "wstęp tylko dla dzieci" wystarczyła wszystkim dzieciakom na długie godziny szaleństw. Naprawdę, niczego oprócz tej góry nie potrzebowali. Ktokolwiek to wymyślił, miał faktycznie genialny pomysł. Na zdjęciach możecie zobaczyć, jak bardzo wiało :) oraz jak bardzo było... pusto. To jednak tylko złudzenie. Plaża, na której byliśmy, okazała się równocześnie plażą dla nudystów i przy wejściu na nią widniała prośba, by uszanować tę swobodę i nie fotografować innych, dlatego zanim zrobiłam zdjęcie, czekałam na odpowiedni moment, by nie mieć w kadrze nikogo prócz moich chłopaków. Z opowieści znajomych słyszeliśmy, że Sylt jest dość drogi i lansiarski. Faktycznie widać to po samochodach i starszych panach z młodymi laskami u boku, ale jednocześnie nie miałam wrażenia, że ktoś tu kogoś taksuje czy ocenia, więc niezależnie od stanu portfela można się tu czuć swobodnie i po prostu dobrze się bawić. Kwintesencją tego jest chyba właśnie ten tekst z plaży o szanowaniu wolności innych. Ideologicznie bardzo mi to pasowało :)

środa, 24 sierpnia 2016

Poel Island

Pierwszym przystankiem na naszej drodze do Legolandu była mała, niemiecka wyspa na Bałtyku - Poel. Wjechaliśmy na nią wąskim cyplem, otoczonym polami i rozlewiskami morza, które wyglądały jak jeziora. Na wyspie jest kilka urokliwych miasteczek i na początku nie byliśmy zdecydowani, gdzie zostać na noc, ale kiedy my zobaczyliśmy port i cudowną, małą latarnię morską, a chłopcy - wielki statek-plac zabaw tuż przy morskim brzegu (śmiem twierdzić, że spędziliśmy tam 80% czasu na wyspie) - przepadliśmy. Wyspa ma niezwykły klimat, jest tu cicho i spokojnie, choć oczywiście wieje non stop i od razu pożałowaliśmy, że na tę wyprawę nie zabraliśmy dzieciom (i sobie) czapek. Łatwo tu zwolnić, odetchnąć i wyluzować. Jeśli kiedykolwiek oglądaliście jakieś niemieckie romansidło, to właśnie takie miejsca są gotowym planem filmowym. 
Startowaliśmy z Łukęcina i jechaliśmy ok. 4 godziny, wliczając w to krótką przerwę na obiad. Nocowaliśmy na polu namiotowym, tuż przy wspomnianej latarni. Z własnym zejściem na przepiękną plażę. Koszt takiego noclegu to ok. 30 Euro. Na wszystkich polach za granicą obowiązuje cisza nocna, zwykle od godziny 22. Mieliśmy obawy, czy nasze mocno podekscytowane przygodą chłopaki, dadzą radę się uspokoić, ale nie było źle ;)

wtorek, 23 sierpnia 2016

beach life

Dzisiaj dla odmiany trochę więcej kardów z eksplorowania plaży, a mniej z atrakcji okołomorskich ;) Pomimo uczucia, jakim darzymy polskie morze, zazwyczaj unikamy długiego plażowania, wybierając raczej rowery, parki linowe, gokartowe szaleństwa i wesołe miasteczka. W tym roku nie trafiliśmy jednak na upały, więc z przyjemnością korzystaliśmy z chłodnych powiewów, wspaniale pachnącego powietrza, przejrzystego nieba i przestrzeni. Choć oczywiście wspomnianych urozmaiceń tradycyjnie nie dało się pominąć. Kolejny rok z rzędu J.J. dysponował swoim dobytkiem materialnym w postaci 2-złotówek, które zbierał przez cały rok, od poprzednich wakacji i mógł je swobodnie wydawać na wszelkie automaty i inne kolorowe pierdoły, obok których dzieciaki nie potrafią przejść obojętnie. Polecam Wam gorąco takie rozwiązanie. Dzięki niemu praktycznie nie ma marudzenia, za to pojawia się zaskakująco dojrzały rozsądek i samokontrola. Myślę, że już w przyszłym sezonie Niedźwiadek też dostanie swoją wakacyjną nereczkę na drobniaki, ale obawiam się, że w jego przypadku wszystko błyskawicznie rozejdzie się na... lody i gofry.

poniedziałek, 22 sierpnia 2016

blue blue sky

Tegoroczne wakacje miały być spokojne i przewidywalne: tydzień nad morzem u taty, tydzień w domu moich rodziców. Dopóki tuż przed wyjazdem nie wpadł nam w ręce katalog Lego, a w nim darmowe wejściówki do Legolandu dla dzieciaków. Kiedy tylko padło hasło "Legoland", nie było już odwrotu. Chłopcy zapalili się do pomysłu i codzienne zarzucali nas pytaniami, kiedy i czy na pewno, a my knuliśmy, co by tu jeszcze przy okazji po drodze zobaczyć, bo że nie chcemy pokonywać całej trasy od razu, było dla nas dość oczywiste - chłopcy są na takim etapie, że cokolwiek by w samochodzie nie robili, sam fakt, że muszą siedzieć, przypięci pasami, mocno ich deprymuje. Po rzuceniu okiem na mapę szybko padło na wyspy: Poel, Sylt i Romo, po których spodziewaliśmy się malowniczych widoków, ciekawych przepraw i... wiatru (wszystko zobaczycie w kolejnych postach). Zanim wyruszyliśmy w tę podróż, spędziliśmy jednak zgodnie z planem kilka dni na zachodnim wybrzeżu Bałtyku, tak bliskim mojemu sercu, i dziś to właśnie stamtąd pokazuję Wam pierwszą część zdjęć. Przepełnionych błękitem i niewyczerpaną, słoneczną energią chłopaków. Mam nadzieję, że nacieszą Wasze oczy.

środa, 3 sierpnia 2016

travel with kids - what's in their washbag

Wyruszamy na wakacje, jak to my, przed siebie. Kilka punktów na mapie, samochód i otwarte umysły. Nie mamy konkretnych planów, raczej wizje, ale ci z Was, którzy śledzą nas od dawna, wiedzą dobrze, że tego typu spontan wychodzi nam zwykle na dobre. Musimy być jednak przygotowani na różne ewentualności i wyprzypadki, stąd zwykle pierwsze, co pakuję przed podróżą, to środki higieniczne i medykamenty. Dziś zatem - głównie w związku z rozdaniem, które zaoferowała marka Jordan - pokazuję Wam turystyczną kosmetyczkę chłopaków.

poniedziałek, 1 sierpnia 2016

Bajka Park

Wybieraliśmy się w to niezwykłe miejsce od kilku miesięcy, zachęceni przede wszystkim opowieściami znajomych i wpisami na innych rodzicielskich blogach. Czy warto? Na pewno! Nie będę Wam mówić, co i jak - popatrzcie tylko na zdjęcia. Wstęp do Parku jest darmowy, byliśmy tam w weekend, podczas pięknej pogody, a mimo to nie miałam wrażenia jakiegoś szczególnego przeludnienia. 
Jeśli jednak myślicie, że puścicie tam dzieci samopas i odpoczniecie na ławeczce, to lepiej wybierzcie się gdzie indziej. W Parku Bajka większość atrakcji dla dzieci wymaga także rodzicielskiej aktywności, są wyczynowe, zespołowe, grożą upadkiem lub wpadnięciem w poślizg. Ale wychodzi się stamtąd z satysfakcją fajnie, rodzinnie spędzonego czasu.