czwartek, 27 czerwca 2013

no party after party

Lubię mieć plan. Zazwyczaj oczywiście 'idę na żywioł', ale jedno drugiego nie wyklucza. Z planem czuję się bezpiecznie w obliczu wszelkich potencjalnych kataklizmów, a niemal 30 osób w małym ogródku to kataklizm sam w sobie, prawda? Wszystko było rozpisane. Menu zawisło na korkowej tablicy w kuchni, toppery i inne ozdoby przygotowałam na dwie doby przed godziną zero, sobota była więc cała poświęcona sprawom wielkiej wagi: mąż, mój brat i mój drugi tata (ojczym) dzielnie znosili stoły i ławki i rozstawiali namioty w najbardziej prażącym słońcu, mama i ja uwijałyśmy się w kuchni, skrupulatnie realizując kolejne zadania, a niezastąpiona dziewczyna brata zajmowała się dziećmi. No, bajka! Po południu przyjechali kolejni goście - tata, siostra i brat, więc rąk do pomocy zrobiło się jeszcze więcej. Wieczorem rozwiesiliśmy banery i balony, a kiedy wszyscy poszli spać, zabrałam się za prasowanie obrusów i koszul. Te drugie wylądowały na wieszakach, te pierwsze - na stołach. Rano mieliśmy jeszcze tylko rozłożyć talerze i przygotować koreczki. Taaaaaaaaaaaa...
Zamiast tego naszym oczom ukazał się widok jak z filmu katastroficznego: namioty leżały jeden na drugim, częściowo połamane, banery płynęły w strugach deszczu, obrusy były kompletnie mokre, podobnie jak meble. Właściwie cały ogródek był jedną wielką kałużą, a niebo było czarne od chmur. W pierwszym odruchu... nawrzeszczałam na męża, że tego nie przewidział, w drugim - rozpłakałam się. Na szczęście potem było już tylko lepiej :) Mama z moją 'bratową' zajęły się kuchnią, Zuzia robiła nowy baner, mąż naprawiał namioty i osuszał meble, tato i ojczym dzielnie mnie pocieszali i szykowali śniadanie, a ja prasowałam nowe obrusy, które - jak się później okazało - znacznie lepiej pasowały do całości. Nawet chmury w końcu odpłynęły. W rodzinie siła, ot co! :D

Poniedziałkowy poranek był przy tym niedzielnym bardzo, bardzo spokojny. I dobrze. Wrażeń mam dość na dłuższy czas ;P









pics by Zuzia
 
J.J. ma na sobie:
top-frak - by mama
szorty - Blue Base
kalosze - Zara
sznurówki - pasmenteria
korona - Ploom

Niedźwiadek ma na sobie:
koszula - by babcia (materiał z Ikei)
legginsy - Lindex
korona - Ploom (link wyżej)

Nowości w łóżeczku i obok:
poduszka-niedźwiedź - Ploom (jw)
poduszka "B" - Minimetry
rudy anioł-śpioch z misiem - tu
miś-termofor - sklepik w Dusseldorfie (prezent)
kocyk - dziergany by babcia Zuzi

Nowości w ogródku:
girlanda - by BigMama

A tak sobie odpoczywałam, jak dom opustoszał, a dzieci poszły spać:
 

wtorek, 25 czerwca 2013

Christening

Jestem jeszcze zbyt nieogarnięta, żeby pisać, więc niech tym razem mówią za mnie zdjęcia, mnóstwo zdjęć. Te z kościoła - by szwagier. Pozostałe - by Zuzanna, oczywiście :D


















UZUPEŁNIENIE:
Niedźwiadek miał na sobie: t-shirt z nadrukiem krawata robiony na zamówienie, kaszkiet H&M, szorty Next plus szelki doszyte by mama, mokasyny zaprojektowane i wycięte przeze mnie, a szyte przez teściową na spółkę ze mną. W domu przebraliśmy go w majteczki no name, a na głowie miał chusteczkę w okulary z Fluffy Colours.
J.J. miał na sobie: koszulę i spodnie H&M, krawacik no name, kaszkiet z lokalnego bazarku, półbuty F&F, kalosze Zara.
Moja kropkowa sukienka jest z Cropp'a, a kołnierzyk do niej wydziergała naturalnie Magda. Podobnie jak girlandę, którą widać na kilku zdjęciach. Zobaczycie ją lepiej na 'after party'.

Poranek dnia następnego w kolejnym poście. Dziś tylko mała zapowiedź: 


wtorek, 18 czerwca 2013

in gray & with kite - inspiration

Kiedy zobaczyłam to zdjęcie w La Petite Mag, wiedziałam, że nie oprę się pokusie stworzenia podobnej stylizacji, ale w sumie trwało to dość długo, bo najpierw szukałam idealnych szarych spodenek na lato, potem J.J. zażyczył sobie bluzkę 'w mlufki', a na koniec okazało się, że nasz latawiec jest za mały, by polecieć wyżej niż pół metra nad głową. Ja się tam na fizyce nie znam, jak dla mnie to kula po równi pochyłej może się nawet toczyć pod górkę, ale że Pan Mąż nie wpadł na to, żeby to cudo jednak większe sklecić... W każdym razie uniósł się honorem i istnieje poważne ryzyko, że następne jego i J.J.'a wspólne dzieło użytkowe może gabarytowo przekroczyć moje najśmielsze oczekiwania ;)






 bluza - lokalny sklepik plus ponad setka (uff!) mrówek by mama
najwygodniejsze szorty ever - maybe4baby 
espadryle - Next
kaszkiet - lokalny bazarek

Przypominam, że do 30. czerwca czekam na Wasze inspirowane stylizacje :) Zapowiadają piękną pogodę na weekend, więc nie ma co zwlekać!  

niedziela, 16 czerwca 2013

The Farm of Illusion

Wielkimi krokami zbliża się chrzest Niedźwiadka (już za tydzień, aaa! - tak, jest to okrzyk szczerego przerażenia). Powinniśmy się szykować, zakupy jakieś zrobić, rozwiązania techniczno-logistyczne planować, ale ponieważ ani ja, ani Pan Mąż nie przepadamy za wielkimi spędami rodzinnymi, więc unikamy tematu, ile wlezie. Poza tym pogoda nas wreszcie rozpieszcza. No, to się całą gromadką rozpieszczać dajemy. A co! :) I tak trafiliśmy na Farmę Iluzji. Jak sama nazwa mówi - miejsce magiczne. Nie z takich magicznych, bo z klimatem, ale z takich 'z jajem', z pomysłem. Idealne na wypad z dziećmi. Bo my - wiadomo - wszystko sobie logicznie wytłumaczyć umiemy, dziwimy się, odczuwamy, trochę ulegamy, ale ta fizyka czy inna geometria gdzieś nam z tyłu głowy podpowiada, jak to wszystko działa. Tymczasem dzieci biorą to, co widzą, takim, jakie jest. Bo jak tacie znikają nogi pod stołem, to znikają. Po prostu. I to jest nawet śmieszne! A jak gigantyczne balony unoszą dom, to unoszą. Tak samo było w jednej bajce, więc to musi być prawda. 
 







J.J.:
longsleeve - maybe4baby
szorty - by mama (stare szare jeansy kolejno: ciachnięte nożyczkami na wysokości kolan, potraktowane wybielaczem i pumeksem, pomalowane na kieszonkach w azteckie wzorki czarnym mazakiem do tkanin)
kaszkiet - Coccodrillo 
trampki - lokalny sklepik
sznurówki - pasmanteria

Niedźwiadek:
bodziak (we flamingi!) - Minymo
koszula - H&M (po J.J.'u)
legginsy - Carter's
trampeczki - Gap
Jak widzicie, o'ball jest nadal zabawką nr 1, a dzięki Magdzie mamy do niego zawieszkę, żeby nie wylatywał z wózka :)

Mama:
koszula (stara jak świat :P) - Pull&Bear
szorty - H&M
pleciony pasek - KappAhl
trampki - F&F (męskie)

Tata:
longsleeve i bermudy - Bershka
buty - House