środa, 25 kwietnia 2018

safety first


Teoretycznie każdy z nas wie, że dzieci powinny podróżować samochodem, bezpiecznie zapięte w fotelikach. Kiedy są małe, dwoimy się i troimy, by wybrać model, który spełnia najwyższe standardy i w dodatku jest dla malucha wygodny, bo przecież wiemy, że nie będzie w nim wyłącznie spokojnie siedzieć, ale też jeść, spać i tańczyć makarenę, a może nawet próbować się z niego wydostać niczym Houdini z brzucha wieloryba (wiecie - żeby alarm w aucie nawet nie pisnął). Im jednak starsze dziecko, tym bardziej odpuszczamy. Nie zwracamy już tak bacznej uwagi na to, czy pasy są poprawnie zapięte, ba! coraz częściej pozwalamy na to, by jeździło w ogóle bez fotelika. Na własne oczy widzę, jak wielu rówieśników J.J.'a podróżuje w ten właśnie sposób, a - żeby była jasność - młody ma aktualnie 142 cm wzrostu i jest najwyższy w klasie, tymczasem zgodnie z przepisami obowiązuje granica wzrostu i jest to dopiero 150 cm! To, że jedziemy "tylko ze szkoły do domu" czy "tylko do sklepu" nie ma żadnego znaczenia. 
Są tylko trzy sytuacje, które stanowią wyjątek od tej zasady: 
1. Kiedy dziecko ma więcej niż 135 cm wzrostu i waży więcej niż 36 kg. 
2. Jeśli ma zaświadczenie lekarskie o przeciwwskazaniu do stosowania fotelika. 
3. Jeśli jedzie jako trzecie dziecko, przy czym pozostała dwójka podróżuje w fotelikach. 
W każdym z tych przypadków dziecko musi mieć jednak bezwzględnie zapięte pasy.  
 
Co słyszę, kiedy pytam dlaczego? Żadnej z tych odpowiedzi.

wtorek, 17 kwietnia 2018

how to make relocation easier for kids - 7 IMPORTANT TIPS

Przeprowadzka to dla dziecka ogromny stres – w tej kwestii nie ma sensu się oszukiwać i lepiej zmierzyć się z tym faktem wcześniej niż później. Wcześniej – bo można dziecko na to wydarzenie naprawdę przyzwoicie przygotować. Choć może warto, żebym wspomniała też od razu o tym, że każde będzie przeżywać taką zmianę inaczej, mniej lub bardziej (zwykle im starsze, tym bardziej), dłużej lub krócej, a wszelkie metody, o których Wam opowiem, będzie trzeba prawdopodobnie modyfikować właśnie pod te indywidualne potrzeby. 
*
My nie przeprowadziliśmy się daleko, zaledwie kwadrans piechotą od naszego domu, ale dla dzieci to oznaczało i tak, że:
  • tracą (bezpowrotnie) swój pokój,
  • tracą (na pewien czas) swój ukochany ogród, huśtawkę, piaskownicę i Klub Łobuzów,
  • rozstają się z częścią (całkiem sporą) swoich rzeczy,
  • będą o ten kwadrans i kilka ruchliwych ulic dalej od kolegów i przyjaciół,
  • zmieni się droga do szkoły/przedszkola i inne drobne nawyki, jak np. zakupy w pobliskim sklepiku czy rysowanie kredą po ulicy.
To wszystko składa się na Wielką Zmianę w ich życiu, a tym samym zupełnie normalne jest, że ich poczucie bezpieczeństwa i stabilizacji chwieje się w posadach jak nigdy dotąd. Zresztą, kurde, moje też się chwieje i wcale nie jest mi łatwo wziąć to wszystko na klatę, więc doskonale rozumiem wszelkie lęki, niepewność i zagubienie chłopaków (J.J.'a przede wszystkim). Od samego początku było dla mnie jasne, że chłopcy będą potrzebować z naszej strony wielkiego wsparcia, tym może nawet większego, że miejsce, w którym teraz mieszkamy, jest jednak „na chwilę” i choćby tylko z tego względu nikt z nas nigdy nie będzie się tu czuł całkiem „jak u siebie”.

W temacie PRZEPROWADZKA: JAK WSPIERAĆ DZIECKO? jest jeden najważniejszy element -