Jednym z pytań, które zadajcie mi najczęściej, jest to o zazdrość między rodzeństwem. Ten temat jest i będzie zawsze częścią naszego - mam co najmniej dwójki dzieci - życia. Pytacie, jak sobie radzę. Jakoś. Nie po mistrzowsku, ale zgodnie z planem. Z tym że to jest MÓJ plan, a nie coś, co niby robić powinnam. Mam wrażenie, że kiedy pada to pytanie, to tak naprawdę chcielibyście wiedzieć, jak zazdrość z relacji wyeliminować. Wiadomo - nie jest łatwo codziennie zażegnywać większe i mniejsze konflikty, wszystko idealnie wypośrodkować: i uwagę, i czas, i dobra materialne. Ale wiecie co? Jest znacznie łatwiej, kiedy zdamy sobie sprawę, że... SIĘ NIE DA. To utopia, że w ogóle cokolwiek powinno być dzielone równo. Ludzie nie są tacy sami, więc ich wymagania też się różnią. Gdyby wszyscy otrzymywali TO SAMO i W TAKIEJ SAMEJ ILOŚCI, byłoby to dla wielu zupełnie nietrafione. Podobnie jest z rodzeństwem. Jeśli możemy w ogóle mówić o zachowaniu jakieś równowagi, to chyba tylko w naszym zaangażowaniu, aby na wspomniane indywidualne potrzeby odpowiedzieć.
Ale to nie koniec mitów, które narosły wokół tematu. Inne są równie popularne: że zazdrość zawsze szkodzi i trzeba z nią walczyć albo że można wychować dzieci z całkowitej zgodzie. Warto sobie zdać sprawę z tego, jak dalekie są od prawy i... odetchnąć, wyluzować.
Zatem (cytując klasyka)...
CO Z TĄ ZAZDROŚCIĄ?
Zatem (cytując klasyka)...
CO Z TĄ ZAZDROŚCIĄ?