poniedziałek, 29 lutego 2016

keep calm & let them be jealous


Jednym z pytań, które zadajcie mi najczęściej, jest to o zazdrość między rodzeństwem. Ten temat jest i będzie zawsze częścią naszego - mam co najmniej dwójki dzieci - życia. Pytacie, jak sobie radzę. Jakoś. Nie po mistrzowsku, ale zgodnie z planem. Z tym że to jest MÓJ plan, a nie coś, co niby robić powinnam. Mam wrażenie, że kiedy pada to pytanie, to tak naprawdę chcielibyście wiedzieć, jak zazdrość z relacji wyeliminować. Wiadomo - nie jest łatwo codziennie zażegnywać większe i mniejsze konflikty, wszystko idealnie wypośrodkować: i uwagę, i czas, i dobra materialne. Ale wiecie co? Jest znacznie łatwiej, kiedy zdamy sobie sprawę, że... SIĘ NIE DA. To utopia, że w ogóle cokolwiek powinno być dzielone równo. Ludzie nie są tacy sami, więc ich wymagania też się różnią. Gdyby wszyscy otrzymywali TO SAMO i W TAKIEJ SAMEJ ILOŚCI, byłoby to dla wielu zupełnie nietrafione. Podobnie jest z rodzeństwem. Jeśli możemy w ogóle mówić o zachowaniu jakieś równowagi, to chyba tylko w naszym zaangażowaniu, aby na wspomniane indywidualne potrzeby odpowiedzieć. 
Ale to nie koniec mitów, które narosły wokół tematu. Inne są równie popularne: że zazdrość zawsze szkodzi i trzeba z nią walczyć albo że można wychować dzieci z całkowitej zgodzie. Warto sobie zdać sprawę z tego, jak dalekie są od prawy i... odetchnąć, wyluzować.
Zatem (cytując klasyka)...

CO Z TĄ ZAZDROŚCIĄ?

poniedziałek, 22 lutego 2016

books for toddlers

Niedźwiadek skończył 3 latka i jest obecnie na tak aktywnym etapie rozwoju, że wszelkie książeczki, które wymagały dłuższego czytania, poszły w odstawkę. Przedtem był znacznie bardziej skupiony i cierpliwy, choć muszę przyznać, że w porównaniu z J.J.-em nie należał nigdy do łatwych słuchaczy, bo zawsze mi przerywał, dorzucając swoje trzy grosze lub zmieniając historię. W tej chwili najwięcej frajdy ma z książek, które go aktywizują, są interaktywne w sensie ruchowo-myślowym i pełnią właściwie funkcję zabawek. I takie właśnie książeczki chciałam Wam dziś pokazać. 

środa, 17 lutego 2016

dealing with an angry kid in 5 steps


Ostatnim razem opisywałam Wam, jak sama radzę sobie z własną złością (-> TU). Łatwo nie było, ale - powiedzmy to sobie szczerze - to i tak bułka z masłem w porównaniu z sytuacjami, w których stajmy oko w oko ze złością naszego dziecka. Oczywiście, o ile nie zamierzamy stosować wobec niego przemocy ;) Po pierwsze nigdy nie wiadomo, co może je zezłościć, więc może to być wszystko, a po drugie nigdy też do końca nie wiadomo, co może je uspokoić, więc również może to być... wszystko. Moi zdaniem jednak, nauczenie się panowania nad sobą to dobry punkt wyjścia z zaognionej sytuacji. Jakoś sobie nie wyobrażam pacyfikowania któregokolwiek z chłopaków, kiedy sama się gotuję. Dla potrzeb tego tekstu załóżmy na chwilę, że ten etap mamy za sobą. Co dalej?

1. Pozwól dziecku się złościć

wtorek, 16 lutego 2016

dealing with anger

Znacie książkę "Filip i mama, która zapomniała"? Jeśli nie, to gorąco ją Wam polecam. J.J. dostał ją już kilka lat temu od mojej siostry, chociaż właściwie mam poczucie, że dostałam ją ja, od osoby, która zna mnie doskonale. Ta właśnie książka nauczyła mnie jednej ważnej rzeczy: że MAM PRAWO od czasu do czasu zamienić się w smoka, zapomnieć o przyzwoitości i pozionąć odrobinę ogniem. A ponieważ J.J. zna tę opowieść bardzo dobrze, rozumie, kiedy go uprzedzam, że za chwilę się w rzeczonego smoka zamienię. Mam wrażenie, że jest to dla niego o wiele łatwiejsze do przyjęcia, niż gdybym uprzedziła, że na przykład się wścieknę. 
Są więc chwile, kiedy pozwalam sobie na złość, bo - co tu dużo mówić - uważam, że to zdrowe. W końcu po coś zostaliśmy obdarzeni emocjami, prawda? I na pewno nie po to, by je tłumić. Ale żeby nauczyć się sobie z nimi radzić - już tak. Ze złością bywa trudno albo bardzo trudno, to fakt. Czasami wcale nie wiem, co z nią zrobić i czuję się bezradna. Wtedy krzyczę, lub płaczę, lub siadam sobie gdzieś w kącie i milion razy, głęboko... oddycham. Do tego wszystkiego także MAM PRAWO. 
Ale dziś chciałam Wam opowiedzieć o tym, jak nad swoją własną złością pracuję. Co sobie myślę, co do siebie mówię i co robię, żeby jednak nad nerwami zapanować. Bo to również jest zdrowe i potrzebne. Ba! Niezbędne, żeby się uspokoić, żeby rozwiązać problem, żeby osiągnąć kompromis, wyjść na przeciw chłopakom, którzy przecież też mają prawo się złościć. I co więcej na pewno mają swoje powody.