piątek, 5 października 2012

go wild!

Ponieważ "P." już dziś trafiła do większości Empików, mogę Wam wreszcie śmiało pokazać zdjęcia z naszej dzikiej, leśnej sesji do tego numeru. Oczywiście te, które "nie weszły", ale wcale nie gorsze :) Mój mąż upierał się, że skoro już prowadzę takie pismo, to MUSZĘ w końcu puścić naszego syna na jego łamach. Niechętnie, ale uległam. Fakt, że była to sesja Zuzi i to taka, podczas której J.J. mógł się naprawdę wyżyć i świetnie bawić też nie był przy tym bez znaczenia. 

"Że niby mam tu teraz zamieszkać?" ;)

"Nie jest tak źle... Chyba..."

"Wygląda na to, że będzie jednak niezła zabawa!"
"Oj, rozmazałem się!"

Mama poprawia makijaż.
I teraz: SZAŁ!

[No, po kim J.J. ma te zdolności aktorskie, to ja nie wiem? ;)]

A tak wyglądało szycie pióropusza noc wcześniej:

piątek, 21 września 2012

name day

Mniej więcej tego samego dnia, w którym jako 15-latka usłyszałam, że najprawdopodobniej nigdy nie będę mogła mieć dzieci, zapragnęłam mieć ich jak najwięcej. Minimum trójkę i najlepiej samych synów, żeby ród rósł w siłę - wiecie, staromodnie. Matka królów ;) Oczywiście od tego czasu sporo się z mojej głowie i w medycynie zmieniło. Na szczęście! Ale pamiętam, jak ze swoim pierwszym chłopakiem (no, pierwszym "na serio") wymyślałam imiona dla naszych dzieci i jak długo wydawało mi się, że te wybory przetrwają nawet zmiany na stanowisku potencjalnego ojca owych potomków.
Nie przetrwały. 

Imię dla pierworodnego przyszło do mnie samo w pierwszych tygodniach ciąży, zaskoczyło mnie, ale i zachwyciło. Od razu wiedziałam, że jest idealne. Na całe szczęście mężowi również bardzo się spodobało. Już Wam kiedyś wspominałam, że zwracam baczną uwagę na znaczenie imienia. Nie uważam oczywiście, że to o czymkolwiek przesądza, czy do czegokolwiek człowieka predestynuje, ale chcę, żeby było symbolem pewnych idei i wzorców, które zamierzam dziecku przekazać.  

W tym przypadku są to: wrażliwość i empatia, "oczy szeroko otwarte na otaczającą rzeczywistość", energetyczność i temperament, siła przebicia, świetna intuicja przy jednoczesnym poddawaniu wszystkiego w wątpliwość, rozwaga i przekonanie, że do szczęścia wystarczy miłość i akceptacja. Bycie wiecznym poszukiwaczem. 

fot. Zuzia


Trzeba marzyć
J. Kofta

Żeby coś się zdarzyło
Żeby mogło się zdarzyć
I zjawiła się miłość
Trzeba marzyć
Zamiast dmuchać na zimne
Na gorącym się sparzyć
Z deszczu pobiec pod rynnę
Trzeba marzyć

Gdy spadają jak liście
Kartki dat z kalendarzy
Kiedy szaro i mgliście
Trzeba marzyć
W chłodnej, pustej godzinie
Na swój los się odważyć
Nim twe szczęście cię minie
Trzeba marzyć

W rytmie wietrznej tęsknoty
Wraca fala do plaży
Ty pamiętaj wciąż o tym
Trzeba marzyć
Żeby coś się zdarzyło
Żeby mogło się zdarzyć
I zjawiła się miłość
Trzeba marzyć



A dlaczego o tym piszę i skąd ten wiersz?
Bo dziś są imieniny mojego synka - Jonasza.

P.S. Przypomniało mi się jeszcze coś, czym chciałabym się z Wami podzielić. Jonasz urodził się w 32. tygodniu ciąży i pierwszy miesiąc spędził w szpitalu. To był trudny czas dla nas wszystkich i w zasadzie czekaliśmy wówczas na cud. Akurat była Wielkanoc i po całym dniu, spędzonym przy inkubatorze, pojechaliśmy z mężem do kościoła na ostatnią mszę o 20. Pod koniec tej mszy śpiewaliśmy wraz ze wszystkimi "Zwycięzcę śmierci". Na pewno to znacie. Znaliśmy i my, ale w tamtej chwili ta pieśń, jej przesłanie i "cud Jonasza" miały dla nas znaczenie szczególne. Dwa dni później pozwolono nam wreszcie zabrać synka do domu :)

czwartek, 13 września 2012

basics

Jak mówiłam, w jesiennej "P." znajdzie się artykuł na temat ubranek bazowych. Znajdziecie tam taką przykładową listę podstawowych rzeczy, które warto, aby dziecko miało w swojej szafie zawsze, jeśli chcemy jemu (i sobie) zagwarantować zawsze udane stylizacje. Tak naprawdę nie ma ścisłych reguł budowania podstawy dziecięcej szafy, ale osobiście uważam, że pewne elementy garderoby są po prostu niezbędne, np. bodziaki dla maluchów, topy, kardigany, jeansy, legginsy, koszule itp. Wszystko oczywiście jak najbardziej gładkie, proste i w neutralnych kolorach, tj. szarościach, bielach, czerniach, beżach i odcieniach niebieskiego, zwłaszcza w granacie. Żeby nie iść na łatwiznę i nie robić kopiuj-wklej ze wspomnianego artykułu, przygotowałam dla Was stylizacje z ubrankami bazowymi, zestawionymi z tymi, które mogą stanowić pewne problemy kompozycyjne ;)


O zaletach bodziaków rozpisywać się tu nie będę, ale z pewnością oprócz tych zupełnie gładkich fajną bazą mogą być również te z eleganckimi guziczkami (byle dobrze podszyte i nie drażniły dziecka lub były to zatrzaski, udające guziki) czy kieszonką. Inną opcją będą te w delikatne wzory - kropeczki, paseczki lub jednobarwne, nieduże napisy. Takie wzorki mogą się zresztą znaleźć na każdym "podstawowym" ubranku. Poniżej zobaczycie np. szary sweterek i rajstopki w koniczynki. Ich wielkość i kolorystyka sprawia, że nie są "inwazyjne" i doskonale się sprawdzają w roli tła dla bardziej zwariowanych elementów garderoby. A przy tym z pewnością nie są "nudne" ;)

 






Chociaż ja sama nie mam nic do "nudnych" rzeczy w dziecięcej szafie. Są bowiem stuprocentową gwarancją jako takiej elegancji. Szary kolor - supermodny w tym sezonie! - po prostu uwielbiam. Pasuje absolutnie do wszystkiego i jest uniseksualny jak chyba żaden inny. "Lubi się" nawet z trudnymi wzorami, jak kosmos, komiks czy geometryczne szaleństwo. No i można go doskonale przełamywać beżem czy czernią oraz ozdabiać żabotami, koronkami, falbankami itp. bez ryzyka, że będzie dziwacznie wyglądał. 

Poniżej szary sweterek i koszula z kamizelką w zestawie ze spodniami dla chłopca w kolorach - powiedzmy - żarówiastych. Nie wiem jak Was, ale mnie takie spodnie zawsze kuszą i zazwyczaj tej pokusie ulegam, by potem w domu dojść do wniosku, że nie mam ich z czym połączyć, a efekt "skittles" raczej nie należy do moich ulubionych ;) Do takich odjazdowych kolorów dobrze pasuje też granat (patrzcie: poniższe zestawy z sukienkami) i odcienie brązowo-beżowe.

Nie bez znaczenia przy wyborze bazy są kroje ubranek. Te powinny być jak najbardziej klasyczne. Będą to więc właśnie kardigany, sweterki z dekoltem w serek, kamizelki itd. 























Klasyka ma decydujące znaczenie także przy wyborze jeansów. Najlepiej, gdy są niebieskie (przy czym raczej ciemnoniebieskie), szare lub czarne, o kroju rurek albo prostym. Bez ozdób czy kolorowych szyć (nitka powinna być w tym samym kolorze co spodnie, w przypadku niebieskich jeansów może być także lekko pomarańczowa). Każdy maluch powinien mieć w swojej szafie przynajmniej jedną parę takich zwykłych jeansów. A my, mając je pod ręką, możemy śmiało szaleć ze wzorami, kolorami i krojami górnych części stroju. Oraz z butami.

Podzielcie się swoimi opiniami i sposobami na "bazę".






















Zdjęcia pochodzą ze stron firm: c&a, coccodrillo, h&m, okaidi, reserved, river island, smyk i zara


sobota, 11 sierpnia 2012

so smooth

Korzystając z obecności siostry staram się uspokoić i wyciszyć. J.J. jest przeszczęśliwy, przebywając ze swoją ciocią, bo chociaż ją katuje, to robi to przecież z miłości ;) Planujemy oczywiście kolejny numer Wiecie-Czego, a nawet już jutro zabieramy się ostro do pracy, ale ten tydzień upłynął nam głównie na niespiesznym spacerowaniu i piciu kawy zbożowej w altanie. Nie bez znaczenia była przy tym dziwna dwudniowa gorączka J.J.'a, która na szczęście równie nagle minęła, jak się pojawiła, a jego siły i ochota do zabawy wróciły nawet jeszcze szybciej. 

Poniżej klimatyczne zdjęcia z naszego dnia na Nowym Świecie i Krakowskim Przedmieściu. Odwiedziliśmy m. in. Manufakturę Cukierków i uniwerek z przeszłości, która wydaje się coraz bardziej zamierzchła. 




 Widać między nimi tę pozytywną energię, prawda?

T-shirt - no name (sh), reszta - H&M

Mimo, że marka Coccodrillo nie należy do moich ulubionych, lookbooki niemal zawsze mają mistrzowskie. Możecie je dorwać w każdym sklepie i przygarnąć, co szczerze polecam. Zdjęcia są przepiękne i naprawdę inspirujące. Kolory uwodzą. A na deser znajdziecie w tej książeczce niemało przepisów na smakołyki, które na pewno przydadzą się jesienią i zimą. 



Dziś byłam na badaniach prenatalnych. Podobno wszystko z maluszkiem w porządku. Przy okazji pytam bardziej doświadczone mamy z lepszym wzrokiem: rośnie mi drugi chłopczyk, czy widzę coś, czego nie ma? ;)

sobota, 7 lipca 2012

mud/mood

Długo mnie nie było i wypada się wytłumaczyć. Po pierwsze zamykamy drugi numer i pracy jest tyle, że nie wiem, w co ręce włożyć. Po drugie duet pogoda/ciąża ostro daje mi się we znaki i dosłownie chodzę jak zombi, półprzytomna, spowolniona i zasypiająca niemalże na stojąco. J.J. też nie jest fanem upałów i są dni, kiedy każdą próbę wyjścia na dwór już w drzwiach komentuje: "uff, gojonco, uciekamy a domu". Nie powiem też, żeby wstrząsające naszym domkiem burze, stanowiły szczególnie przyjemne urozmaicenie. No, ale wpływu na to nie mamy żadnego, więc radzimy sobie, jak możemy i szukamy sposób na fajne spędzenie choćby 15 minut dziennie na świeżym powietrzu, np. biegamy boso po błocie.



top - H&M
spodnie - H&M, kupione 2 lata temu (bo zgodnie z metką są na rok/półtora) jako długie, ale świetnie się sprawdzają jako bermudy
chusta - w zasadzie vintage, bo mamy; ma jakieś 20 lat


Próbuję poukładać sobie w głowie przed nadchodzącymi zmianami, ale chyba nie uniknę wątpliwości i porównań. Bardzo długo staraliśmy się o J.J.'a i jeszcze dłużej o tę nową kruszynkę, która zaczyna teraz 8. tydzień swojego rozwoju i ma już 1,5 cm. Kiedy tak bardzo chce się mieć dziecko i kiedy droga do macierzyństwa jest tak wyboista, to chyba nie można nie mieć obaw. Tym bardziej, że - jak Wam już kiedyś pisałam - o moim pierwszym porodzie można by nakręcić cały odcinek "Chirurgów" i to dla widzów o mocnych nerwach. Mimo wszystko staram się wypracować w sobie spokój, bo tego właśnie najbardziej potrzebuję. Macie na to jakieś sprawdzone sposoby? No i jakie są Wasze doświadczenia i emocje, związane z drugą ciążą? 

piątek, 29 czerwca 2012

4 mm of love

No i się wyjaśniło, skąd moje fatalne samopoczucie. Fizycznie nie jest ani trochę lepiej, ale psychicznie - Dolce Vita :D


poniedziałek, 25 czerwca 2012

Warsaw Fashion Street 2012

Wybraliśmy się w niedzielę na prawdziwe wydarzenie modowe Warsaw Fashion Street i muszę Wam powiedzieć jedno: zawsze kręciła mnie dziecięca moda, ale teraz porobiło się jeszcze tak, że ta dorosła zeszła na bardzo daleki plan, dalszy niż zwykle. Oglądając dziecięce pokazy, miałam dosłownie łzy w oczach, ze wzruszenia i ze śmiechu. Dorosłe pokazy nie ruszyły mnie wcale i bez żalu wyszłam sobie z nich po 15 minutach na przechadzkę po Krakowskim Przedmieściu. Co prawda moda na przebieranie dziewczynek za Barbie i to dość tandetne nieco mnie przeraża, ale i wśród tych stylizacji dało się wyłowić perełki, np. legginsy w kolorowe kropki i świetną futrzaną kamizelkę w kolorze fuksji. No i smoki - chłopcy byli the best. Zwłaszcza najmłodszy model :D Z wielką przyjemnością obejrzałam także charytatywny pokaz Zaradnej Mamy. Nie dość, że był piękny, to jeszcze w szczytnym celu. Na pewno napiszę o nim w "P."

A jak sobie radził J.J.? Całkiem nieźle. Wybieg bardzo mu się spodobał i zdjęcie go z niego w porę, tj. przed przemarszem modeli, wymagało naprawdę sporo umiejętności przekupno-akrobatycznych. Potem było oczywiście duuuuużo biegania, lody, obiadek (tak, w tej kolejności) i słodkie spanie w umorusanym ałtficie ;)






  T-shirt - familove
ale po spotkaniu z moimi szalonymi nożyczkami
kamizelka - H&M (sh), 
teoretycznie dwa rozmiary za duża
spodnie z regulowaną długością - Lindex, 
prezent od babci, która ma to szczęście, że mieszka w mieście, w którym jest sklep stacjonarny :)
sandały - pro pedo (allegro.pl), 
zakup wielce przypadkowy, ale udany jak żaden. J.J. po prostu uwielbia te buty i chce je nosić bez przerwy; nie dość, że mają profilowaną, wygodną podeszwę, to jeszcze skórka jest od środka podklejona cieniutkim, mięciutkim polarkiem
przypinki - endo
lina zamiast paska - pasmanteria




środa, 20 czerwca 2012

friendships

Przyjaźnie - nowe i stare - są człowiekowi niezbędne do życia, niezależnie od tego, ile ma lat i jak bardzo samodzielny sam się sobie wydaje. Przy okazji sesji do nr 2 miałam okazję spotkać się ze swoją przyjaciółką-od-zawsze, z którą z racji dzielącej nas odległości od czasów studiów mam kontakt głównie internetowy (no, w pierwszych latach listowy - bo tak, tak, obie jesteśmy takie stare, że jeszcze pisałyśmy do siebie listy i teraz uwaga - RĘCZNIE!). Ostatni raz widziałyśmy się ponad dwa lata temu, kiedy świadkowała po raz drugi na moim drugim ślubie (z tym samym mężem, żeby była jasność). Karolina jest fotografką, a sesja (a właściwie kilka sesji) była świetnym pretekstem do ściągnięcia jej w moje pielesze. Jak łatwo się domyślić, był to uroczy, spokojny, ogrodowy weekend ;) A jak wyszły zdjęcia (oczywiście, że świetnie!), będziecie mogły ocenić już w lipcu :) 

Dla J.J.'a, który oczywiście wszędzie nam towarzyszył, największą atrakcję stanowiło zawieranie nowych znajomości. Podczas, gdy ja odkurzałam swoje stare koleżeństwo z mamami modelek i modeli, a Karolina dzielnie pracowała, próbując ogarnąć towarzystwo słowem i obiektywem, mój syn zainteresowany był przede wszystkim odwróceniem uwagi rówieśników od pozowania i zwróceniem jej na siebie. Z różnym skutkiem.

Dzień pierwszy: sesja w sadzie.
J.J. uważnie obserwuje rekwizyty, znaczną część z nich zagarniając dla siebie.
 

A niektóre nawet konsumując...

W końcu zaś porywając modelkę do zabawy w berka i w chowanego. Chyba nie ma na to lepszego miejsca niż sad.



 sandałki - allegro.pl/ szorty - Zara/ T-shirt - kupiony w sh, cięcia i gruszka by mama ;)


Dzień drugi: sesja na plaży.
J.J. zajmuje łóżko, które miało służyć za plan zdjęciowy. Oczywiście będąc okupowane, nie bardzo już posłużyło. 

Na szczęście miejscówką dzielił się chętnie. 
Tym bardziej, że dzieci XXI w. zawsze znajdą wspólny temat ;)



szorty - H&M plus łatki by mama/ T-shit - znacie i jak widzicie w końcu znalazł się na nim ananas :)

wszystkie zdjęcia: Karolina Brzuchalska

P. S. Bywam na blogu rzadziej nie tylko ze względu na nawał pracy, ale przede wszystkim dlatego, że mój organizm w końcu się zbuntował i nie pozwala mi już nie spać. Doszło do tego, że zasypiam na stojąco albo w trakcie rozmowy, nawet jeśli jest szalenie interesująca. Cóż, widocznie przegięłam. Przez jakiś czas muszę się więc podporządkować swojemu zdrowiu, a nie ono mnie. 

środa, 30 maja 2012

my father

Jeśli zabraknie "Przebieralni" w Empikach, to będzie jego wina (a wiem z wiarygodnych źródeł, że jeszcze dobrze nie rozpakowali, a już brakuje!). On oczywiście wie, że to trochę samobój i że pismo powinno leżeć na półce i samo-się-reklamować, ale nie może się powstrzymać...
Ech!

Kocham Cię, tato :* 
(ale daj też innym poczytać;)


czwartek, 22 marca 2012

Zakopane, part two

Tym razem fotki mojego małego juhasa z Gubałówki ;)
Niech to będzie już ostatnie wspomnienie zimy. Odtąd - mam nadzieję - zdjęcia, stroje i nastroje będą już tylko wiosenne. Szykuję dla Was kilka niespodzianek, z czego jedną naprawdę wielkiego kalibru. W zasadzie już się nie mogę doczekać, żeby się w Wami wieściami podzielić, ale muszę się wstrzymać, aż sprawa się zalegalizuje.
Tymczasem obiecuję Wam nowy tutorial i relację z niedzielnych urodzinek. Choć z organizacją tych ostatnich to jestem jeszcze akurat w polu. 






  kamizelka - z Krupówek
sweter - H&M
sztruksy i kalosze - Next i Code (allegro.pl)
   kijek, serek i pieski - miejscowe ;)
poniżej w niebieskim: mama