Zazwyczaj kruszą kopie absolutnie o wszystko. To
normalne i nie robimy z tego wielkiego halo. Wręcz przeciwnie. Kiedy inne mamy pytają mnie, czy chłopcy się kłócą, odpowiadam: "Oczywiście". Jednak te ich codzienne walki nie zmieniają tego, że pozostają równocześnie swoimi najlepszymi kumplami. Jeden broni drugiego jak lew. Coraz chętniej się dzielą. Myślą o sobie nawzajem. Niedźwiadek próbuje być tak szybki jak J.J., naśladuje go w miłości do zwierząt, chociaż sam za nimi nie przepada, stara się wzorem brata zwracać uwagę na przyrodę - to J.J. pokazuje mu księżyc, kwiaty, oswaja go ze ślimakami. Z kolei J.J. dzięki Niedźwiadkowi otworzył się na ludzi. Z chłopca, który niedawno wolał spędzać czas sam, stał się towarzyski i wygadany za troje. Także dzięki małemu kaskaderowi u boku coraz chętniej podejmuje ryzyko - przechodzi przez płoty czy szaleje na hulajnodze. Bywa, że kończy się to kontuzjami, ale wcale go to nie zniechęca jaki kiedyś.
Nie naśladują się ślepo. Każdy z nich jest inny, widzą to i szanują. Jeden nie namówi drugiego na nic, czego tamten nie chce. Czasami podziwiam ich asertywność.
Codziennie też wzrusza mnie ich wzajemna empatia. To, że J.J. chwali Niedźwiadka za wszystkie jego małe sukcesy, a Niedźwiadek zostawia dla J.J.'a ostatnią krówkę. To dla mnie dowód na to, jak są dla siebie ważni.
Chociaż pewnie oni jeszcze tego nie wiedzą.