poniedziałek, 29 maja 2017

always: be brave

Niedźwiadek to najbardziej ruchliwe, żywiołowe i radosne dziecko na świecie. Nie boi się absolutnie niczego, podejmuje każde wyzwanie i zawsze chce więcej. W jego słowniku nie istnieje "niemożliwe", ani "za duże ryzyko". Nie, on działa i już! Niestety to właśnie jemu przypada w udziale także... ból.

poniedziałek, 22 maja 2017

cinema under the stars

Kawałek ogrodu, taras, albo balkon, kapa, poduchy, napoje i przekąski (tego dnia naprawdę nie muszą być ani wymyślne, ani jakoś super zdrowe), zapas koców, gdyby zrobiło się chłodno, może jakiś spray lub pochodnia, która odstraszy komary, kilka lampek dla klimatu, ekran lub laptop, i gotowe - kino pod gwiazdami zaprasza!

poniedziałek, 15 maja 2017

let's play!

Uwielbiamy gry. Szczególnie te, które angażują w zabawę całą rodzinę. Kilkakrotnie już pokazywałam Wam nasze niezawodne typy (zajrzyjcie TUTAJ i TUTAJ) - w każdą z tych gier gramy całymi latami i z nieustającą frajdą. Ostatnio do naszej domowej kolekcji dołączyły dwie kolejne świetne zabawy. Ile z nimi fun'u i emocji! Zobaczcie sami! 

piątek, 12 maja 2017

why (not) Warsaw


Marzyłam o tym, by mieszkać w wielkim mieście. Jechałam na studia do Warszawy i cieszyłam się jak dziecko, że będę w centrum wydarzeń. Chciałam chodzić do teatrów, na wystawy, koncerty, jeździć metrem, słyszeć samoloty, przelatujące mi nad głową, oglądać filmy w multipleksach, korzystać z ruchomych schodów i nocnych autobusów. Nie byłam zakompleksioną dziewczyną z małego miasta. Chciałam tego wszystkiego, bo wydawało mi się synonimem uczestniczenia w czymś ważnym. Ten szybki puls i nieustanne dążenie dokądś lub do czegoś. Miałam szczęście, moje marzenia się spełniły. 
Robiłam wszystko to, na co miałam ochotę i to właśnie tu, gdzie chciałam - w Warszawie. Aż nagle okazało się, że... wcale tego nie chcę! Zatęskniłam za ciszą i spokojem, za tym, żeby się jednak nie spieszyć, ale przede wszystkim - za sobą. To tempo nie było moje. To miasto nie było moje. 
Kiedy szukałam nowego mieszkania na drugim roku studiów, przypadkiem trafiłam do Radości - to zielona część Warszawy, tuż przy Mazowieckim Parku Krajobrazowym. Zabrzmi to śmiesznie, trochę nawinie, nazbyt romantycznie może, ale kiedy poczułam zapach drzew i usłyszałam śpiew ptaków, wiedziałam, że chcę tam zostać. Najpierw zakochałam się w miejscu, potem w moim mężu, który się tam wychował, a potem, już razem z nim, przeniosłam się na jeszcze większe odludzie. Teraz, z chłopakami, doceniam tę bliskość natury, las, rzekę, nasz ogródek jeszcze bardziej. 
Ale lubię też powłóczyć się z nimi po Warszawie, szczególnie wtedy, kiedy to wielkie miasto pustoszeje na święta, wakacje czy po prostu ciepły weekend. Od razu staje się bardziej swojskie i przyjazne, a ja mam wrażenie, że jakimś cudem upiekłam dwie pieczenie na jednym ogniu.


A jak to jest z Wami: wolicie duże czy małe miasta? A może wciąż szukacie swojego miejsca na ziemi?