Mniej więcej tego samego dnia, w którym jako 15-latka usłyszałam, że najprawdopodobniej nigdy nie będę mogła mieć dzieci, zapragnęłam mieć ich jak najwięcej. Minimum trójkę i najlepiej samych synów, żeby ród rósł w siłę - wiecie, staromodnie. Matka królów ;) Oczywiście od tego czasu sporo się z mojej głowie i w medycynie zmieniło. Na szczęście! Ale pamiętam, jak ze swoim pierwszym chłopakiem (no, pierwszym "na serio") wymyślałam imiona dla naszych dzieci i jak długo wydawało mi się, że te wybory przetrwają nawet zmiany na stanowisku potencjalnego ojca owych potomków.
Nie przetrwały.
Imię dla pierworodnego przyszło do mnie samo w pierwszych tygodniach ciąży, zaskoczyło mnie, ale i zachwyciło. Od razu wiedziałam, że jest idealne. Na całe szczęście mężowi również bardzo się spodobało. Już Wam kiedyś wspominałam, że zwracam baczną uwagę na znaczenie imienia. Nie uważam oczywiście, że to o czymkolwiek przesądza, czy do czegokolwiek człowieka predestynuje, ale chcę, żeby było symbolem pewnych idei i wzorców, które zamierzam dziecku przekazać.
W tym przypadku są to: wrażliwość i empatia, "oczy szeroko otwarte na otaczającą rzeczywistość", energetyczność i temperament, siła przebicia, świetna intuicja przy jednoczesnym poddawaniu wszystkiego w wątpliwość, rozwaga i przekonanie, że do szczęścia wystarczy miłość i akceptacja. Bycie wiecznym poszukiwaczem.
fot. Zuzia
Trzeba marzyć
J. Kofta
Żeby coś się zdarzyło
Żeby mogło się zdarzyć
I zjawiła się miłość
Trzeba marzyć
Zamiast dmuchać na zimne
Na gorącym się sparzyć
Z deszczu pobiec pod rynnę
Trzeba marzyć
Gdy spadają jak liście
Kartki dat z kalendarzy
Kiedy szaro i mgliście
Trzeba marzyć
W chłodnej, pustej godzinie
Na swój los się odważyć
Nim twe szczęście cię minie
Trzeba marzyć
W rytmie wietrznej tęsknoty
Wraca fala do plaży
Ty pamiętaj wciąż o tym
Trzeba marzyć
Żeby coś się zdarzyło
Żeby mogło się zdarzyć
I zjawiła się miłość
Trzeba marzyć
A dlaczego o tym piszę i skąd ten wiersz?
Bo dziś są imieniny mojego synka - Jonasza.
P.S. Przypomniało mi się jeszcze coś, czym chciałabym się z Wami podzielić. Jonasz urodził się w 32. tygodniu ciąży i pierwszy miesiąc spędził w szpitalu. To był trudny czas dla nas wszystkich i w zasadzie czekaliśmy wówczas na cud. Akurat była Wielkanoc i po całym dniu, spędzonym przy inkubatorze, pojechaliśmy z mężem do kościoła na ostatnią mszę o 20. Pod koniec tej mszy śpiewaliśmy wraz ze wszystkimi "Zwycięzcę śmierci". Na pewno to znacie. Znaliśmy i my, ale w tamtej chwili ta pieśń, jej przesłanie i "cud Jonasza" miały dla nas znaczenie szczególne. Dwa dni później pozwolono nam wreszcie zabrać synka do domu :)
Piekne imie! Piekny wiersz! A zwracacie sie do niego calym imieniem czy zdrobnieniem?:)
OdpowiedzUsuńKażdy mówi inaczej: Jonaszku, Jonku, Jońcio, Jontku, Dżonas ;)
Usuńświetne te zdrobnienia! piekne imię...wszystkiego najlepszego dla JJ'a.
Usuńa post wzruszył i mnie... JJ jest tak radosnym dzieckiem, że aż trudno uwierzyć, że to wszystko prawda...
Piękny wiersz..piękne imię:) Wszystkiego Naj dla Jonaszka i dla mamy:))))
OdpowiedzUsuńJa jak poznałam swojego męża i gdzies po miesiacy wymyślaliśmy imiona dla dzieci to mieliśmy dwa typy: dla dziewczynki Wiktoria dla chłopca Franciszek...i teraz mam nadzieję że moje przeczucia są słuszne i noszę pod sercem chłopca właśnie...bo jak bedzie druga dziewczynka to nie mam pojecia jak ją nazwiemy:)
Widzę, że lubisz szlachetne imiona :)
UsuńI masz podobny problem do mnie... Bo we mnie imię dla drugiego chłopca też już się zrodziło, a dla dziewczynki... prawie, ale nie mam akceptacji męża ;)
Ciepłe, rzadkie imię...bardzo ładne:) Nie znam Twojego syna, ale widzę w nim człowieka wrażliwego i empatycznego właśnie, więc może coś się kryje za znaczeniem imion; J. ma piękne, mądre oczy, które przykuwają uwagę...serdeczności imieninowe dla Niego:)
OdpowiedzUsuńWszystkiego Dobrego z okazji "svatku" dla Jonasza:)
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego dla Jonasza :)
OdpowiedzUsuńMoże to wcześniej przeoczyłam, ale dopiero teraz poznałam imię Twojego synka...dla mnie zawsze był tajemniczym J.J'em :)
Wszystkiego najlepszego ;) Bardzo ładne, ładnie brzmiące imie.
OdpowiedzUsuńMy mieliśmy kilka typów imion dla chłopca, dla dziewczynki ciężko było znaleźć. Córka nam się urodziła, imię piękne udało nam się wspólnie wybrać. Tylko teraz śmiejemy się, że syn drugi urodzić się musi, bo kolejnego imienia dla dziewczynki już nie wybierzemy :)
Zatem wszystkiego najlepszego dla Jonasza! Super zdjęcie! :)
OdpowiedzUsuńJa też Jonasza brałam pod uwagę... aczkolwiek pierwsza była córka, druga była córka, teraz też ma być córka... ;)
piękne co napisałaś... poruszający post...
OdpowiedzUsuńcudownie to napisałaś....bardzo się wzruszyłam......
OdpowiedzUsuńp.s. co do p-la my mamy chyba z 8 w okolicy czyli jeszcze miejscowosci obok nas....i sa tylko dwa ok. to nasze to mamy jakies 3 km a drugie w miejscowosci obok to jakies 5-6 km...ale ludzie wożą...na prywatne dobre tez ciezko trafić, slyszalam akie historie,ze glowa mała....mam nadziej, że z naszym bedzie tak ok jak jest...
Ja też chciałam trzech synów:) i się udało.Imię cudne, ja bardzo, bardzo lubię szlachetne imiona.I zwykle imię mam wybrane już w pierwszych tygodniach ciąży.Nawet jak nie znałam płci, to się imię przyplątało, płeć zawsze była taka, jakie imię do danego brzuszka mi przypasowało:)
OdpowiedzUsuńJonaszku wszystkiego najwspanialszego w Dniu Imienin:***
Gdyby to tak działało, to u nas na pewno też byłby chłopak, bo właśnie się przyplątało męskie ;)
Usuńhahaha u mnie działało:p
Usuńwzruszyłam się, gdy pomyślałam przez co przeszliście, by mieć syneczka.Ale na takiego przystojniaka to i wieczność czekać można:*
a ja trzymam kciuki z całych sił, żeby to maleństwo pod sercem okazało się chłopczykiem, koniecznie!!
OdpowiedzUsuńchoć biorąc pod uwagę tematykę bloga, to fajniej by było gdyby i dla dziewczynki stylizacje się pojawiały ;) ale i tak trzymam za chłopczyka!!
Piekna historia z tym "cudem Jonasza" :)
OdpowiedzUsuńwszystkiego NAJ NAJ dla Jonasza, a dla Ciebie, Agatko, brawa za ten wzruszający post.
OdpowiedzUsuńp.s. zdjęcie okładkowe nowej Przebieralni jest rewelacyjne.
Dziękuję Wam za życzenia. Dziś przed nami małe przyjęcie z tej okazji.
OdpowiedzUsuńHistoria z "cudem Jonasza" wjedzie na pewno na stałe w kanon rodzinnych opowieści - tych "z pokolenia na pokolenie" :)
Kochana, aż przeszły mnie ciarki jak przeczytałam wszystko... Do oczu napłynęły łzy...
OdpowiedzUsuńWasz synek ma szczęcie, że ma takich cudownych rodziców! W takich chwilach przypominają mis ię te wszystkie dzieci, które tego szczęscia nie mają...
Zdrówka dla Was Wszystkich!!!
Nie będę oryginalna, jak napiszę, że naprawdę się wzruszyłam :)
OdpowiedzUsuńPiękny wpis :)
PS. Normalnie padłam, jak po powrocie z Warszawy weszłam na Twój blog :)
Ja już kiedyś go odwiedziłam, oczywiście, że tak, tylko nie dodałam od razu do zakładek, a potem już go nie umiałam znaleźć, bo nie pamiętałam jak ja trafiłam na niego.
Ale pamiętam, że bardzo, bardzo, bardzo mi się spodobał.
Jest nadzwyczajny.
Piękne zdjęcia... i w ogóle...
Bardzo się cieszę, że Ty to Ty :)
No i teraz wyraźnie widzę i poznaje na profilowym zdjęciu ten uśmiech :)
Pięknie napisane :) Moja Julia przetrwała jakieś 10 lat od chwili kiedy jej zapragnęłam do chwili kiedy się urodziła. To chyba prawda, ze dzieci przynoszą swoje imiona ze sobą, tylko musimy dobrze słuchać - żeby wiedzieć :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńO jejku, jaki wzruszający ten wpis! I ta historia z cudem Jonasza... aż ciarki mnie przeszły.... :-)
OdpowiedzUsuńI ten wiersz... Ja też tak marzę, więc tym bardziej mnie to wszystko poruszyło...
Pozdrawiam cieplutko!
I cieszę się, że miałam okazję Cię poznać, a teraz poznaję Cię tutaj i nie mogę się napatrzeć na cudnego JJ'a!