Niedźwiadek jest zazdrosny. Tak, tak, dobrze czytacie - właśnie Niedźwiadek.
J.J. oczywiście też taki bywa, ale głównie jest tylko poirytowany niefrasobliwością brata podczas zabawy. Tu coś przewróci, tu zburzy, tu przestawi lub rozłoży na części. J.J. zdaje sobie sprawę, że to chwilowe i całkiem niedługo będą się bawić w podobny sposób, ramię w ramię, i to go pociesza. Gorzej, że próbuje wykorzystywać swój spryt i przewagę, by na przykład przejąć niedźwiadkowe zabawki lub skłonić go do zrobienia czegoś. Próbuje także pełnić rolę strofującego rodzica :P
W takich sytuacjach jednak zawsze interweniuję i tłumaczę za każdym razem od nowa, kto jest kim w naszym domu ;)
W takich sytuacjach jednak zawsze interweniuję i tłumaczę za każdym razem od nowa, kto jest kim w naszym domu ;)
Tymczasem z zazdrością Niedźwiadka nie bardzo wiem, jak sobie radzić. Nie wiem także, skąd się wzięła. Przypuszczam, że ma to związek z czasem, jaki J.J. spędza w przedszkolu. Jestem wtedy z Niedźwiadkiem sam na sam, więc nie dość, że nikt nie przeszkadza mu w zabawie po swojemu, nie poucza i nie poprawia, ja skupiam się wyłącznie na nim. No, prawie. Ale faktycznie domaga się 100% uwagi. Kiedy tylko próbuję pracować, natychmiast wchodzi mi na klawiaturę jak kot. Kiedy próbuję zrobić obiad, złości się i odpycha mnie od kuchni. I tak dalej. To dla mnie nowe sytuacje. Przytulam go, próbuję tłumaczyć, podsuwam ciekawe pomysły do zrealizowania w pobliżu mnie bez uszczerbku dla moich obowiązków. Garnkową orkiestrę albo folię bąbelkową do pykania. Czasami go to przez jakiś czas zajmuje, a czasami nie.
Znacznie bardziej jednak niepokoi mnie fakt, że często odpycha J.J.'a, kiedy ten chce się przytulić do niego czy do mnie. Oczywiście nie ustępuję i przytulam ich obu, mówiąc przy tym do Niedźwiadka, że kocham ich obu tak samo i nie może brata wyganiać, ale to gadanie, którego półtoraroczniak nie rozumie. Mówię to głównie w trosce o uczucia J.J.'a.
Znacznie bardziej jednak niepokoi mnie fakt, że często odpycha J.J.'a, kiedy ten chce się przytulić do niego czy do mnie. Oczywiście nie ustępuję i przytulam ich obu, mówiąc przy tym do Niedźwiadka, że kocham ich obu tak samo i nie może brata wyganiać, ale to gadanie, którego półtoraroczniak nie rozumie. Mówię to głównie w trosce o uczucia J.J.'a.
Kiedy J.J. się kapie, on też musi. I "musi" jeść dokładnie to samo, co J.J. albo - gorzej - "musi" zjeść jego jedzenie! Kiedy J.J. jest śpiący, Niedźwiadek - bo chyba wyłapał, co robimy przed zaśnięciem - natychmiast domaga się czytania książeczki. Jeśli możemy się z Panem Mężem podzielić na drużyny, to jest w miarę ok, ale jeśli położę chłopców razem do łóżka, to nie ma opcji, żebym leżała z książką między nimi, bo Niedźwiadek wpycha się na siłę między mnie a J.J.'a, a bywa, że wręcz specjalnie zasłania bratu strony, żeby nie mógł widzieć obrazków!
Powiedzcie, że to minie.
Albo że macie dla mnie jakieś złote rady.
Minie?
Macie?
To chyba naturalne. Przynajmniej z tego co pamiętam. Rad nie mam, bo córkę mam jedną i w temacie od tej strony jestem zielona ale pamiętam jak to było ze mną i z braćmi. Jako dzieciak byłam bardzo zazdrosna, wręcz zaborcza. Mama mi nie raz mówiła, że wszyscy mi z drogi schodzili tylko wtedy nikt się tym nie martwił, raczej wszyscy mówili "o jaka rezolutna, ta to sobie da radę", a bracia mając swoje towarzystwo mnie omijali jak zaczynałam szaleć. O najstarszą siostrę byłam zazdrosna do tego stopnia, że jak przyjechał do niej chłopak (jest 10 lat starsza) to ja o 18 wpadałam do pokoju w pidżamach i mówiłam, że źle się czuję i muszę się położyć (pokój dzieliłyśmy) :))) Pomagało przekupywanie mnie czekoladą ale Tobie nie polecam ;)
OdpowiedzUsuńNiedźwiadek nie daje się skorumpować, niestety ;)
UsuńMam dwóch synków (ciut młodszych niż Twoi) więc temat mi bliski. W domu jest różnie, młodszy jest jeszcze za mały żeby manifestować zazdrość, a starszy pokazuje że zmiana równowagi w domu nie jest dla niego łatwa. Polecam książkę "Rodzeństwo bez rywalizacji" Faber Adele, Mazlish Elaine. Pomogła mi spojrzeć na pojęcie rodzeństwa w innej, znacznie szerszej perspektywie. Poczułam jakby kamień mi z serca spadł po jej lekturze. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDzięki, chętnie poczytam :)
UsuńU nas dzieci trójka (7.5, 6 i 3 lata) i problem jaki opisujesz z Niedźwiadkiem mamy z najmłodszą. Jedna tylko rzecz jej dość szybko przeszła- odpychanie rodzeństwa. Pomogło tłumaczenie za każdym razem- nawet półtoraroczniak coś rozumie!- przytulanie wspólne a też pokazanie rodzeństwa jako osób do kochania, do przytulania. Mówiłam, że jestem zajęta ale możesz się przytulić do siostrzyczki, ona też cię kocha!
OdpowiedzUsuńAle niestety najmłodsza też ciągle domaga się mojej uwagi- w tym sensie niestety, że marudzi kiedy jestem zajęta- poł biedy gdy to pranie, gotowanie itp bo zwykle mogę ją jakoś w to włączyć. najgorzej gdy muszę popracować albo coś zrobić wyłącznie z którymś ze starszych- co też im jest potrzebne. Nie mam złotych rad, więc chętnie poczytam komentarze. I przeczytam książkę którą Mama Filipka poleca :)
Zgadza się, on coś tam rozumie. Tylko ja jeszcze zbyt skomplikowanie gadam. Muszę nad tym popracować.
UsuńTeż wysyłam go po przytulasy do J.J.'a. Kiedy się uderzy, mówię, żeby dał bratu do pocałowania. Kiedy idzie spać, ma się przytulić i dać wszystkim buziaka na dobranoc itd. Zaobserwowałam, że najchętniej przytula się do J.J.'a podczas wariackich zabaw (co bywa niebezpieczne dla zdrowia i życia;)) albo kiedy ten śpi :O
U mnie, mimo, że dzieci starsze (5,5 i 3,5) podobnie. Młodsze też się wciska jak jestem zajęta czymś ze starszym. Gorzej.. Jak odbieram z pkola i pytam o cos starszego, to młodsze zaraz zaczyna głośno nadawać albo się obraża, nabzdycza i nie chce iść. Koszmar. I zaraz mam poczucie winy, że może ich potrzeba uwagi, miłości nie jest zaspokojona dlatego tak jest.. Potem przychodzi myśl, że w końcu jestem świadomy rodzicem, oczytanym ciągle rozmyślającym co można robić lepiej, więc nie może być tak najgorzej :)
OdpowiedzUsuńHahaha, chyba muszę popracować nad samooceną :)
UsuńTemat ciężki, niedo... wypracowania, obgadania czy pominięcia na szybko. On - 5,5, ona 2,5. Odpychanie, drapanie, spychanie z kolan, przepychanie na dalsze miejsce - sceny zazdrości z ostatniego roku. Brat przyjął taktykę partyzancką, by siostrę przytulić czy pocałować ale niekiedy sam ją zaczepia by wywołać niedobrą reakcję... Ganię córkę, ostrzegam synka. I co? Są rzeczy i sytuacje niezmienne, których ona nie narusza (miejsce przy stole, posiłki, kolano mamy do czytania, kąpiel) i takie, nad którymi pracujemy (czytanie obojgu, leniuchowanie). Co poprawia nastroje między? Kiedy brat zaprasza siostrę do wspólnej zabawy, wyklejania, biegania, przebierania, rysowania, układania klocków itp. Jego inwencja sprawia, że siostra jest wobec niego troskliwsza i mniej - TAK, MNIEJ! - zazdrosna, kiedy pojawiam się ja. Jak dotąd to jedyny "działający" sposób.
OdpowiedzUsuńOj wiem coś na ten temat, też przechodziłam etap kiedy w jednym czasie próbowałam się bawić w dwie różne zabawy - inną z Kubą i inną z Franiem, bo niestety trzeba było zająć jakoś obu. Kiedy starałam się dobierać książeczkę tak aby zainteresowała obu. Teraz już obaj bawią się ze sobą, jeden i drugi potrafi już się skupić na tej samej książeczce, w której jest więcej treści nić obrazków (choć lubimy też opowiadać same obrazki). No i cóż nie poradzę Tobie nic, ale na pocieszenie dodam, że to minie, i potem zapomnisz, że był taki czas:)
OdpowiedzUsuńhehehe u nas ulubiona "zabawa" mojego 6,5 i 2.5 latka to wykrzykiwanie "MOJA mama", "nieee MOJA mama" i tak w kolko :) oczywiscie odpychanie na porzadku dziennym, ale rozmawiamy, wyjasniamy i przytulamy ile sie da... na pewno bedzie lepiej... musi :)
OdpowiedzUsuń