czwartek, 9 października 2014

empathy

Kobiety są bardziej empatyczne. 
To dowiedzione naukowo. 
Możemy się wściekać na mężczyzn, że nas (ani ludzi w ogóle) nie rozumieją, nie domyślają się, co czujemy i nie wychodzą nam naprzeciw, ale prawda jest taka, że to zupełnie nie ich wina. Ich mózgi po prostu funkcjonują inaczej. Mają mniej połączeń nerwowych między półkulami (czyli w dużym uproszczeniu też między intuicją i analizą), mniej tzw. neuronów lustrzanych, które pomagają nam np. odczytywać intencje innych, a także więcej testosteronu - a im wyższy jego poziom, tym gorsza zdolność odczytywania cudzych emocji. 
Mimo wszystko empatii (oczywiście do pewnego stopnia) można się nauczyć. Psychologowie mówią nawet czasem o tzw. mięśniu empatii, który da się zwyczajnie (jak inne mięśnie) wyćwiczyć. Dla mnie - mamy dwóch chłopaków - to doskonała wiadomość. Ludzie empatyczni są mniej skłonni do konfliktów i potrafią je pokojowo rozwiązywać, nawiązują trwalsze przyjaźnie, głębsze związki, mają lepszy kontakt z dziećmi. Zalety posiadania tej umiejętności można mnożyć i mnożyć. 
Więc jak ją w dzieciach rozwijać?

Jak zawsze, zacząć od siebie. Pominę tu etap rozpoznawania i nazywania swoich emocji - załóżmy, że mamy to za sobą :) Chodzi o to, by rozpoznawać, nazywać i szanować uczucia dziecka. Szanować, czyli dać mu do nich prawo i brać je na poważnie. Jeśli jest smutne z powodu zgubionego ludzika czy małpki, niech będzie smutne, niech odżałuje. Jeśli jest wściekłe, bo czegoś mu zabroniliśmy, trudno - niech się wścieka, a potem uspokaja, np. licząc do 30 (u nas działa). Jeśli dziecko dostanie od nas sygnał, że nie negujemy żadnego z jego uczuć, także tych niełatwych, nie przymuszamy do ich tłumienia, a pomagamy się z nimi zmierzyć i dajemy mu czas - postąpi potem tak samo wobec innych. 

W sieci, w poradnikach, na kursach znajdziecie mnóstwo sposobów na ćwiczenie z dzieckiem, wszystkie dobre. Znajdziecie też wiele pomocnych książeczek. Ja powiem Wam, co działa u nas. Nie ma tego dużo :) Właściwie sprowadza się to do trzech zabaw, które stale praktykujemy (chociaż co ciekawe - tego, że można je uznać za trening empatii, dowiedziałam się dopiero niedawno :)).

1. Wyobraź sobie...
Po tę zabawę sięgam zwykle wtedy, kiedy J.J. zachowa się wobec kogoś nieładnie, jest niemiły lub wyrządzi komuś jakąś przykrość. Odwracam wtedy przysłowiowego kota ogonem i proszę J.J.'a, by wyobraził sobie sytuację, w której to ta osoba postępuje tak wobec niego. Potem pytam, co czuje. A potem pytam, czego by oczekiwał od tamtej osoby i co uważa, że powinien teraz zrobić. 
Zabawa ta przydaje się też podczas wybierania dla kogoś prezentu albo planowania niespodzianki. Wyobraź sobie, co mogłoby ucieszyć ciocię... Co ucieszyłoby ciebie? Co lubisz? A co lubi ciocia?
Przy okazji robi się z tego fajny trening dostrzegania różnic w upodobaniach i punktach widzenia.

2. Ale fajne...
Ta (autorska, ha!) zabawa również uczy zauważania różnic w postrzeganiu świata, ale nie tylko. To moja stała pomoc w sytuacjach kryzysowych. Kiedy J.J. nie potrafi się uspokoić, jest nerwowy, albo nie potrafi nazwać swoich uczuć, właśnie ta optymistyczna gra sprowadza go niejako na ziemię (jeśli zwykłe liczenie nie pomoże). Polega to na tym, że rozglądamy się wokół siebie i mówimy, co jest takie fajne. 
- Ale fajny kolor ma ten liść! 
- Ale fajny pies!
- Ale fajny obrazek!
itd.
Fajne może być cokolwiek. Przy okazji okazuje się, że WSZYSTKO jest na swój sposób fajne :)
Potem - już z pozytywnym nastawieniem - łatwiej porozmawiać o tym, co wcześniej zdenerwowało lub wystraszyło J.J.'a.

3. Co czuje drzewo?
Albo samochód, albo pociąg, albo kamień. Bawimy się w to bardzo często. Jeździmy smutnymi i wnerwionymi pociągami. Albo dowcipnymi, którym tylko żarty w tej ich mechanicznej głowie. Mijamy roześmiane drzewa. Mijamy też płaczące drzewa, które chciałyby być samochodami, chociaż wiadomo, że nie mogą. Zbieramy spokojne szare kamyki i czerwone, które chcą się przytulać. J.J. sam tę zabawę inicjuje, przypisuje przedmiotom emocje, ale znacznie bardziej, najbardziej lubi przypisywać im historie, które te emocje wyjaśniają. A są to niestworzone opowieści, mówię Wam. 

Spróbujcie!
Opowiedzcie mi też o Waszych metodach.

Jeszcze ciekawostka: jednym z objawów empatii jest automatyczne ziewanie w odpowiedzi na czyjeś ziewanie, więc jeśli Wasze dziecko tak właśnie reaguje, to znaczy, że jesteście na dobrej drodze :)





Niedźwiadek:
t-shirt - OrganicZoo via Gałązki
koszula - Oshkosh
legginsy - Mini Rodini via I Dream Elephants
bluza - Czesiociuch
czapka - Lindex
trampki - F&F

J.J.:
longsleeve - Mini Rodini via I Dream Elephants
kamizelka - Korci
jeansy - Next
czapka - Agatha Cub
buty - Reebok

UWAGA: wraz z butikiem I Dream Elephants mam dla Was promocję na wszystkie nowe kolekcje - 15% zniżki z hasłem MALE4SLONIE
Od tego sezonu niższy jest także koszt wysyłki do Polski i Niemiec.
Udanych zakupów!

12 komentarzy:

  1. świetny post- bawimy się w coś podobnego, ale twoje sposoby wypróbuje :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super wpis...nie pierwszy zresztą:*
    Pobawimy się i my...ja zazwyczaj próbuję sie dopasować do uczuć Wikusi np dzisiaj jak znalazła jaszczurkę a chwilę potem płakała gdzy uciekła bo to była jej przyjaciółka...wytłumaczyłam ze musiała pójść do domu do mamy i taty i że na pewno jeszcze ją spotkamy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My z J.J.-em wyszliśmy już z tego bajkowego etapu (chyba, że on zmyśla świadomie, że to fikcja), teraz jest tylko prawda i sama prawda, ale w łagodnej formie. Ale spodziewam się powrotu do takich historyjek przy Niedźwiadku.

      Usuń
  3. Ta pierwsza zasada sprawdzała się w mojej klasie kiedy jeszcze pracowałam z sześciolatkami. Często sięgałam po tę metodę gdy między dziećmi zadziało się coś złego.
    Jeśli chodzi o domowe sposoby, to chyba takich nie mam ale nasze dziecko uczymy oddawania rzeczy niepotrzebnych, a nie zniszczonych. Co jakiś czas szykujemy paczki i oddajemy w dobre, sprawdzone ręce. Ostatnio dwie takie paczki Hania szykowała ze mną. Nie musiałam jej nic zabierać po kryjomu, nie naciskałam jeśli nie chciała czegoś oddać. Temu szykowaniu towarzyszyła rozmowa na temat tego, że komuś te rzeczy teraz bardzo się przydadzą. Oczywiście łatwiej jest jej się rozstać ze śpiochami niż jednym z dziesięciu miśków, (które generalnie usychają na dnie skrzynki) ale może kiedyś i na miśka przyjdzie czas ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My też oddajemy rzeczy. J.J. uczestniczy w tym od mniej więcej roku i - co ciekawe - najchętniej oddaje zabawki!

      Usuń
  4. Jestem całą sobą za akceptowaniem i szanowaniem dziecięcych uczuć. Ale wiesz co mnie mocno zaskoczyło w tym? Że to ogromnie pomaga mnie samej. Tzn. staram się pomagać nazywać uczucia Bazylego od początku. Wspieram (na tyle na ile potrafię), szukamy razem odpowiednich słów, jeśli sytuacja jest ogromnie trudna to tylko towarzyszę, do momentu kiedy w końcu szuka ze mną kontaktu. I odkąd to robię zauważyłam, że to nazywanie uczuć na głos, szukanie przyczyn i rozwiązań, spokojne towarzyszenie, uspokaja też mnie. Pomaga lepiej mi go zrozumieć, pomaga mieć więcej cierpliwości i wyrozumiałości. To jest świetne rozwiązanie dla mnie jako choleryka, dla mojej nerwowości, bo wyciszamy się razem. Właściwie za każdym razem kiedy wchodzę w jego trudności w ten sposób (czasem sama biorę 30 wdechów, żeby w ogóle chcieć akceptować jego uczucia) to cierpliwości mi nie brakuje. To jest jedno z ogromnych odkryć dla mnie w moim macierzyństwie ;) i do zastosowania w relacji z mężem! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahaha, faktycznie można spróbować to zastosować do męża :D

      Usuń
  5. U Ciebie dziś o nauce empatii, a u mnie jutro o jej totalnym braku u dorosłych :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu, dawaj dorosłym linka do tego posta - niech trenują :D

      Usuń
  6. Ciekawe, jestem odpowiedzi JJ. bo te zabawy, które proponujesz to tak naprawdę test na egocentryzm. Jeżeli dziecko jest w stanie określić co lubi mama albo postawić w sytuacji innej osoby to znaczy, że przechodzi do kolejnego etapu:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W nowym modelu rodzicielstwa, kiedy powtarzamy dzieciom ciągle, że je kochamy, że są najmądrzejsze, najpiękniejsze, że jesteśmy z nich dumne itd. łatwo jest wychować egocentryka. Dlatego tak ważny jest wg mnie trening empatii. J.J. potrafi już bez problemu postawić się w czyjejś sytuacji, przeprosić, co nie znaczy, że przychodzi mu to łatwo, bo jest na etapie odczuwania satysfakcji z wywierania wpływu na ludzi, także tego negatywnego. Jest też w stanie określić, co kto lubi w granicach swojej wiedzy o tym kimś, ale rozmawiamy o tym także dużo poza zabawami. Po prostu opowiadamy sobie różne historie rodzinne.

      Usuń

Dziękuję za Wasze opinie :)