Uwielbiam jesień. Jej kolory, to światło, słońce między drzewami. Uwielbiam zapach jesieni. Szelest liści i jeszcze ciepłe deszcze. Ale nie cierpię tego, że kolejny raz rozpoczynam od połowy września maraton po lekarzach. Marzę o zwyczajnych spacerach, nie tych na umówioną wizytę. O spokojnej nocy, nie takiej przerywanej kaszlem czy rosnącą temperaturą. O leniwych porankach, nie takich przepełnionych niepewnością co do tego, jakie nowe objawy pojawią się u chłopaków. Czy będą to powiększone węzły chłonne za uchem, czy może bakteria w nosie. Po tych kilku tygodniach czuję, że opadam z sił i mam ochotę udusić każdego, kto pyta mnie o samopoczucie i zdrowie. Zwłaszcza, że i mnie w końcu dopadł jakiś wredny bakcyl.
Ale potem widzę, że J.J. biega pod ogrodzie i zbiera liście do drewnianego wózka. Latanie po dworze wystarczy mu w tej chwili do szczęścia. I wiem, że siedziałby w domu, gdyby nie to, że pilnuję tych wizyt i leków, i poję go jak wściekła tym sokiem z buraków. I patrzę na Niedźwiadka, który drzemie spokojnie, nareszcie równo oddycha i nareszcie mogę uchylić okno w pokoju - a on tak bardzo lubi spać przy uchylonym. Więc warto było się szarpać przy inhalacjach i wszystko podgrzewać do temperatury pokojowej.
Jestem zmęczona. Jestem chora. Zdrowie chłopców nie jest na wieki. Nawet na tydzień nie jest. Bo u Niedźwiadka pojawiły się właśnie pierwsze objawy... świnki :/ Ale przez ten ulotny moment ładuję swoje baterie. Muszę to robić szybko. Choć jeszcze się uczę robić to szybko. Zanim znowu szlag mnie trafi. Zanim zobaczę kolejne kiepskie wyniki badań. Muszę. Żeby móc tulić, śpiewać, łagodzić ból i zaczarowywać rzeczywistość. Bo po to przecież jestem. Ja-mama. Jak każda mama.
Ostoja i opieka w zdrowiu i w chorobie.
sweterek - KappAhl
spodeny w krety - Zezuzulla
arafatka - no name
czapka - Mini Rodini via Mofflo
buty - Skechers via Answear.com
autko - Baghera, prezent od Kasi :*
Jakbyś o mnie pisała. Ja mam dość. Od soboty biegamy po szpitalach, poradniach i lekarzach. A to tylko zapalenie ucha. I w dodatku dość łagodne. A najbardziej mnie wkurza, że jest to bieganina bez sensu. Bo albo źle recepta wypisana, albo spychologia uprawiana, albo tak mądrze szpitalna organizacja działa, że z chorym dzieckiem biegam między jednym końcem szpitala a drugim. Szlag mnie trafił milion razy wczoraj. Chciałabym móc pobiegać z synem, ale bez pośpiechu. Tylko tak zwyczajnie, po tych kolorowych liściach. Jeszcze trochę...
OdpowiedzUsuńDużo siły i spokoju!
UsuńŻyczę dużo zdrówka dla dzieciaczków, a dla mamusi - wytrwałości w tych ciężkich chorobowo czasie.My na szczęście odpukać , nie mamy jeszcze złych doświadczeń z chorobami. Ale myślę , że wszystko może ulec zmianie , jak Kubuś pójdzie do przedszkola.
OdpowiedzUsuńNiedżwiadek wygląda przeuroczo. Twoje stylizacje jak zwykle na wysokim poziomie.
Dziękuję!
UsuńEch, to przedszkole! ;)
Ja od dwóch misięcy regularnie umieram ze strachu. W końcu udało się nam prawie zwalczyć zielonego gluta giganta i niedosłuch zaczął mijać. Szczęśliwa byłam od kilku dni. Aż do dziś, gdy usłyszałam - mamo boli mnie uszko. Fuck! Co jeszcze? Ja się pytam.
OdpowiedzUsuńRozumiem to dobrze. Cała nasza poprzednia jesień i zima tak wyglądała. Z doświadczenia mogę powiedzieć tylko: odstaw mleko!
UsuńI trzymaj się dzielnie.
Posyłam ciepłe myśli.