Jak na poetkę przystało, jestem raczej racjonalistką ;) Pomimo tego, że troska o emocje czy szeroko pojęte życie wewnętrzne stanowi dla mnie sprawę kluczową, a spory zakres wiedzy matematycznej, fizycznej czy ekonomicznej pozostaje całkowicie poza możliwościami mojej percepcji, uważałam się zawsze za osobę twardo stąpającą po ziemi. W niektórych kwestiach - wręcz za naczelnego sceptyka. Głównie tych nienamacalnych.
Dziś nie mogę już z ręką na sercu powiedzieć, że w coś nie wierzę lub uważam za niemożliwe. A ostatni tekst Miry kazał mi się zastanowić, dlaczego tak jest i kiedy to się zmieniło. Z pewnością miało na to wpływ pojawienie się dzieci oraz prawdziwe cuda, których zdarzyło mi się doświadczyć (pisałam o nich m. in. TU i TU), ale nie tylko.
***
Pamiętam, jak jedna z uczestniczek kursu psychoedukacji, w którym uczestniczyłam, opowiadała nam swój sen, który potem się sprawdził. Pomyślałam wtedy, że zmyśliła tę historię, żeby zwrócić na siebie uwagę grupy. Ponieważ była to dodatkowo osoba dość płaczliwa, układał mi się to w całość.
Przez długi czas potrafiłam sobie również racjonalnie wytłumaczyć sny mojego ojczyma. Za każdym razem, kiedy widział w nich zdechłe ryby, w krótkim czasie umierał ktoś z rodziny lub znajomych. Myślałam: przypadek. Ludzie umierają, a ojczym często jeździ na ryby. Łatwo "podciągnąć" czyjąś śmierć pod sen, zbudowany z doświadczeń.
Wydawało mi się to znacznie bardziej logiczne.
Do czasu, aż ryba przyśniła się mi.
***
Stałam w jeziorze, w jaskini. Obok mnie Pan Mąż. Nagle spomiędzy moich nóg wypłynęła ryba. Wystraszyłam się i zaczęłam wołać do męża: - Łap ją! Łap ją. To za wcześnie. Za wcześnie!
Zaraz po przebudzeniu opowiedziałam mężowi ten sen - dlatego, że jaskinia przypominała mi baseny, w których byliśmy na Węgrzech. Pewnie, gdybym tego nie zrobiła, nawet bym go nie zapamiętała, bo zwykle sny umykają mi od razu po otwarciu oczu.
Byłam wtedy w 12.-13. tygodniu ciąży z J.J.-em. Zdrowej, książkowo przebiegającej ciąży. Młody miał się urodzić w połowie maja, jako Byk.
Urodził się w marcu, jako Ryba. Sporo za wcześnie.
***
Także w ciąży z J.J.-em przyśnił mi się szpital. Leżałam na sali, której nie znałam (a byłam wcześniej w placówce, w której planowałam rodzić i wiedziałam, jak wyglądają tamtejsze pokoje), pielęgniarki nosiły mnie na rękach i myły w miednicy, a na łóżku obok leżała młodziutka dziewczyna, właściwie dziecko w ciąży. Żartowałam sobie wtedy, że ten sen to znak, że moja siostra (wówczas 13-letnia) powinna się zacząć zabezpieczać. Wyjaśniłam go sobie jako efekt obaw o nią.
Kilka miesięcy później obudziłam się po cesarce w sali, która wyglądała jak tej pokój ze snu. W najdrobniejszych szczegółach. Pielęgniarki ponosiły mnie i myły, bo nie byłam w stanie się ruszać. A na łóżku obok umieszczono... 14-latkę po porodzie.
***
Nigdy przedtem ani potem nie miałam podobnych doświadczeń. Wciąż nie wiem, jak je rozumieć. Czasami tłumaczę je sobie tak, że przyszły po to, by łatwiej mi było przetrwać ten najcięższy czas, pokonać traumę i spojrzeć na wszystko jako na coś, co i tak miało się wydarzyć. Ale nie wiem nawet, czy faktycznie w czymkolwiek mi to pomogło.
Na pewno jednak otworzyło mój umysł na więcej możliwości.
***
A Wy?
Macie podobne doświadczenia?
Jak je interpretujecie?
Zdjęcia powyżej zrobiła Ola Gałązka podczas urodzin showroom'u. Dziękuję, Olu, uwielbiam je!
Niedźwiadek:
bluza - Beau Loves via Groshki
spodnie - Bobo Choses via Stylepit
czapka - Miamija
trampki - H&M
J.J.:
bluza - Bobo Choses via I Dream Elephants (pamiętajcie o ZNIŻCE na zakupy!)
spodnie - Beau Loves via Groshki
beret - Miamija
trampki - Okaidi
Sny są "krzywym zwierciadłem" naszej codzienności, podświadomości. Oddają też nasze lęki, obawy. Mnie często sprawdzają się sny, które śnią mi się w takim jakby półśnie (np. poranne dosypianie). Zauważyłam też jakiś czas temu, że mam dużą wrażliwość na mojego środkowego syna - gdy coś złego/gorszego/jakiś problem ma się wydarzyć z jego udziałem to śni mi się jakaś niedobra sytuacja z średnim synem. Ostatnio śniło mi się, że mąż go zgubił na spacerze, a na drugi dzień miał jechać na wycieczkę z przedszkola - może wyszłam na "idiotkę", ale powiedziałam jego Pani żeby go pilnowała bardziej niż zwykle bo miałam zły sen. Zrozumiała :-) Może z tym zgubieniem dziecka to moja obsesja, ale wolę dmuchać na zimne :-o
OdpowiedzUsuńTo, że sny są zwierciadłem naszej codzienności i naszych lęków przemawia do mojego racjonalizmu :) Też czasami niektóre odczytuję jako ostrzeżenie przed czymś i dmucham wtedy na zimne.
UsuńDwójka łobuzów nie rozwinęła mojego szóstego zmysłu w ramach snu - snu raczej mniej niż wcześniej, przed nimi ;) ALE mam 2 małe ALE. ALE nr_1: Zakochana i niepewna przyszłości wyśniłam szczęśliwe zakończenie. ALE nr_2 Pobudka po cesarce z histerycznym płaczem, że coś ważnego mi odebrano, zabrano, gdy nie byłam przytomna i jestem taka pusta, taka BEZ....
OdpowiedzUsuńCzy wierzę, że sny mają znaczenie? Tak. Teraz - zwłaszcza sny moich dzieci.
Pozdrawiam, gratuluję "czuja" :)
Dziękuję, nie wiem, czy to "czuj", właśnie przez ten sceptyzm. Ale faktycznie staram się zwracać uwagę na sny J.J.'a. Prawie co rano pytam go, o czym śnił, a on bardzo lubi opowiadać :)
Usuńpiękne zdjęcia, stylizacje czadowe! :)
OdpowiedzUsuńAz mnie ciarki przeszły... Ja się boję takich snów i jak mi się przyśni coś niepokojącego, to odwracam od tego swoją uwagę wszelkimi sposobami. Mojej teściowej często się śni coś "proroczego". Mamy z mężem strategię szydzenia z tego. Szydzimy żeby wstydziła się opowiadać. Nie chcemy tego słuchać. Ze strachu.
OdpowiedzUsuń