Nasza ostatnia wycieczka do Włoch trwała prawie dwa tygodnie, była w pełni zorganizowana, odbywała się dzikim pędem i w ogromnym upale. Przywieźliśmy z niej tonę makaronów (część z nich wciąż robi za ozdoby w naszej kuchni), kilka buteleczek oliwy z oliwek, ostrą neapolitańską przyprawę, której nie byliśmy w stanie używać ;), rzymski ser twardy jak kamień i... J.J.'a :P Teraz - starsi o sześć lat, z dwójką dzieci, nieco zmęczeni codziennością - chcieliśmy po prostu odpocząć, wyluzować, rozkoszować się chwilą. Bergamo zamarzyło nam się już dwa lata temu, ale bałam się latać w ciąży, a potem z malutkim Niedźwiadkiem, a potem... cóż, wciąż boję się latać. Na szczęście Pan Mąż nie boi się wcale, więc w chwili grozy mogę sobie pozwolić na to, by zamknąć oczy i liczyć na niego ;) Decyzję podjęliśmy spontanicznie, dosłownie z dnia na dzień. Rezerwujemy lot, hotel, nic nie planujemy. Będzie dobrze i już.
I było :D
Najpyszniejsze pizze i sery, lemoniada i wino, hotelik w samym środku Citta Alta, szumiąca pod oknami fontanna, temperatury idealne na niespieszne spacery, zachwycające kościoły, zamki, ludzie. Widoki z tarasów i funikularów. Rośliny. Alpy w oddali. Jednolite dachy. To, co widzieliśmy my, to jedno. Ale podróże z dziećmi - sami to wiecie - dają jeszcze inną perspektywę. Pozwalają dostrzec rzeczy wcześniej niezauważane, nieistotne lub traktowane jako oczywiste.
J.J. był już z nami w Portugalii, ale miał wtedy 2,5 roku i wcale tej wyprawy nie pamięta. Tym razem doświadczał świadomie i bacznie wszystko obserwował. W centrum jego zainteresowań znajdowały się oczywiście wszelkie środki transportu: od samolotu przez pociąg, którym pojechaliśmy do Mediolanu, po funikular, który chciał prowadzić. Przeżywał też Grand Prix oldschool-owych aut i motocykli, ścigających się wokół murów starego miasta. Zajadał się lodami, zapalał setki świeczek we wszystkich kościołach, wsiadał na wszystkie skutery, zainteresował się po raz pierwszy różnicami w kolorze skóry i z ciekawością przyjął moje wyjaśnienia, co było fajną lekcją tolerancji. Kiedy zaś poczuł przychylny klimat, ściągał na siebie uwagę ludzi wokół. A że czuł ten klimat praktycznie cały czas... :)
Muszę przyznać, że początkowo zwracałam mu uwagę, by zachowywał się przyzwoicie. Nawykowo po prostu. Ale po chwili ustępowałam. To była taka miła odmiana. Że na moje głośne, ruchliwe, rozśpiewane, rozbiegane dziecko nikt nie patrzył z pretensją i zniecierpliwieniem, za to wszyscy się do niego uśmiechali, a nawet zachęcali do dalszych psot. Już drugiego dnia naszego włoskiego weekendu i J.J., i Niedźwiadek biegali po mieście boso, chlapali się w kałużach, tańczyli na ulicy, a potem także przed mediolańską katedrą, krzyczeli radośnie i ogólnie rzecz biorąc 'wariowali'. Ktoś coś mówił, że w Polsce jest dzieciokracja?! Jeśli tak, to co powiedzieć o Włoszech?! ;)
Niedźwiadek wszedł już w fazę naśladownictwa, więc dotrzymywał bratu kroku, w ramach swoich możliwości. Zazwyczaj szaleństwa chłopaków mnie wykańczają i obawiałam się, że wrócę z tych miniwakacji bardziej zmęczona niż wypoczęta. Ale tak się nie stało. Udzielił mi się ten luz, ta pełna akceptacja dziecinności dzieciaków i nagle sama poczułam się swobodniej.
Trochę mi brakowało przewodnika, czasami miałam ochotę wrócić do ścisłego planu dnia, ale za chwilę znów doceniałam to, że nam się nie spieszy i niczego nie musimy. Że możemy bez końca odpalać te świeczki, zrobić sobie piknik na skwerku, obejrzeć wyścigi, pokarmić gołębie na placu katedralnym czy potańczyć w kałużach przed Zamkiem Sforzów.
Chyba nie muszę Wam mówić, że było cudownie! ;)
szare szorty Niedźwiadka, jasne jeansy J.J.'a, granatowe sandały, szary sweterek - Zara
topy w stylu Loud Apparel - made by mama
jeansy Niedźwiadka - Next
bermudy jeansowe J.J.'a - Rebus
bluza żółta, gumowe trampki - F&F
kapelusz - Pepco
czapka - Cropp
trampki - Okaidi
sandałki Niedźwiadka - no name
Pan Mąż:
czarny t-shirt - One Mug a Day
kapelusz, spodnie - H&M
longsleeve - Reserved
bermudy - Marks&Spencer
adidasy - Adidas (dzięki, Aga :*)
sandały - Zara
Pan Mąż:
czarny t-shirt - One Mug a Day
kapelusz, spodnie - H&M
longsleeve - Reserved
bermudy - Marks&Spencer
adidasy - Adidas (dzięki, Aga :*)
sandały - Zara
piekne zdjęcia :) i jacy cudowni modele :) Zazdraszczam okropnie bo kocham Italię :)
OdpowiedzUsuńDzięki. Nam teraz śni się Irlandia...
UsuńPięknie! Italię kocham! Wybraliśmy się w zeszłym roku. Autem. 14 godzin. Będąc u kresu wytrzymałości powiedziałam, że jeżeli ten kraj nie będzie wart moich męczarni, to strzelę sobie w łeb. Włochy są warte nawet 24 godzin podróży:-)Uwielbiam ten klimat.
OdpowiedzUsuńKochana.... ja autobusem jeździłam po 27 czasem nawet 30 godzin! :P
UsuńWariatki!
UsuńHehehe, te nasze 2 tygodnie też były autobusowe.
Rewelacyjne foty!!! Chcę jeszcze!!! Na pewno coś tam jeszcze masz! Dawaj!
OdpowiedzUsuńNie kuś ;)
UsuńTo i ja przyłączam się do prośby bo zdjęcia są po prostu przepiękne! Uwielbiam takie klimaty :)
UsuńDorzucone :)
Usuńohh uwielbiam włochy <3<3 Mediolan akurat mniej ale... i tak moja miłość to będzie chyba na zawsze <3 7 lat wakacji tam spędzałam po 2,3 miesiące... piekne wspomnienia
OdpowiedzUsuńJa po tych dwóch razach stwierdzam, że najbliższa jest mi Siena i właśnie Bergamo.
UsuńFajne zdjęcia. Czekam na więcej. A wyjazd do Włoch mi się marzy ale to raczej w przyszłym roku dopiero
OdpowiedzUsuńBędę trzymała kciuki za to, żebyście pojechali już z obiema dziewczynkami :)
UsuńPiękne zdjęcia, piękna pamiątka - będą piękne wspomnienia :)
OdpowiedzUsuńOj, tak :)
UsuńWłochy to moje marzenie. Z roku na rok przekładane niestety, ale pojedziemy tam na pewno!!!!
OdpowiedzUsuńWarto zaryzykować, serio. Naprawdę można podróżować za przyzwoita cenę, jeśli się samemu wszystko porezerwuje. Internet oferuje teraz tyle porównywarek cen, że jest w czym wybierać :)
UsuńCiesze się ze udało sie odpocząć. Mowisz ze poczuliscie klimat i dzieci tez i tak byc powinno )W Caorle codziennie 13-16 sklepy, urzedy itp pozamykane,w oknach białe markizy zaciągnięte to dopiero chillout. Brakowało mi muzyki na ulicach , nie wiem dlaczego mysłam ze Włosi sa głosni a tu własnie nie, cisza spokój celebracja odpoczynku. Ale Mediolan duze miasto duzo turystów to pewnie sjesta nie obowiozuje tam
OdpowiedzUsuńZdjecia maja magie sa cudne. Dzieki za pokazanie ich nam .
W Mediolanie byliśmy chwilkę, już po sieście, więc nawet nie wiem, jak to tam wygląda. Bergamo faktycznie się chilloutowało. A my z nim :D
UsuńZdjęcie we czwórkę najlepsze - ale z Was fajowa rodzinka! przy następnym wyjeździe 'gdzieś' muszę wykorzystać ten Twój sposób na luz - a niech połazi boso, niech będzie brudny, głośny i w ogóle - czasem trzeba :D
OdpowiedzUsuńP.S. Twój Pan Mąż to wygląda jak BRAT chłopaków nie tata !! :D
Hehe, z rodzinką podobno najlepiej na zdjęciu ;)
UsuńPan Mąż faktycznie nieco dzieciuchowaty, ale mam nadzieję, że ja nie wyglądam, jakbym też jego urodziła :P
Nie no nie rozśmieszaj mnie :D
UsuńCudne dzieciaczki :* do wycałowania :D No i śliczne zdjęcia całej rodzinki <3
OdpowiedzUsuńRzadkość :)
Usuńzazdroszczę !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!cudna fotorelacja !!!!!!!!! Włochy kocham !
OdpowiedzUsuńPakuj dzieci i jedź!
UsuńCała rodzinka na zdjęciu - niemożliwe, a jednak! Zdjęcia cudne, chłopaki szaleńczo rozbrykane, ale o to chodzi! Luz! Patrząc na Wasze foty, już nie mogę się doczekać moich włoskich wakacji, już został niecały miesiąc...
OdpowiedzUsuńFajowo! Życzę samej radości!
UsuńWiesz co, te zdjecia sa fantastyczne! Co jedno to lepsze, ze az oko sie cieszy. I dusza. :)))
OdpowiedzUsuńUsłyszeć to od ciebie, to wielki komplement. Dziękuję :*
UsuńAle Wam zazdroszczę!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że to stymulująca zazdrość :)
UsuńMam nadzieję, że to nie jedyny post będzie - zdjęcia fantastyczne!
OdpowiedzUsuńI topy genialne Ci wyszły - jak zawsze :)))
Dzięki, z topów jestem dumna. Ze zdjęć zresztą też ;)
UsuńNie planowałam zanudzać Włochami. W końcu to tylko 4 dni...
Włochy mają klimat, chociaż najbardziej Toskania ...
OdpowiedzUsuńświetnie, że zdecydowaliscie się na włoskie wakacje i widać po fotkach, że bylo wakacyjnie, sielsko... i jak zawsze u was, modnie i wygodnie :)