wtorek, 17 października 2017

10 steps to raise a confident kid






Żadne dziecko nie rodzi się pewne siebie. To, że niektóre wydają się mieć większe predyspozycje do wychwytywania na swój temat raczej tych budujących opinii niż inne, to wypadkowa wielu czynników. Nawet jednak dziecko, które w każdej pochwale wietrzy podstęp i każde swoje drobne niepowodzenie traktuje jak koniec świata, można pewności siebie... nauczyć! Czy może trafniej - da się tę pewność u niego wyćwiczyć. Tak samo jak można wytrenować optymizm czy empatię. Nie liczcie jednak na to, że zmiana nastąpi szybko, możecie dostrzec ją za rok, dwa, albo przekonać się dopiero za lat dwadzieścia, że faktycznie zrobiliście jako rodzice dobrą robotę w tym zakresie. Moja świadoma praca z J.J.-em trwa (tak, wciąż trawa i będzie pewnie trwała, dopóki nie wyprowadzi się z domu, a może i dłużej) ponad trzy lata, jej pierwsze, raczej drobne efekty zaczęłam zauważać dopiero półtora roku temu, większe - widzę od kilku miesięcy. Piszę to, żebyście widzieli, że metody, które za chwilę opiszę, to nie magiczne zaklęcia, a długofalowa inwestycja. 
Ale w sumie... co nią nie jest w macierzyństwie?

Tyle tytułem wstępu, teraz przechodzimy do konkretów: 

10 NIEZAWODNYCH SPOSOBÓW 
NA WYCHOWANIE CZŁOWIEKA, KTÓRY ZNA SWOJĄ WARTOŚĆ


1. Lustro, które kocha

Dzieci przeglądają się jak w lustrze w naszych opiniach o nich, zwłaszcza tych negatywnych. Nie tylko naszych zresztą. Pozostałych członków rodziny też, a potem w opiniach kolegów, koleżanek, sąsiadów, nauczycieli i innych. Widzą się tak, jak są opisywani. Pamiętacie ćwiczenie z jabłkiem, swego czasu popularne w internetach? Niby wiemy, że słowa mogą trwale ranić, ale jak często sięgamy mimo to po "ty zawsze", "ty nigdy" czy kategoryczne "jesteś..."? Szczególnie wobec dzieci, które muszą wszystkiego setki razy spróbować. Słowa takie przyklejają się do nich jak plasterki z Ikei - ciężko je potem odkleić bez pozostawienia śladu. W praktyce podkopujemy dziecięcą pewność siebie. Co z tego, że robimy to śliczną, małą łopatką? Dziura i tak powstanie. A przecież chcemy, żeby mały człowiek na tym właśnie gruncie budował siebie, prawda? 
Bądźmy więc lustrem, które kocha i:
- ocenia tylko dane zachowanie dziecka w danej chwili, nie generalizując,
- nie tworzy samonapędzającej się spirali (dziecko, które stale słyszy na swój temat to samo, np. że jest złośliwe, zaczyna po jakimś czasie zachowywać się zgodnie z tym, co mu się przypisuje, bo wydaje się to znacznie łatwiejsze niż walczenie z tą opinią),
- rozmawia o przyczynach niepokojących zachowań, ZAWSZE.
Dziecko, które nie jest stale kategoryzowane, uczy się, że posiada cały, szeroki repertuar różnych cech, pozytywnych i negatywnych, i samo, instynktownie będzie z niego wybierać te, które lepiej mu służą, np. zyskują aprobatę bliskich mu osób czy ułatwiają odnalezienie się w społeczności.  
Jako lustro, które kocha, odbijajmy też śmiało:
- bezwarunkową akceptację,
- aprobatę pozytywnych zachowań,
- dumę.

Lustrzana sztuczka: Mów dziecku, jak bardzo jest do Was-rodziców podobne. Kocha Was i podziwia, więc będzie to sobie zaliczać na plus.

2. Adwokat za free

Nawet jeśli sami dbamy o to, co mówimy do naszego dziecka, nie jesteśmy w stanie uchronić go przed opiniami innych ludzi. Powinniśmy jednak w każdej sytuacji pełnić rolę jego adwokata z urzędu. Niezależnie od tego, czy wypowiada się rodzona babcia, czy obca pani w kolejce przed nami. Jeśli dana osoba nie ma racji, sprostujmy to grzecznie, OD RAZU i najlepiej przy dziecku. W ten sposób uczymy je asertywności i udowadniamy, że to, co mówią o nim inni, wcale nie oznacza z automatu, że to prawda. Śmiało mów np.: "To nieprawda, że jesteś niegrzeczny, wiem, że chciałeś tylko pobiegać po schodach" albo "To nieprawda, że jesteś agresywny, przecież każdy by się w końcu rozzłościł, gdyby ktoś się z nim drażnił tak, jak ciocia z tobą."
Jeśli opinia jest prawdziwa, bo nasze dziecko w danej sytuacji faktycznie: robi na złość, pyskuje, szturcha tę panią w kolejce* (*niepotrzebne skreślić), jako jego adwokat wchodź w szczegóły i tłumacz, dlaczego postępuje tak, a nie inaczej, i tego również pozwól mu posłuchać. Powiedz łagodnie: "Zawsze jest taki zdenerwowany po powrocie ze szkoły, wybuchają wszystkie te emocje, których nie wyraził w ciągu dnia, poprzytulamy się, wypije kakao i za jakieś dwie godziny zupełnie mu przejdzie" albo "Wiem, że się nudzisz w tej kolejce, ja też, i ta pani przed nami też. Każdy chciałby jak najszybciej zrobić zakupy i wrócić do domu. Ale jak będziemy się szturchać, to wcale tego nie przyspieszymy. Chciałbyś, żeby ten pan, który za nami stoi, zaczął teraz z nudów szturchać ciebie?" 
Dlaczego warto wygłaszać te gadki? Bo dostrzeganie tych mechanizmów pomaga dziecku zrozumieć siebie i swoje uczucia, a w efekcie - pomaga w samoakceptacji. Dobrze jest wiedzieć, że złość bierze się z czegoś konkretnego, nie dlatego, że to ono-dziecko jest złe. 

3. Przykład z góry

Cóż, jeśli chcemy wychować człowieka, który zna swoją wartość, musimy najpierw postarać się sami tacy być. Wiecie doskonale, że dzieci najszybciej i najskuteczniej uczą się, naśladując. Obserwując naszą asertywność czy to, jak bronimy swoich racji lub przekonań, będą - oczywiście w miarę swoich możliwości - postępować podobnie. Nie bójmy się zatem mówić przy nim, że czegoś nie lubimy, na coś się nie zgadzamy lub w czymś nie weźmiemy udziału. Nie zabiegajmy o niczyją uwagę na siłę. Nie zmieniajmy się pod czyjeś dyktando. Miejmy szacunek dla samych siebie. Wówczas i nasze dziecko będzie siebie szanować. Nie obawiajmy się też popełniania błędów i przegrywania. Radzenia sobie z takimi sytuacjami bez uszczerbku dla samoakceptacji dzieci najlepiej nauczą się właśnie od nas. Pokażmy im, że każdy błąd warto próbować naprawić, a po porażce - można się podnieść, spróbować raz jeszcze lub zmienić kierunek i odnieść sukces na innym polu. Co wcale nie znaczy, że nie wolno nam się smucić czy płakać. Wolno. A nawet trzeba. Żal to - obok złości - uczucie, z którym dzieciom najtrudniej jest sobie radzić. Warto uświadomić im, że to nic wstydliwego, każdy ma do niego prawo, a odczuwając go, wcale nie staje się słaby. 

(Jak nauczyć dzieci korzystania z żalu, napiszę w osobnym poście.)    

4. Docenianie

Pamiętacie, jak to jest na początku? Chwalimy dziecko właściwie za każde ,,osiągnięcie”: pierwszą zjedzoną marchewkę, nowe słowo, choćby nie brzmiało jak słowo, wieżę z pięciu klocków, rysunek foki, który nawet nie jest ładny. Bo tym, co rzeczywiście doceniamy, nie jest efekt, a wysiłek, próba zdobycia kolejnych umiejętności, ciekawość świata. Potem jednak dziecko dorasta, a my - przy czym z jego punktu widzenia dzieje się to nagle i niespodziewanie - uznajemy wiele z tych rzeczy za normę, przestajemy zauważać, a ono nie rozumie dlaczego. Przecież nadal robi to wszystko tak samo, a nawet lepiej. Nie ma się co dziwić, że u dzieci 5-6-letnich, których to najczęściej dotyczy, a które w dodatku zaczynają się same porównywać z innymi, poczucie bycia ważnym leci nagle na łeb, na szyję. Doceniać i zauważać (właściwie wystarczy zauważać, bo dla dziecka to już docenienie) trzeba to, co wydaje się oczywiste: że zgodnie bawił się z bratem, że posprzątał pokój, że podczas zakupów pamiętał o maśle, że nie przeszkadzał, kiedy wykonywaliśmy ważny telefon, że się spakował. Ale UWAGA: tu wcale nie chodzi o pochwały! TYLKO i AŻ o powiedzenie: "Dziękuję, że byłeś cicho, kiedy rozmawiałam z panią Agnieszką, bardzo mi to pomogło" albo "Lubię patrzeć, kiedy się razem bawicie". Dzieci, które czują się widziane, łatwiej odnajdują się we własnej skórze. Te zaś, które nie są widziane, próbują ściągnąć na siebie uwagę w inny sposób, np. prowokując kłopoty. 

5. Inność - mocna strona

Każde dziecko jest inne, a naszym-rodziców zadaniem jest wspierać je w tej inności i akceptować z całym arsenałem wyjątkowych cech i upodobań. Z doświadczenia wiem, że swoją inność większość dzieci odczuwa dopiero w okolicach pierwszych klas szkoły podstawowej. Wcześniej wie oczywiście, że ma swoje ulubione zabawki czy smaki, rodzaje aktywności czy słówka, ale jeśli nie jest mu to przez nikogo wytykane i jeśli nie jest z nikim porównywany, uważa to po prostu za normalne zjawisko, czyli tak jak być powinno. W szkole relacje między rówieśnikami są już bardziej intensywne, dzieci same zaczynają się porównywać i oceniać. To sprawdzian dla nas i tego, jakiego człowieka ukształtowaliśmy do tej pory - czy jest tolerancyjny, jakie rzeczy lub cechy dostrzega w innych ludziach, co jest dla niego istotne, czy ma np. potrzebę podobania się innym za wszelką cenę, czy niekoniecznie, czy jest gotowy na kompromisy. Kolejnym krokiem w rozwoju będzie wypracowywanie sobie pozycji/znajdowanie swojego miejsca w grupie. Dziecko, które zna swoje mocne strony i lubi swoją inność, może właśnie na tym budować. Tu jednak dwie UWAGI:
* Warto zawczasu porozmawiać z dzieckiem także o jego słabszych stronach, lękach czy sytuacjach, w których czuje się niepewnie. Można je nawet "przerobić" w domu. U nas świetnie sprawdza się m. in. odgrywanie scenek - problematycznych sytuacji i próby radzenia sobie z nimi w tych "bezpiecznych" warunkach.  
* Nie każde dziecko potrafi obronić swoją inność przed innymi, ale to wcale nie znaczy, że ma z niej rezygnować. Warto podsunąć mu odpowiednie autorytety lub wzorce, które cieszą się powszechnym uznaniem i na które może się powołać, kiedy nie będzie czuł się dość pewnie, np. J.J. nie raz bronił przed kolegami swoich długich włosów, powołując się na znanych piłkarzy.   

6. Marzenia

Dlaczego zachęcanie do marzeń pomaga dzieciom poznawać i lubić siebie, pisałam TUTAJ. Zwróćcie uwagę zwłaszcza na akapit o programowaniu dziecięcych mózgów na sukces.
 
7. Samodzielność, wybór i ryzyko

Dzieci, którym się pozwala, które mogą skosztować samodzielności, nawet za cenę ryzyka (oczywiście w granicach rozsądku!), zyskują poczucie kontroli nad własnym życiem, zdobywają też przy okazji jedną z najważniejszych życiowych kompetencji - potrafią dokonać wyboru, a tym samym - podjąć świadomą decyzję, i uczą się ponosić jej konsekwencje. Chyba nie trzeba tłumaczyć, jak pozytywy wpływ ma to na samoocenę. 
Tu (znowu) UWAGA: to do nas należy danie dziecku wyboru, dostosowanego do jego możliwości (żółta bluza czy niebieska? płatki czy kanapka z serem?), podobnie jak stworzenie warunków jego samodzielności, np. jeśli przygotujemy mu buty na rzep, spodnie na gumce i koszulkę odwróconą na właściwą stronę, szybciej ubierze się samo i będzie z siebie dumne, chętniej odłoży zabawki na półkę, do której sięga itd.

8. Savoir-vivre

Nauka reguł, zwykłej uprzejmości, zachowań, które są społecznie akceptowalne to jeden z najlepszych kierunkowskazów, jaki możemy postawić dziecku na drodze. Niestety dziś coraz mniej doceniane. Tymczasem to właśnie kindersztuba wyznacza bezpieczny szlak w relacjach międzyludzkich, który okazuje się potrzebny zwłaszcza w kontaktach z obcymi. Dziecko, które wie, jak należy się w danej sytuacji zachować, co powiedzieć, co zrobić, komu może, a komu lepiej nie ufać, na co pozwolić, a na co się absolutnie nie zgadzać, będzie się czuło pewniej choćby tylko z tego powodu.

9. Tulenie

Dotyczy to również starszych dzieci. Okazywanie uwagi i miłości poprzez gesty i kontakt fizyczny jest równie ważne, a może nawet ważniejsze niż słowa. Istnieje wiele badań, które udowadniają, że dzieci, które się przytula, głaszcze, całuje, gilgocze itd. rozwijają się lepiej i szybciej, są bardziej kompetentne społecznie, w tym właśnie - bardziej pewne siebie. Podobno już 10 przytuleń dziennie może poprawić jakość naszego życia, a 15 sprawia, że odczuwamy szczęście, nawet jeśli nie mamy ku temu innych, obiektywnych powodów. Niestety podobnie jak w przypadku doceniania, tak i tulenia nie szczędzimy głównie małym dzieciom, a przy starszych wycofujemy się z tego. Niesłusznie. To nieprawda, że duże dziecko nie chce, czy się wstydzi, prędzej symuluje takie odczucia, bo są mu one wmawiane i sądzi, że powinno je mieć. Nie musisz przecież tulić czy całować syna przy kolegach czy na ulicy. Ze starszakiem możesz wypracować nową rutynę, np. kwadrans drapania po pleckach po powrocie ze szkoły albo głaskanie włosów przed snem.

10. Tablica chwały

Powieś ją w pokoju dziecka albo np. w kuchni i pozwól mu przyczepiać do niej wszystko, co dla niego ważne: pracę plastyczną, z której jest dumny, dyplom z półkolonii, autograf gwiazdy, bilet z Legolandu, zdjęcie, które lubi, pocztówkę od przyjaciela z wakacji. To symbole sukcesów i radości. Dobrze mieć je na widoku. 
Taka tablica przydaje się także dzieciom, które nie mają problemów z pewnością siebie - po to, żeby trenowały ustalanie priorytetów.     


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za Wasze opinie :)