środa, 22 lutego 2017

don't say that

Planowałam napisać ten post jako suplement do tekstu o nadwrażliwych dzieciach, po tamtej publikacji pytaliście bowiem najczęściej o dwie kwestie: 
- jakie słowa działają na wrażliwca jak płachta na byka
oraz
- jak budować pewność siebie u tak wyjątkowego dziecka.

Po kolei zatem. 
Lista drażniących powiedzonek nie jest na szczęście długa, ale też - na nieszczęście - większość z nich wypowiadamy automatycznie, bez refleksji i mając jak najlepsze intencje. Dlatego zaskakuje nas mało przyjazna reakcja dziecka, choć to właśnie ona jest często kompasem, wskazującym jedyną słuszną północ. Najlepiej nie sięgać po poniższy repertuar nigdy, niezależnie od tego, czy rozmawiamy z bardziej, czy mniej emocjonalnym maluchem, z nastolatkiem, czy z dorosłym.

Nie mówmy "Nie martw się"
Nadwrażliwe dzieci martwią się wszystkim, i to na zapas, ale takie zdanie nie sprawi, że zdejmiemy im ten ciężar z barków. Nie pomoże. Jedyne, co im w ten sposób przekażemy, to że ich martwienie się nie jest mile widziane lub że NAM wydaje się bezsensowne. Efekt: będzie się martwić nadal, ale będzie to ukrywać i prawdopodobnie także wstydzić się swoich emocji. Nie o to nam przecież chodzi, prawda?
Co zatem zamiast?
"Czym dokładnie się martwisz? Co według ciebie może pójść nie tak? A jakbyś chciał, żeby się sprawy potoczyły? Czy możesz zrobić coś, żeby tak właśnie było? Czy ja mogę ci pomóc?" 
Po co te wszystkie pytania i analizy? Ano, po to, że w 93,7% przypadków to, co omówione, przerobione, wyobrażone zwyczajnie przestaje martwić w takim stopniu jak przedtem, a być może nawet przestanie martwić wcale. Pisałam już o oswajaniu lęków. Tu działa podobny mechanizm. 

Nie mówmy "Będzie dobrze"
Serio, kogo to nie wkurza? Kiedy wyrywa mi się takie automatyczne pocieszenie, pierwsze co słyszę od J.J.'a, to: skąd to wiesz? Rzecz w tym, że nie wiem i nie mogę tego wiedzieć na pewno. O ile dorosłemu mogą wystarczyć pobożne życzenia lub rachunek prawdopodobieństwa, o tyle dziecko (i to nie tylko to bardziej wrażliwe) potrzebuje 200% pewności. 
Co więc zamiast?
"Przyłożyłeś się do tego, a to już połowa sukcesu."
"Pamiętaj, że zawsze można spróbować jeszcze raz."
"Będę trzymać za ciebie kciuki."
"Wierzę w ciebie."
"Jestem dumna z tego, jak bardzo się starasz."
Lub coś bardzo podobnego, stosownego do sytuacji. Przyznajcie: takie słowa to najlepsze wsparcie, prawda? Sami chcielibyśmy je nieraz usłyszeć.

Nie mówmy "No, dawaj, dawaj"
Ani nie używajmy żadnych innych tego typu zachęceń do aktywności. Czasami pomagają w trakcie (np. podczas zawodów sportowych), ale nigdy przed podjęciem działania. Wręcz przeciwnie. Nadwrażliwe dziecko odczuwa je jak dodatkową presję, która wcale nie jest mu potrzebna. I tak samo stawia sobie wysoko poprzeczkę. NIGDY też nie zmuszajmy dziecka do przełamywania swoich barier właśnie w tym, wybranym przez nas momencie. Żeby w ogóle móc je przełamać, musi czuć się bezpiecznie. Żeby czuć się bezpiecznie, musi wiedzieć, że ma prawo się wycofać lub nie podjąć działania.
Co zamiast?
"Masz ochotę spróbować?"
"Och, to wydaje się świetną przygodą! Może spróbujesz?"
"Chciałbyś zrobić to sam?"
Za którymś razem odpowie "tak" i to będzie nasz wspólny sukces. 

Nie mówmy "No coś ty! To łatwe"
Chyba, że robił to milion razy i wiemy na 200%, że to dla niego łatwizna. Wtedy tak, ciepło, serdecznie i przypominając, że robił to milion razy. Ale nigdy na etapie nauki i prób, nigdy na początku drogi. Dlaczego? Bo informacja, że coś dla dziecka trudnego, powinno być naszym zdaniem łatwe, sprawia, że czuje się gorsze, niezdolne, oceniane.
Co zatem zamiast?
"Co konkretnie sprawia ci trudność?"
"Często jest tak, że trzeba się wiele razy pomylić, zanim się nauczysz. To normalne." 
"Pamiętaj, że nie musisz się spieszyć." 
Każdy ma swoje tempo przyswajania umiejętności i z pewnością przyjdzie mu to łatwiej w przyjaznym środowisku, które nie narzuca odgórnych norm.  
 
Nie mówmy "Musisz..."
Strasznie łatwo wpaść w tę pułapkę, bo chcemy przyswoić dziecku pewne zasady, czy to domowe, czy savoir-vivre, czy jeszcze inne, ułatwiające mu funkcjonowanie w społeczeństwie. Nagle, zanim się w ogóle zorientujemy, zamiast zasad stosujemy przymusy, a te - zupełnie słusznie - rodzą bunt i niczego nie uczą.
Co zamiast?
Przykład. 
Dawanie dobrego przykładu to najlepsze co możemy zrobić dla naszego dziecka. Ale uwaga: dobrego nie znaczy idealnego, nic z tych rzeczy. Bądźmy prawdziwi. Bądźmy sobą. Niczego nie udawajmy. Kiedy coś nas złości, złośćmy się, ale mówmy dziecku, co i dlaczego tak na nas działa. Kiedy się czegoś boimy, przyznajmy się do tego. I do tego, że czegoś nie umiemy, nie wiemy, nie znamy. Jeśli chcemy, żeby nasze dziecko próbowało, próbujmy. Przyznawajmy się do błędów, przepraszajmy za nie i naprawiajmy je. W końcu to my jesteśmy dla naszego dziecka drogowskazem, a nie jakiś tam przymus.     
spodnie - Bobo Choses via Miss Lemonade
 kurtka - No Added Sugar via Groshki
rękawiczki - Mini Rodini
buty - Bartek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za Wasze opinie :)