środa, 29 października 2014

hit list for The Bear

Dawno już nie było tu notki, poświęconej wyłącznie dobrom materialnym ;) Najwyższa zatem pora to nadrobić. Właściwie wszystkie rzeczy, które chcę dziś pokazać, już Wam gdzieś u nas na pewno mignęły, czy to na zdjęciach z poprzednich postów, czy to na Insta, czy na fanpejdżu (i - co więcej - z pewnością jeszcze nie raz migną). Ale tym razem poświęcę im odrobinę uwagi. 




Melaminowy komplet naczynek Love Mae to zauroczenie od pierwszego wejrzenia. Ze swoją dziką, indiańsko-leśną grafiką jest jak stworzony dla Niedźwiadka. A że jego rozwój motoryczny i poznawczy wszedł na kolejny poziom, szukałam dla niego przede wszystkim talerza z podzieloną przestrzenią, aby nie tylko czuł, ale też widział, że próbuje różnych pokarmów, a także cięższych sztućców i otwartego kubeczka. Produkty tej marki (przeurocze zresztą) można kupić w Polsce w sklepie Dziuki, ale ponieważ tego kompletu akurat nie mieli, zamawiałam go bezpośrednio na australijskiej stronie. Cenowo wyszło podobnie, a naczynka były u nas w ciągu dwóch tygodni.

Na markę Cherry Papaya Kids zwróciłam uwagę latem, kiedy wypuścili serię koszulek z grafiką, przedstawiającą lody. Już wtedy mnie urzekli, ale kolekcja wydawała mi się mimo wszystko zbyt dziewczęca. W tym sezonie jest już zupełnie inaczej. Mogłabym przygarnąć dla chłopców prawie wszystko (gdyby J.J. nie miał aktualnie fazy żywej niechęci do różu), ale ostatecznie zdecydowałam się na wzór, który jako pierwszy wpadł mi w oko bezapelacyjnie. No, bo sami powiedzcie, czy ten konik na patyku nie jest cudowny? Czy to nie kwintesencja beztroskiego dzieciństwa, szalonych pomysłów i przygód? W Polsce do kupienia w Bananaz

Jesienne kocyki Effii ze zwierzakami to po prostu hit. Podobają mi się absolutnie wszystkie. Długo wahałam się między jeżem, wilkiem a wiewiórką. Wybrałam tę ostatnią (przyznaję), żeby trochę wyjść poza ramy dotychczasowych motywów, po które sięgałam dla Niedźwiadka. Ale tylko trochę. Bo kolorek jest już bardzo, bardzo jego. Kocyk jest nieduży, co akurat dla nas stanowiło mocny argument na "tak", bo Niedźwiadek jest strasznie przytuliński i gdyby mógł, najchętniej ciągałby za sobą wszędzie pełen zestaw: pluszaka, poduszkę, pieluszkę, kocyk i najlepiej jeszcze jakieś autko. Kocyk jest miękki i ciepły (ale nie gruby i zimowy), więc doskonale się sprawdza podczas jesiennych spacerów, a Niedźwiadek może sobie też chodzić z nim pod pachą, nie ryzykując potknięcia. 

Drewniany słonik to teoretycznie zabawka do samodzielnego pomalowania przez starsze dzieci, ale mi podoba się w wersji saute. Wygina się i daje ciągnąć za ogon. Niedźwiadek zabiera ją do lasu i na podwórko. Próbował też do samochodu, ale Pan Mąż się zbuntował w obawie o tylną szybę. Bo wiadomo, że słonie ciężko biegają ;) Zestaw kupiłam w Tigerze. Dołączone farbki J.J. zużył w pół godziny do namalowania karykatur wszystkich członków rodziny. 

O czapkach Miamija chyba już wspominałam, ale nie zaszkodzi raz jeszcze, bo gorąco tej marce kibicuję. Dla mnie są odkryciem sezonu. Czapki są ręcznie malowane. Szyte z niebanalnych, bardzo przyjemnych w dotyku tkanin, i to szyte perfekcyjnie. A do tego wykończone elementami z grubej, postarzanej skóry. Wygląda to wszystko bardzo vintage i nie sposób nie ulec ich czarowi. Najchętniej widziałbym chłopaków w roli dożywotnich ambasadorów Miamija ;)

Smoczek dentystyczny Suavinex (duży wybór TU) - drażliwy temat. Kiedy kilka tygodni temu po niemal trzymiesięcznej przerwie Niedźwiadek z powrotem sięgnął po smoka, byłam skonsternowana. Najpierw myślałam, że to zęby, potem okazało się, że po prostu znów go potrzebuje. Tymczasem w domu mieliśmy już tylko jeden, dla niemowląt i zaczęłam się obawiać o niedźwiadkowy zgryz. W końcu zapytałam o zdanie dentystkę, która poradziła kupno smoczka dentystycznego. Nie polecała mi żadnej marki, więc pogrzebałam trochę sama w sieci i znalazłam właśnie tę. Smok się sprawdza. Co więcej chyba nie jest tak uzależniający jak inne, bo Niedźwiadek sam odkłada go w ciągu dnia na półeczkę, a sięga po niego tylko przed snem (w tym przed drzemką) lub w przypływach swoich dziecięcych smutków.

Na markę Feiyue moją uwagę zwróciła Justyna z Sobie Jesteśmy. Bardzo mi przypadł go gustu design tych bucików. Początkowo czaiłam się na ten niezwykły model, i pewnie bym go w końcu kupiła, zaciskając porządnie pasa, ale trafiła mi się okazja i mogłam odkupić w znacznie bardziej atrakcyjnej cenie ich stonowaną wersję. Butki były nowe, z metkami, więc długo się nie wahałam. Teraz zachwycam się nimi codziennie. Są wygodne, lekkie, milusie, ciepłe i ze świetnej jakości zamszu. I do wszystkiego pasują. Naprawdę :)
Markę Feiyue można kupić np. na Spartoo lub Sarenza.   



longsleeve - Cherry Papaya Kids via Bananaz
spodnie i płaszcz - Zara
czapka - handmade by babcia Zuzi
komin - Okaidi
kozaczki - Feiyue
wilk - prezent
kocyk - Effii
smok - Suavinex via Mądra Mama

6 komentarzy:

  1. Kocyk jest obłędny. Sobie bym chętnie taki kupiła. I naczynia też LOVE :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Super zestawienie, na pewno na coś się skuszę. Jak wychodzi rozmiarówka Feiyue ? Normalnie czy trzeba brać większe, Rysiek nosi teraz 28, 29, brać 30? Jak to jest u Ciebie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bruno nosi 22 i wzięłam 22, ma 3 mm zapasu. Myślę, że spokojnie mógłby nosić i 23.

      Usuń
  3. What beautiful photographs . Congratulations on the blog <3 Alexandra | Portugal
    vivertodososdiasaqui.blogspot.pt

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Wasze opinie :)