czwartek, 15 grudnia 2016

winter around the corner

Pamiętam, jak w dzieciństwie bardzo bałam się Mikołaja, bo byłam święcie przekonana, że zamiast wymarzonych prezentów, przyniesie mi jednak rózgę. Cóż, nie należałam widocznie do zbytnio grzecznych dzieci. Kiedy dzwonił do drzwi albo stukał butami w przedpokoju, od razu chowałam się pod stół. Nie cierpiałam recytowania wierszyków i przytulania się do tego "obcego" gościa. Pewnie dlatego z wielką ulgą przyjęłam odkrycie, że to moi dziadkowie - raz jeden, raz drugi - się za niego przebierają. Ale nawet wtedy to nie jego pojawienie się było moim ulubionym świątecznym momentem, a... wyjście na mróz, na zaśnieżone miasto, czy to w drodze na wciąż magiczną dla mnie pasterkę, czy żeby rozprostować nogi i trochę spalić sutą kolację, czy w końcu - żeby wypróbować nowy prezent, jak na przykład rakiety tenisowe. Nigdy nie zapomnę, jak w Wigilię graliśmy z tatą na pustej, zaśnieżonej ulicy przed blokiem. Bardzo lubię to wspomnienie. 
Po tę niezwykłą ciszę, atmosferę i biel chodzimy z chłopakami zimą do lasu. Nie tylko w okolicach Świąt, ale przy każdej możliwej okazji. Na szczęście mamy ten las na wyciągnięcie ręki, niemal za rogiem. Przyłączcie się i Wy do naszego spaceru! Wszystkim nam przyda się chwila oddechu przez szałem pierniczenia, tłuczenia bombek i pakowania podarków.


sweter - Bobo Choses via I Dream Elephants
spodnie - Bon Prix
czapka - Pom Pom Cap
chusta - Yups
buty - TkMaxx

2 komentarze:

Dziękuję za Wasze opinie :)