Ostatni tydzień spędziliśmy w Bałtowie - to taka mała miejscowość z Górach Świętokrzyskich z ośrodkiem narciarskim. Był to dość spontaniczny wyjazd, ale udał się świetnie. Od pierwszego zdjęcia na Instagramie, chcieliście wiedzieć, jak na nartach radzi sobie Niedźwiadek, w jaki sposób uczy się J.J., czy wynajmujemy instruktorów, jaki wiek jest najlepszy na rozpoczęcie przygody z nartami itp. Nie jestem ekspertem, więc nie chciałabym się wymądrzać. Poza tym uważam, że to, jak szybko dziecko będzie gotowe na narty, to sprawa bardzo indywidualna. Niektórym może się to nie spodobać nigdy i na to też musimy być gotowi i otwarci - to ma być przyjemność dla nas wszystkich, także dla dziecka, i nie widzę powodu, żeby przymuszanie czy presja miała psuć wszystkim humory (a widziałam takie sytuacje na stoku).
Dla J.J.'a był to właściwie drugi sezon i muszę przyznać, że radzi sobie doskonale. Ale on nie ma natury ryzykanta, jeździ bezpiecznie i potrafi racjonalnie ocenić swoje możliwości. Widzę też, że nawet kiedy się trochę boi, ma ogromną satysfakcję z pokonywania swojego lęku, i jestem bardzo dumna, że postępuje właśnie w ten sposób. Instruktor dla niego nie był potrzebny, ponieważ Pan Mąż jeździ od dziecka, i robi to bardzo profesjonalnie, więc to jemu w naturalny sposób przypadła ta rola.
Niedźwiadek spróbował nart po raz pierwszy i myślę, że był to dobry moment na takie zapoznanie. Zdaniem Pana Męża, który jest fizjoterapeutą, (prawie) trzy lata to idealny na to wiek. W przypadku mniejszych dzieci przeciążenia dla kolan i stawów biodrowych mogą być zbyt duże, chociaż biorąc pod uwagę, ile czasu takie małe dziecko spędzi w pełnym osprzęcie na stoku, nie ma tego też co demonizować. Niedźwiadek jeździł w sumie może ze 2 i pół godziny przez te kilka dni. Po ok. 40 minutach - godzinie w ciężkich butach i przy swoich próbach nieustannego podchodzenia samemu pod górkę był już po prostu zmęczony. Znacznie trudniejsze do przeskoczenia od niewygody będzie też to, że ciężko się z malcem skomunikować na tyle, by mu w ogóle wytłumaczyć sens nowej aktywności lub wprowadzić jakieś zasady postępowania. Nawet bardzo kumaty Niedźwiadek byłby za mały np. na instruktora (gdybyśmy go potrzebowali), którego by zwyczajnie nie rozumiał, i niemal na pewno by nie słuchał (a widziałam na własne oczy przerażoną, nie rozumiejącą co się dzieje dwulatkę, jeżdżącą z bardzo miłą, ale jednak obcą dla niej kobietą).
WAŻNE: Doradzałam narty zabawkowe, jako taką próbę i alternatywę dla sanek, ale Pan Mąż uświadomił mnie, że to jednak wywalone pieniądze, bo oswoić się tak malca nie da (zupełnie inne odczucie), a ryzyko kontuzji jest znacznie większe.
Wnioski?
Przede wszystkim obserwujcie swoje dzieci, słuchajcie ich, wychodźcie im na przeciw i nie denerwujcie się. Najważniejsze, żeby te narty to był fun i wspólnie, rodzinnie spędzony czas.
Chce taka kurtkę w miniony! My Kubusia dopiero zapisaliśmy.. uczy się z instruktorem..
OdpowiedzUsuńJa chciałam snowboard.. jednak musi poczekać bo..
Zapraszam na realia ciąży
Kurtka z Aliexpress. Sprawdza się dobrze.
UsuńJeszcze pojeździsz :*
Sprzęt wypożyczacie, czy macie swój? My nie jeździmy, ale chcieliśmy spróbować podczas ferii. Szkoda mi inwestować w narty, buty,itd., bo nie wiadomo czy nam się spodoba.
OdpowiedzUsuńWypożyczamy, ale planujemy już kupić dla J.J.'a na przyszły sezon, bo zdecydowanie złapał bakcyla. Wszystko, prócz butów. Bo noga mu rośnie jak szalona. Będzie na około 3 lata, a potem dla Niedźwiadka :) Pan Mąż ma jakiś tam swój sprzęt, ale go nie wozimy, bo nie mamy bagażnika na dach, a z tyłu się nie mieszczą :/ Kiedyś kupimy i bagażnik ;)
UsuńU nas narty byly pierwszy raz rok temu Janek mial 5 a Ala 3 i pol :)pierwsza lekcja placz...potem Ala dostala pana instruktora zamiast pani i bylo cudownie :)
OdpowiedzUsuń