czwartek, 26 listopada 2015

rules for mummy blogger (before Christmas)

Obiecałam sobie, że w tym roku nie przegnę z zabawkami i będę się kurczowo trzymać własnego zdrowego rozsądku. Tak, tak, kurczowo, bo nie spodziewałam się jednak tak wielu propozycji współpracy z różnych sklepów. Na szczęście już nieraz pisałam, że blogerka ze mnie raczej du**wata, więc najpierw grzecznie co poniektórym odmawiałam, a potem przestałam nawet zaglądać do folderów "oferty" i "spam", bojąc się, że a nuż coś mi jednak wpadnie w oko (przepraszam!). Strasznie łatwo jest ulec pokusie - sami to wiecie - bo pięknych rzeczy jest na rynku zatrzęsienie, dlatego postanowiłam wyznaczyć sobie od początku jasne reguły, tj. decydowałam się TYLKO na:
1. Zabawki z listu do Świętego Mikołaja, czyli te, o których chłopcy marzą od dawna.
2. Rzeczy, które służą WSPÓLNEJ ZABAWIE, spędzaniu czasu razem, moim celom wychowawczym lub... zdrowiu.
3. Rzeczy, które zajmują mało miejsca. Serio! Przy naszym metrażu i dwójce łobuzów niezwykle istotne stało się to, by każdy gadżet ergonomicznie się pakował.
Jednym słowem: że postaram się wybierać mądrze. 
Będziecie mogli ocenić, jak mi się to udało w ciągu najbliższych tygodni, bo pokażę Wam stopniowo wszystkie nasze nabytki. Oczywiście te, które faktycznie okazały się sensowne (choć póki co liczę na to, że wszystkie takie będą).
Dziś: narzędzia marki Janod, z którą współpracujemy od dawna i do której mam ogromną słabość, ale też pewność, że każda rzecz będzie świetnej jakości, piękna i perfekcyjnie wykonana. Narzędzia to hit, który "idzie w ruch" kilka razy dziennie. Łączy łobuzów w rozwalaniu pod pozorem naprawiania i pobudza ich wyobraźnię. Zestaw był już na wyposażeniu lekarza pierwszego kontaktu i strażaka, który ratował rodzinę z płonącego auta, ale przydaje się głównie w otwartym niemal non-stop warsztacie samochodowym na środku naszego salonu. No, i mieści się w niewielkiej skrzyneczce :)



Narzędzia Janod dostępne m. in. w Bamadoo

bluza Niedźwiadka - Mini & Maximus
bluza J.J.'a - Maybe4Baby

6 komentarzy:

  1. Nooo...ja też sobie zrobiłam taką listę...ba nawet rodzinie zabroniłam kupować popierdółki i tak F. dostanie drewniany trzypoziomowy garaż a Wiki wymarzoną Arielkę (tak,wiem..banalne) a na Mikołajki mam dla nich coś praktycznego:)
    PS. od zeszłego roku myślę nad tym zestawem i chyba się ugnę w marcu...na 3 urodziny:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, tak, zabronić rodzinie - to ważna rzecz :D Ja lubię zrzutki, wtedy unikam tych pierdół, a dzieci mają jeden porządny prezent. Tym bardziej, że dostają sporo wcześniej z racji blogowania właśnie. A chcę wciąż, by doceniali i się cieszyli. Plan roczny też dobrze robi - urodziny, imieniny, Dzień Dziecka i na wszystko przychodzi czas :)

      Usuń
  2. Zrzutki jak najbardziej cenię - unikam bubli, inwestuję w dobre zabawki. Jaki Bruno ma cudny uśmiech :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, całkiem nie wiem, po kim ;)
      Tak, z tymi bublami to jednak praktyka czyni mistrza.

      Usuń
  3. Hahaha, Mateusz całej rodzinie wyrecytował listę prezentów. A na końcu dodał: "I żeby to nie było chińskie, bo się szybko rozleci". Także bubli w tym roku nie przewiduję ;)
    Ja obiecałam sobie, że nie przegnę z książkami. Cóż, nie udało mi się. Teraz muszę miejsce na półkach zrobić. Na dniach wyprzedaż, tego czego nie czytamy już. Jak się nie sprzeda to mąż mnie udusi ;)))

    Ps. Mimo wszystko, fajnie jest być matką blogerką. Nawet taką z małą publiką ;))

    OdpowiedzUsuń
  4. U nas warsztat z rowerami, czynny w godzinach weekendowych; mistrz kierownicy lat 6,5 przyucza uczennicę lat 3,5 - narzędziami z lego i co tam się znajdzie ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Wasze opinie :)