poniedziałek, 3 listopada 2014

tough stuff

Założyłam, że będę mówić moim dzieciom prawdę w każdej sytuacji. Idealistycznie założyłam i szybko się przekonałam, że czasami ową "prawdę" trzeba mocno nagiąć, żeby pasowała do definicji ;) Bo nie miałabym sumienia, żeby pozbawić ich Świętego Mikołaja czy Wróżki Zębuszki, ale nie tylko tego. Nie chcę w niektóre kwestie wnikać zbyt głęboko, na wyrost (choć oceniam intuicyjnie, co jest "na wyrost", a co już nie), odzierać dziecięcego świata z jego magii i pięknych złudzeń. Jednocześnie to do mnie należy "oswojenie" chłopców z każdym aspektem świata i życia, także z tymi, których i my-dorośli wolelibyśmy, żeby nie było. Ale są. Wraz z dorastaniem J.J.'a tych niełatwych tematów pojawia się coraz więcej i oboje musimy się z nimi mierzyć. Czasami J.J. zaskoczy mnie takim pytaniem, że zupełnie nie wiem, co odpowiedzieć. Przedtem wymyślałam coś "na szybko", co potem, po przemyśleniach korygowałam. Teraz po prostu proszę go o czas. Jesteśmy do siebie podobni i on sam też nieraz potrzebuje coś sobie przeanalizować, zanim odpowie, więc dobrze rozumiemy nawzajem ten system. Tak, jak on pozwala mi na "pomyślę", tak i ja na jego "nie wiem" reaguję zawsze tak samo: "dobrze, zastanów się i powiesz mi to później". Bo wiem, że z J.J.-em zawsze jest to później, że temat nie zaginie bezpowrotnie w czasoprzestrzeni. 

***
Dwa dni temu zapytał mnie, dlaczego na świecie są źli ludzie. Nie od razu wiedziałam, jak ubrać w słowa to, co chcę mu powiedzieć. Pan Mąż błyskawicznie odpowiedział, że tych ludzi kusi szatan. Chciał dobrze, ale J.J. nic z tego nie zrozumiał. Szatan jest dla niego większą abstrakcją niż smok. Wróciliśmy do tematu przed snem. 
- Ludzie robią złe rzeczy, żeby zwrócić na siebie uwagę - powiedziałam. - Najczęściej dlatego, że nikt ich nie kochał.
- Jak byli mali?
- Tak, na przykład kiedy byli mali.
- Ani mama, ani tata?
- Tak, tak się niestety zdarza, że rodzice nie kochają swoich dzieci.
- I te dzieci są wtedy bardzo smutne, prawda?
- Prawda, a jak są tak długo, długo smutne, to potem...
- ... zaczynają się złościć. Już rozumiem!
*** 

Bardzo mi się podobała ta rozmowa i to, jak J.J. szybko załapał, co chcę mu powiedzieć. W tamtej chwili byłam z niego tak bardzo dumna!
Ostatnio toczymy zresztą wiele podobnych rozmów, bo J.J.'a ciekawi wiele kwestii egzystencjalnych. Pyta o religię (dlaczego dzieci nie chodzą do spowiedzi? dlaczego modlitwy są takie nudne? dlaczego tylko niektórzy mogą jeść opłatek?), o śmierć (to gdzie są ci, co umarli? w tych grobach, czy w niebie? a jak grób pęknie, to będzie widać ciało? a dlaczego ludzie umierają? i po co?), o wojny (skoro ludzie chcą żyć, to po co te wojny? kto wymyśla wojny?), o świat (a dlaczego wszędzie nad nami jest niebo? dlaczego nie ma w nim żadnej dziury? a teraz jest jasno czy ciemno w Australii? i co tam teraz robią dzieci?), o miłość (a jak mama i tata jakiegoś dziecka mieli wypadek i umarli, to kto potem kocha to dziecko?) i milion innych spraw (gdzie byłem, zanim się pojawiłem u ciebie w brzuchu? dlaczego niektórzy nie lubią wysokich drzew? jaki kolor będzie miała kupa, jak się zje dużo masła? żółty? a jak się zje dużo wszystkiego we wszystkich kolorach?). A te wszystkie pytania w nawiasach to dawka tylko z wczoraj (!).

Staram się mówić prosto, nie gmatwać (a mam do tego tendencje), tłumaczyć na przykładach, które zna - np. o kolorach kupy rozmawialiśmy na przykładzie plasteliny. Próbuję dostosować odpowiedź do jego wieku, np. powiedziałam mu, że zanim pojawił się w brzuchu, był od zawsze w moim sercu, bo od zawsze go kochałam i na niego czekałam. J.J. bardzo lubi tę odpowiedź, a słyszał ją nie raz. Na tłumaczenie biologiczne przyjdzie jeszcze czas. Oglądał już zresztą odpowiedni odcinek "Było sobie życie", a mimo to woli wersję z sercem :) 
Przy tłumaczeniu kwestii religijnych staram się być jak najbardziej świecka, ludzka. Mówię mu, że komunia to symbol tego, że między człowiekiem a Bogiem panuje zgoda, że się lubią i się na siebie nie gniewają. Że do spowiedzi się chodzi po to, żeby przeprosić, jak się narozrabiało. A potem trzeba się pomodlić i Bóg wybacza. I że dzieci nie muszą chodzić do spowiedzi, bo pan Bóg im od razu wybacza i nigdy, nawet przez chwilę się na nie nie gniewa.

***
Jakie trudne pytania zadają Wasze dzieci?
Odpowiadacie od razu czy czasami Was zatyka?
Co odpowiadacie?



różowa (bo pracujemy nad przełamywaniem przedszkolnych stereotypów) bluza - Mini&Maximus via Cocoshki
spodnie - Zara
płaszczyk - Mango Kids
różowa (bo...) czapka - H&M (dział damski)
buty - no name

15 komentarzy:

  1. O mamusiu, co mnie czeka za 2 lata! A myślałam, że teraz pytania Mateusza są trudne ;)
    A tak serio - bardzo mądrą mamą jesteś. Chciałabym kiedyś umieć odpowiadać na te egzystencjalne pytania, tak jak ty odpowiadasz swojemu synkowi. Bardzo podoba mi się opowieść o sercu.

    Mateusza pytania są trudne w innym sensie. Na razie są to pytania czysto techniczne (Dlaczego księżyc jest tak wysoko? Jak on jest przyczepiony? Jak dzidziuś dostał się do brzuszka mamusi? Gdzie jest ktoś, kto umarł? Dlaczego liście są zielone/czerwone?). Na większość pytań udaje się odpowiedzieć od razu. Czasami matka musi odpalić google i się doszkolić, żeby dogłębnie poznać temat i dziecku jakoś sensownie wytłumaczyć ;) Tylko problem jest taki, że Mateusz odpowiedzi oczekuje natychmiast ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. J.J. kiedyś też oczekiwał natychmiast i musiałam tworzyć. Teraz lepiej się siebie nauczyliśmy i pod tym względem jest łatwiej, ale za to pytania są trudniejsze. Za chwilę jednak czeka mnie znowu test na szybkość z Niedźwiadek. Mam nadzieję, że będę sprawniejsza, jak po przeszkoleniu ;)

      Swoją drogą: jak przyczepiony jest księżyc? :)

      Usuń
    2. Jak? Grawitacją przyczepiony ;) Cały eleborat można by napisać. Dzięki ci "Niedźwiedziu w niebieskim domu" za odcinek o grawitacji ;)

      Usuń
  2. Jak zatka to pół biedy, gorzej jak coś chlapnę i potem muszę jakoś wszystko korygować już w bardziej przemyślany sposób ;) Przy okazji tego, że ukochany pies Ewki, mieszkający u moich rodziców, zachorował i umarł - sporo musiałam się w tym temacie nagimnastykować.Do tej pory nie jestem pewna, czy dobrze ubrałam w słowa to, o czym myślałam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, tak, najgorzej chlapnąć. Jonek wszystko świetnie pamięta i potem ciężko o odwrót :O
      A umieranie jest w ogóle bardzo trudno wytłumaczyć i że to "na zawsze". Ja sama mam problem z ogarnięciem życia wiecznego, więc gdybym chciała to tłumaczyć Jonkowi, pobłądziłabym w sekundę.

      Usuń
  3. Bazyl mój jeszcze głównie na etapie pytań tych technicznych i oczekujących natychmiastowej odpowiedzi, no i ciągle drążenie: a dlaczego? A czemu? A po co? Itd... Dopiero zaczynamy dyskutować, ale kiedyś moja mądra znajoma opowiadała o trudnych pytaniach swoich dzieci, że właśnie nie raz ją zatykało i sposobem dla chwilę zastanowienia było najpierw pytanie: A ty jak myślisz, masz jakiś pomysł na to? Bardzo mi się to spodobało, bo tak sobie myślę, że nie dość że daje to chwilę czasu, żeby przemyśleć sprawę, to jeszcze podpowiada trochę na jakim poziomie odpowiedzieć na pytanie, no i co dziecko sobie o tym myśli.. Może samo już ma jakąś odpowiedź... ;)
    Ale ja jestem teraz na etapie co zrobić ze świętym mikołajem? Jestem średnio przekonana do tego, żeby sprzedawać to Bazylowi, ale cała rodzina na około już mu to wtłacza...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, ja też stosuję ten wybieg z "a ty jak myślisz?" i - co ciekawe - widzę, że zaczyna go stosować też J.J. Wczoraj kiedy podczas zabawy wujek zaskoczył go jakimś trudnym pytaniem, on wypalił: - A ty co o tym sądzisz? :D
      Ja z Mikołajem nie miałam problemu, bo tę postać uwielbiam, ale od samego początku staram się, żeby opowieści o nim łączyły magię z realizmem i np. nie robimy wielkiej tajemnicy z prezentów dla innych członków rodziny. J.J. pomaga nam je wybierać, pakować i na czas Świąt zostajemy wszyscy pomocnikami Mikołaja :)

      Usuń
    2. Ja własnie nie mam szczególnie pozytywnych wspomnień z Mikołajem, nie widzę potrzeby żeby utrzymywać tę farsę :P, szczególnie że kiedyś będę się musiała z niej tłumaczyć... Tylko chyba mam problem z tym, żeby utrzymać w ryzach całą rodzinę ;)

      Usuń
  4. Wczoraj zostałam zapytana co to jest seks i... normalne głupawki dostałam, nie mogłam przestać się śmiać, powiedziałam, że to trudne pytanie i muszę pomyśleć nad odpowiedzią. I ostatnio Tymek bardzo często pyta o śmierć i niebo - np. czy wszyscy tam będziemy, jakie rzeczy weźmiemy, kto będzie mieszkał wtedy w naszym domu :)
    Bardzo fajny temat wybrałaś, liczę na mnóstwo komentarzy i pomysłów do wykorzystania :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O seks jeszcze u nas pytań nie było, ale chyba na te jestem najlepiej przygotowana, bo przerobiłam je z młodszym bratem ;)
      Też liczę na fajne pomysły! :D

      Usuń
  5. Baaardzo Ci dziękuje za tak mądre wytłumaczenie "złych ludzi" - zaczerpnę z pewnością.
    Z pytań o umieranie :"Mamo.. czy do tych ludzi co umarli i są tam pod ziemią przychodzą krety(????!!!!)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Padłam.
      Ale chyba bym powiedziała po prostu: Pewnie, że przychodzą :)

      Usuń
  6. uważam że pięknie odpowiadasz na pytania, choć ja to robię inaczej, raczej bardziej wprost. nie powiem że któraś metoda jest lepsza, Twoje odpowiedzi są bardzo ładne!
    Co do Św. Mikołaja, ja nie przypominam sobie żeby moi rodzice musieli to poźniej "odkręcać" jak ktoś napisał w komentarzu, jakoś sama przyszła świadomość że to tak nie do końca jest, ale magia wierzenia w świętego była mimo wszystko przyjemna. U nas są prezenty od Mikołaja i od nas dla siebie wzajemnie, pomagamy Mikołajowi jak u was :) Ale kiedyś mnie dzieci zapytały- Dlaczego z okazji urodzin Jezusa dajemy prezenty sobie a nie jemu? Opowiadałam wtedy o tym co moim zdaniem jest naszym prezentem dla Jezusa, ale przez chwilę mnie zatkało :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Mój syn jako że stracił już swoje ząbki jedynki górne u stomatologa i Pani po raz kolejny mówi do nas że znowu przyjdzie Wróżka Zębuszka powiedziałam do Szymka : No to dziś musimy włożyć Twoje ząbki pod poduszkę i dostaniesz prezent :) Na co mój syn zasmucił się i powiedział że chce ząbki na pamiątkę i pyta: Mamo a po co Wróżce moje ząbki ? Przecież ona ma ich już bardzo dużo:D
    Na pytanie sam sobie odpowiedział:) Nie mogłam zaprzeczyć ;) Ząbki zostały na pamiątkę :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Trudne pytania...przerabiam codziennie. Już 7 latek tak nie pyta ale 4 latek? Zadaje pytań setki albo i tysiące. Najczęściej w momentach kiedy trudno odpowiedzieć łatwo i szybko. Jestem po prostu zaskakiwana. Np co jest w jądrze ziemi- pytanie podczas drogi powrotnej z przedszkola , w samochodzie. Trochę drążył ale jednak zaspokoił się odpowiedzią o stopionych skałach, lawie i gazach. Ale przed snem drąży inne cuda- a dlaczego przed chmury da się przelecieć samolotem, jakiego koloru aniołki mają majtki, dlacego nie wyrastają drugie zęby stałe (na fali gubienia przez starszaka mleczaków), dlaczego słońce jest okrągłe, jak się kopie groby....staram się odpowiadać zgodnie z prawdą choć nie poeiwem, że nie nagiętą do małych rozumków ;-)
    Czeka mnie też rozmowa o adopcji bo kuzyn moich synalków jest dzieckiem adoptowanym i coś już do nich dociera, że ciocia nie była w ciąży....ale myślę, że jakoś dam radę.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Wasze opinie :)