czwartek, 20 listopada 2014

rules

- Tato, wody!
- Słucham?
- No, wody!
- Powiedz ładnie.
- Poproszę wody, tato.
- Proszę.
I tak codziennie. Czasami 359785432871 razy dziennie.
Powtarzamy do znudzenia: mówi się "poproszę", mówi się "dziękuję", mówi się "słucham?" albo "co mówiłeś?", najpierw umyj ręce, najpierw zdejmij buty, najpierw usiądź, najpierw się uspokój, nie rzucaj na podłogę, nie zostawiaj na stole, zakręcaj, odłóż na miejsce, spróbuj sam. Powtarzamy to, co uważamy za ważne w naszym domu. Taką naszą domową instrukcję obsługi.
Niedawno wyczytałam gdzieś, że dziecko jest trochę jak cudzoziemiec w obcym kraju: nie rozumie języka, nie wie, dokąd iść, nie zna zwyczajów, nie zna prawa. Czasami szuka samo i świetnie sobie radzi, ale bardzo często potrzebuje dobrego przewodnika. Dotyczyło to życia w ogóle, ale bardzo mi pasuje do domu, do rodziny i funkcjonowania w niej. Więc oto my-rodzice-tubylcy oprowadzamy, opowiadamy o historii, uczymy słów, gestów, reguł. Powtarzamy i powtarzamy. Ale nie tylko. 
Dajemy przykład. Mniej lub bardziej świadomie. Sami się do naszych zasad stosujemy. Używamy ładnych słów, jesteśmy wobec siebie grzeczni, myjemy ręce, ściągamy buty, odkładamy na miejsce. 
- Kochanie, dlaczego rzuciłeś tę poduszkę na podłogę? Wiesz, że ktoś mógłby chcieć się potem do niej przytulić? Czy ja rzucam poduszki na podłogę? 
- Nie. 
- Więc, proszę, i ty tak nie rób.
Zawsze działa.
Bywa, że tylko na dobę.
Ale działa.

Czasami dla łatwiejszego zapamiętania, układamy wierszyki:
"Kto krzyczy, nie dostaje słodyczy"
"Kto ma brudne ręce, ten siedzi w łazience"
"Kto mamy nie słucha, tego gryzie mucha"
:D
J.J. łapie takie rymowanki błyskawicznie i wykorzystuje przy każdej okazji, więc gdy krzyknę, nie ma bata - nie wolno mi skubnąć niczego słodkiego do końca dnia. Bo zasady to zasady.
Lubimy je.

A Wy?

P.S. Uprzedzając pytania: tak, kindersztuba dotyczy też Niedźwiadka, nie ma lekko! 
A tak serio: mówimy mu dokładnie to samo, co J.J.-owi, bo nawet jeśli nie wszystko jeszcze łapie, to J.J. doskonale by wyłapał nierówne traktowanie.



bomber - Wata Cukrowa
spodeny - Czesiociuch
kurtka - po J.J.'u
pilotka - La Millou
arafatka - no name
rękawiczki - Pepco
kozaczki - Feiyue

12 komentarzy:

  1. Śliczne spodenki!Wierszyki super, myślałam że tylko ja tak rymem zarzucam do dzieci:D A ręce w łazience chyba podłapię od ciebie.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rymy są super. Dwa-trzy razy i zostają w pamięci :)

      Usuń
  2. U nas to samo..dp znudzenia..chociaz czasem krzykne..niestety...pomysl z rymowankami genialny;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też krzyczę. No, kurde. Dzieci dziećmi, ale zostając matkami, nie przestajemy być ludźmi, a tłumienie emocji wcale dobre i zdrowe nie jest!
      :)

      Usuń
  3. Rymowanki bomba! Czapa też super :)
    U nas nie ma problemu z proszę, dziękuję i przepraszam - słyszę 100 razy dziennie i dumna jestem, a czasem mi głupio, że to ja nie zawsze używam "proszę", szczególnie mówiąc do męża ;) Za to normalka to u nas porównywanie się do nas dorosłych, odzywki typu "a ty to..." albo próby dyskusji i negocjacji - i można tłumaczyć, że on jest dzieckiem a my rodzicami choćby codziennie, a on dalej próbuje :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przypomniałaś mi, że faktycznie mówimy też o tym, że do mamy i taty nie mówi się tak samo, jak do kolegów. A do brata mówi się jak brat, a nie jak ojciec ;)

      Usuń
  4. U nas jest jeszcze "magiczne slowo".
    -Mamo wody!
    -A magiczne słowo?
    -Poproszę!
    ;-)
    A młodsza nie dość że łapie wszystkie zasady to jest przy tym dużo bardziej restrykcyjna :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie używam tego "magicznego słowa". Nie wiem czemu.

      Usuń
  5. Często zachowania naszych dzieci są odzwierciedleniem naszych. Dlatego zgadzam się z Tobą , że to my rodzice musimy dawać dobre przykłady zachowań na co dzień , gdyż dziecko potrafi jak mało kto wyłapac wszelkie niuanse. Czasami bywa trudno , ale dajemy radę. Rymowanki - cudne. Wcielę je do naszych codziennych rytuałów. A magicznym słowem w naszym domu powtarzanym do znudzenia jest nic innego jak - poproszę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Poproszę" wymaga nieustannego treningu, ale widzę teraz po młodszym, że to moja wina, bo uczę go przecież "daj", gdy coś chcę, żeby łatwiej wypowiedział, szybciej się porozumiał. Muszę ćwiczyć to "proszę" już u niego.

      Usuń
  6. Patrząc czasami na Mateusza, mam wrażenie, że patrzę w lustro. Łapie nasze teksty w lot. Nie zawsze jestem z tego powodu zadowolona ;)
    A rymowanki świetne. Muszę u nas wypróbować. Może wtedy Mateusz przestanie na stół włazić ;) "Kto na stole siada pupą, ten dostanie w łeb poduchą" Taka pierwsza mi na myśl przyszła. Tylko, coś mało edukacyjna ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Oj powtarzamy, powtarzamy, czasem z humorem, czasem niestety zdarza się krzyknąć. Jestem ciekawa czy są tacy rodzice, którzy nie używają czasem krzyku???! No ale najbardziej jednak działa przykład odgórny, mówienie w stylu "tapczan jest do siedzenia, albo skaczemy tylko na trampolinie" Ale jak setny raz w ciągu dnia mam powtarzać to samo to niestety czasem mnie coś trafia. A genialna jest też książka "Co wypanda a co nie wypanda" Oli Cieślak, tak na wypadek jakby dopadł Cię brak weny do tworzenia rymowanek.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Wasze opinie :)