środa, 14 maja 2014

being a child

Wszystkie mamy to mają, wiem - wątpliwości wychowawcze i chwile zawahania, czy metoda, którą obrały na pewno jest słuszna, czy służy dziecku i im samym, czy nie trzeba jej po pewnym czasie zweryfikować. Nasi rodzice mieli pod tym względem nieco łatwiej, bo chciane i niechciane przekazy 'na temat' otrzymywali tylko od rodziny i sąsiadów. My jesteśmy bombardowane 'jedynie słusznymi' opcjami postępowania ze wszystkich stron, także z mediów i od ludzi nie tylko nam bliskich, ale i tych mniej lub bardziej obcych. Czy nadmiar wiedzy to zło, jak sądzicie? Bo ja odczuwam faktyczny przesyt informacji lub inny dysonans poznawczy. I czuję się wtedy bardzo, bardzo staroświecka. Ale w ten nostalgiczny sposób. Moje metody też mi się jawią jako takie. Niemodne. Nie w trendach. Bo na przykład Z WYBORU nie posyłam J.J.'a na trylion zajęć dodatkowych. Ma ich tyle w ramach godzin przedszkolnych, że i tak wraca padnięty. Dalsze męczenie go - MOIM ZDANIEM - mijałoby się celem. Ale jeśli kiedyś wyrazi życzenie nauki tańca czy grania na gitarze, chętnie na to przystanę. W ramach możliwości, oczywiście. Póki co woli spędzać czas na dworze, w błocie, w piachu, w kałużach, w wiadrze z wodą, na rowerze, drzewie, desce czy rysując kredą po ulicy. Woli chodzić codziennie na lody. Znosić do domu niezliczone ilości gałęzi. Grać w planszówki. Czytać do snu. Nie ma pojęcia, jak korzystać z komórki czy laptopa. Nigdy nie grał w żadną grę komputerową. Nawet nie wie co to. Telefonem potrafi zrobić zdjęcie, na tym koniec. Na tablecie od święta ogląda filmiki o pociągach lub o Lego. Mnie to pasuje. Sama spędziłam dzieciństwo bez tych wszystkich elektro-'smyczy', na trzepaku i na klatce schodowej, grając we 'Flirty' (pamiętacie?). Z drugiej strony pojawia się we mnie taki lęk, że J.J. potem nie nadąży. Choć nadąży na pewno, bo dzieci szybko łapią 'takie rzeczy', prawda? Wyprowadźcie mnie z błędu, jeśli się mylę. Powiedzcie, że powinnam go z tym całym sprzętem nowej generacji obyć. Nawet jeśli nie chcę. Powiedzcie, że w obecnych czasach, takich szybkich i wymagających, moje wymarzone dla J.J.'a podwórkowe dzikie dzieciństwo to opóźnianie go w rozwoju. Bo ja bym chciała, żeby to był podarunek: ta beztroska, wolność, radość - bo one mogą już później nie wrócić. Bo zanim się oboje - ja i J.J. - obejrzymy, on będzie chodził do szkoły, miał poważne obowiązki, zadania domowe i milion innych zajęć, a podwórko pozostanie tylko wspomnieniem. Lub przyjemnością wakacyjną. To jak? Mylę się?








t-shirt - Hobibobi
sweter - DeBabyLine
bezrękawnik - F&F
spodnie - Czesiociuch
czapka - Lindex
chusta - moja, India Market
buty - Pull&Bear 

21 komentarzy:

  1. Bardzo dobrze, że to napisałaś. Ostatnio czytałam artykuł (chyba w Zwierciadle) o grach komputerowych , że niby w rozsądnych ilościach mogą przyniesc więcej pozytku niż szkody, tylko niby wszystko pod kontrolą. Piszę NIBY, bo absolutnie jestem przeciwnikiem wszelkich gier, play station i innych tego typu rzeczy. Mam wrażenie, że cięzko w tym znaleźć umiar, koledzy Ryśka z przedszkola, bez problem posługują się nazwenictwem z gier, znają bohaterów (jakieś Ninja Go, czy coś w tym stylu) wiem bo czasem o tym opowiada. Ryśka trzymam oczywiście z daleka od tych wszystkich sprzetów, wolę żeby pograł w szachy, pojeżdził na hulajnodze, lub poczytał, pobazgrolił, no cokolwiek, byle tylko nie wyłączał się bezmyślnie przed komputerem. Generalnie mam same złe doświadczenia, a widok małych dzieciaków z komórka w dłoni i oczywiście grą, działa na mnie jak płachta na byka. Co do zajęć dodatkowych to my również zrobiliśmy mały porządek z tym, ostatecznie ma sporo w przedszkolu, poza tym chodzi jeszcze na piłke ( w piłke nożną wkręcił się totalnie, az się boję, to nie mój pomysł tylko meza...sama wolałabym zapisac go na instrument) i basen. Masz rację z tym trzepakiem, tak zdecydowanie najlepiej, pamietam jeszcze kapsle, nogą rysowało się drogę odgarniając piach, a potem te wyścigi. Tylko teraz ani trzepaków, ani takich podwórek...szkoda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę o myślę, że dziecku to chyba w ogóle ciężko znaleźć umiar w czymkolwiek, ale gry faktycznie jawią się jako szczególnie kuszące. Po prostu mogą stać się formą nałogu. A na nałogi we mnie przyzwolenia nie ma. Ja J.J.'a nie trzymam z dala, ale też niczego mu nie pokazuję, nie daję, nie tłumaczę. Myślę, że w dużej mierze dlatego, że sama jestem taką jednak 'przyrodniczą' użytkowniczką. Że wolę real, to co macam, co pachnie itd. Z drugiej strony nie chciałabym, żeby był 'z tyłu'. Tylko nie zdecydowałam jeszcze, czy to, co 'z przodu', jest całkiem ok.
      P.S. W kapsle też grałam. Tor rysowaliśmy kredą na ulicy.

      Usuń
  2. Ach tak mi zamydliłaś oczy tym tekstem że prawie J.J'a nie zauważyłam! A wygląda wystrzałowo, super stylóweczka. Tez mieliśmy te gacie, ale jakoś miałam z nimi problem, tutaj wyglądają rewelacyjnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kazda mama jak pisze takiego posta to przeciez nie po to zeby uslyszec ze robi zle ;) I niechcacy (domyslam sie) krytykuje te mamy ,ktore robia inaczej. Ktorych dzieci graja na tablecie i chodza na zajecia dodatkowe. Moja najmlodsza ma lat 4 i pol. Swietnie sobie radzi z komputerem (w kazdym przedszkolu stoi komputer dla maluchow ogolnodostepny) na tablecie uczy sie pisac liczyc i polskiego. Chodzi na balet. Ale w przedszkolu spedza tylko15 godzin tygodniowo wiec i tak nam zoataje mnostwo czasu na klocki drzewa piach i parki. Dlatego ja bym nie demonizowala. Mam wrazenie ze nie bardzo ma znaczenie czy spedzimy z dzieckiem czas w parku czy grajac w gry komputeròwe. Wazne zeby dac ten czas i duzo milosci. Kazda z nas robi to najlepiej jak umie. I jesli widzisz ze twoj JJ jest radosny i usmiechniety to chyba nie musisz pytac czy postepujesz slusznie. I nie ma czegos takiego ze dziecko nie nadrobi. One naprawde sa bardza szybkie w nauce te dzieci :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, że może gdzieś niechcący brzmi to jak krytyka innych wyborów. Ale naprawdę niechcący. Bo starałam się podkreślać, że to moje zdanie i że każda z nas ma tych zdań właśnie za dużo wokół, a jest tak jak piszesz - dyktuje własne serce. I dobrze by było się tego trzymać. Ten tekst to trochę taka moja odpowiedź na krytykę, z którą spotkałam się ostatnio kilka razy w realu: od tatusia, który w piaskownicy ofukał J.J.'a, że nie wie, co to Angry Birdsy, od matki, która dała swojemu synowi komórkę do grania, żeby go mieć z głowy i kazała mi zrobić to samo! itd. Usłyszałam nawet, że robię z dziecka współczesnego analfabetę i że podwórko to ZUO, bo będzie cofnięty, niedouczony itd. A pytam, bo wiem, że są tu mamy, które posyłają dzieci na zajęcia i uczą obsługi sprzętów, i radzą sobie z tym doskonale. W sensie: niczego dzieciom z dzieciństwa przy tym nie odbierając. Ja tak nie umiem, więc potrzebuję wskazówek.

      Usuń
    2. Wszystko co sie robi ZAMIAST jest zle. Widzialam nieszczesliwe dzieci na podworku wygonione przez rodzicow ktorzy chcieli miec swiety spokoj. Intencje i czas rodzicow sa wazne. Byc moze kiedy JJ pojdzie do szkoly bedzie mu przeszkadzalo ze nie zna Angry Birds (moje mimo znajomosci obslugi elektroniki tez nie znaja ) wtedy z nim przedyskutujesz. Najwazniejsze zeby dziecko bylo szczesliwe. Prawdziwie. Krytyka sie nie przejmuj. To twoje dzieci. Kiedys mnie krytykowano ze starszej nie zapisalam na angielski w przedszkolu bo przeciez im wczesniej tym lepiej.. Przyjechala do UK jak miala lat 10 i pol roku pozniej pomagala Anglikom w angielskim.. Tylko ty znasz swoje dziecko. Tylko ty je rozumiesz.. Wskazowek szukaj we wlasnym sercu bo kazde dziecko jest inne . Zaufaj sobie i swoim dzieciom . Reszte olej :)

      Usuń
    3. Z tym 'zamiast' masz 100%, 200% racji. Nie widziałam tego w ten sposób, ale dokładnie tak to działa. We wszystkim trzeba zachować umiar i równowagę. Po namyśle dochodzę do wniosku, że nie ufam temu, co jest mi obce. Dlatego słuchanie serca równa się wybieraniu tego, co mi znane i bliskie.

      Usuń
  4. J.J wygląda obłęd. A to co napisałaś mądre bardzo. Och jak ja lubię twoje posty!

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo podoba mi sie połaczenie turkusu z brazem. Fajnie Ci to wyszło

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja myślę, że wszędzie należy znaleźć równowagę. To czy gry będą szkodliwe zależy od nas i od naszych wyborów. Nacio umie grać na komp. Gra w gry logiczne i edukacyjne. Niestety rzeczywiście przychodzi taki moment, że coraz trudniej nad tym zapanować i zaczyna się ograniczanie. To trochę jak ze słodyczami:-)Powiem szczerze, że też mam z tym problem i chyba jednak bardziej jestem przeciw, niż za. Czasem jednak może warto MĄDRZE wsłuchać się w potrzeby dziecka i MĄDRZE je zaspokajać. Jeśli nie ma potrzeby to nie ma co sobie zawracać głowy :-) Styloowka cudna!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, równowaga to klucz. I ta mądrość. Chociaż też można ją rozumieć różnie. Każdy ma swoje metody i powody ich stosowania. Myślę, że każda z nas-mam kieruje się dobrem dziecka przede wszystkim. A jego pojmowanie jest również sprawą bardzo indywidualną. Chyba jest tak, że złoty środek to nasz środek :D

      Usuń
  7. Nie posyłając dziecka na milion dodatkowych zajęć, też wpisujesz się w jakiś trend, bo jest sporo rodziców, którzy też świadomie tego nie robią. Nie znaczy to oczywiście, że nie dbają o rozwój dzieci. A co do komputera, bajek - wszystko jest dla ludzi, ważne, żeby korzystać z tego typu dobrodziejstw z rozsądkiem. Nie uważam jednak, że dziecko w wieku J.J.'a koniecznie musi znać nowinki techniczne. Mądrze napisała justmaga, że wszystko, co jest zamiast, jest złe. Bajka zamiast książki, gra zamiast rozmowy, tablet zamiast podwórka...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to 'zamiast' doskonale opisuje to, co mi w głowie siedzi :) Utrafione w punkt!
      Zgadzam się, że wszystko jest dla ludzi. Próbuję nie demonizować. Mówię: nie znam, więc się nie znam.
      Masz rację co do trendów też, choć w swoim najbliższym otoczeniu jestem osamotniona w swoim myśleniu, może stąd to wrażenie bycia niemodną.
      Nie mam nic do zajęć dodatkowych. Chciałam J.J.'a posłać, ale on nie chciał, szedł zmęczony spać po przedszkolu, więc dałam spokój. Siłą rzeczy jednak porównuję się z innymi matkami i mam chwile zwątpienia.

      Usuń
  8. Nic nie zmieniaj w wychowaniu,najważniejsze,żeby był szczęśliwym dzieckiem.....:)))

    OdpowiedzUsuń
  9. Moje zdanie jest takie, ze dzieci w wieku przedszkolnym nie potrzebują żadnych elektronicznych wspomagaczy. 6-latka można powoli oswajać z technika. Moja córka czasami gra na MOIM tablecie - w drodze wyjątku, np. w długiej podroży. Obsługa tableta jest taka prosta, ze pojęła w mig!
    W którymś momencie dziecko samo zauważy, ze koledzy maja, graja, a ono nie. Wg mnie jest to ten czas, kiedy można dziecku umożliwić kontakt z technika. Bo dziecko wyposzczone pod tym względem może rozwinąć jakiś rodzaj fascynacji grami i chodzić do kolegów po to, żeby pograć - bo w domu nie ma... Lepiej pozwalać dziecku na granie sporadyczne, w gry, które są odpowiednie dla jego wieku.
    W pewnym przedszkolu przeprowadzono takie badanie: Dzieci próbowały rożnie posłodzony napój i miały powiedzieć, który im najlepiej smakuje. Dzieci, które w domu mogły w rozsądnych ilościach jeść słodycze, wybierały w 20% napój niskoslodzony i w 30% napój przesłodzony. Zas dzieci wyposzczone pod względem spożywania słodyczy w domu wybierały w 55% napój przesłodzony, żadne dziecko nie wybrało napoju niskoslodzonego! Jeśli dziecko nie dostanie czegoś w domu, to wykopie to spod ziemi poza domem!
    Obserwowałam to u Sary - długo nie miała styczności z tabletami czy smartfonami. Jak przychodziła ciocia z tymi wszystkimi gadżetami, Sara nie odstępowała jej na krok i nic innego jej nie interesowało!
    Wniosek: Wszystko jest dla ludzi. To do rodziców należy wprowadzenie dziecka w świat techniki. Jeśli tego nie zrobią, zrobi to podwórko ;o)
    No i : Nie widzę powodu, dla którego male dzieci miałyby już umieć posługiwać się tymi wszystkimi sprzętami. A jak jakiś przedszkolak posiada swojego własnego tableta do wolnego użytku, to już w ogóle porażka na całego.

    OdpowiedzUsuń
  10. nie umiem powiedzieć czy masz rację czy nie- ale u nas jest DOKŁADNIE tak samo. Nam się to wydaje słuszne, i tyle.

    OdpowiedzUsuń
  11. nie umiem powiedzieć czy masz rację czy nie- ale u nas jest DOKŁADNIE tak samo. Nam się to wydaje słuszne, i tyle.

    OdpowiedzUsuń
  12. Jakiś czas temu oglądałam dokument o amerykańskich dzieciach, które już teraz wymagają opieki psychologa, gdyż są zestresowane! Szkoła, zajęcia dodatkowe plus wszelkie pokazy, mecze itp. z tymi zajęciami związane. Nie nie nie. Owszem jak chłopcy będą chcieli chodzić na zajęcia dodatkowe to im na to pozwolę, gdy po miesiącu będą chcieli zmieniać, też im na to pozwolę. Ale nic na siłę. Jeżeli chodzi o gadżety to również jestem na nie. Tabletu w domu nie mamy, z komórki Kuba umie dzwonić do babci i puszcza sobie muzykę, nie wie co to gry i mam nadzieję, że jak najdłużej nie będzie wiedział, telewizora w pokoju chłopcy mieć nie będą na pewno. Ot to moja bajka.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Wasze opinie :)