wtorek, 28 maja 2013

Cadet in the city

Jak wiecie, testujemy wózek Navington Cadet i po czterech miesiącach użytkowania mogę już to i owo o nim powiedzieć. Z drugim wózkiem jest trochę jak z tym nieszczęśnikiem, który pojawia się w naszym życiu po klęsce pierwszej miłości - nie sposób nie robić nieustannych porównań ;) Tyle, że w przeciwieństwie do wspomnianego nieszczęśnika ten nowszy model ma przynajmniej szanse wypaść lepiej. I nasz wypada. Przede wszystkim widać po nim i czuć, że jest przeznaczony 'na miasto'. Mogę nim wszędzie zwinnie wjechać, a wjeżdżałam już i do takich kafejek wąskich jak te uliczki z piosenki Turnaua. Mogę go też wszędzie wnieść, choć np. na trzecie piętro nie próbowałam. Ale jak się winda w podziemiach metra popsuła, to my z Panem Mężem - przyzwyczajeni do masy pierwszego wózka - napięliśmy się przed schodami jak te Byki i Koziorożce (bo my oboje rogacze :P), nabraliśmy powietrza, po bokach złapaliśmy i... sprawdzaliśmy zdziwieni, czy Niedźwiadek na pewno jest w środku - tak się jak piórko niosło. A schodów było z 50 na górę. Ale najbardziej bezcenne to są miny tych ludzi w okolicach pociągu, których proszę o pomoc przy przenoszeniu wózka na peron lub z peronu. Bo oni się, wiecie, też napinają i nabierają powietrza, schylają, łapią podnóżek, unoszą i mają dokładnie takie samo 'zdziwko', jak my za tym pierwszym razem :D No, bo przy tej całej lekkości, to jednak ten nasz szalony fioletowy pojazd wygląda solidnie i wrażenie robi. Że się (nomen omen) dziecinnie łatwo prowadzi i składa/rozkłada, to już kiedyś pisałam, ale żeby nie było, że słodzę, to teraz pójdzie łyżka dziegciu: koła są pompowane i z lewego jakoś powietrze szybciej uchodzi niż z prawego. Pompka w zestawie jest. Leży sobie w specjalnej kieszonce spodniego koszyka, więc problemu nie ma i koło zawsze dopompować można. Ale takie jawne zachwianie równowagi sił w przyrodzie trochę mnie denerwuje. Podobnie jak pozorna chybotliwość gondoli, wkładanej na 'klik' w boczne zaczepy wózkowej bazy. Po tych czterech miesiącach to ja już oczywiście wiem, że jest to jedynie wrażenie, bo jakby faktycznie była chybotliwa, to by J.J.-owego kołysania Niedźwiadka w życiu nie zniosła. Mimo wszystko, kiedy J.J. na jedno choćby piśnięcie braciszka leci jak tornado, wskakuje na wózek, uwiesza się na gondoli i swoje śpiewy rozpoczyna, i swoje 'nie płacz Bjunek, już jestem, jestem przy tobie', to się cieszę, że taki troskliwy, ale i okiem podejrzliwym i czujnym łypię, czy zaraz obaj nie gruchną. Tak mam i już :P
Jest jednak jedna rzecz, która sprawia, że naprawdę lubię ten pojazd. I nie jest to wcale fakt, że Niedźwiadek nadal woli go od swojego łóżeczka i konsekwentnie w nim śpi. Lubię Cadeta za to, że sobie współpracujemy. Ja i on. Że mi pomaga aranżować przestrzeń i znajduje miejsca na wszystkie najpotrzebniejsze akcesoria, choć nie jest obwieszony jak choinka. Nie mam pojęcia, na jakiej zasadzie to działa. Pewnie podobnie do damskiej torebki. Jaka by mała nie była, wszystko pomieści. Zresztą męskie kieszenie też tak mają ;)

W prawym dolnym rogu możecie zobaczyć, jak wózek stał się punktem widokowym na kwitnącą śliwę. Oj, będzie z Niedźwiadka przyrodnik! Po tatusiu. Podczas spacerku, gdy oni podziwiają florę i faunę, ja wolę się bawić w paparazzo ;) Ale marna jestem, bo miało być zdjęcie, na którym Cadet 'kradnie szoł', tymczasem - nawet pomimo Pana Męża, karmiącego karpie z poświęceniem - 'szoł' ukradła Ta Ruda na Trzecim Planie. Kimkolwiek jesteś, Śliczna, pozdrawiamy! :)









 

      

13 komentarzy:

  1. Nono...taki wózek to skarb:)))Muszę go siostrze polecić...nasz też nawet lekki ale Wasz jakoś tak lepiej wygląda:))))

    OdpowiedzUsuń
  2. dobrze, że się bryka sprawuje:) u nas taka "z odzysku" znaczy drugiej ręki, kupowałam na chłopski rozum, czyli, że koła duże powinny być, że rączka jedna długa, a nie dwie itp. no i dumna z siebie i wózka jestem, bo może nie jest szczytem dizajnu, ale za to funkcjonalny na 100% :) Wasz prezentuje się świetnie:)

    OdpowiedzUsuń
  3. ja nadal męczę x-landera, ale mam dużo "ale"
    Wasz wydaje się świetny, a zdjęcia prima sort!

    OdpowiedzUsuń
  4. my też mamy Cadeta :)
    jesteśmy zadowoleni ;)

    pozdrawiam!
    Kasia
    http://islandofflove.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. A ruda w drugiego planu jest swietna! Ciekawe, czy wiedziala, ze zamierzasz zrobic zdjecie rodzienie? A moze faktycznie cie wziela za fotografke z gazety? :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Słodko,trafiłam przypadkiem z innego bloga ale zostaję i zapraszam do mnie http://emkastylio.blogspot.com Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. wózek niby nic, ale tak ważne, żeby był funkcjonalny i dogodny, bo w sumie to podstawa fajnych rodzinnych spacerów :)

    OdpowiedzUsuń
  8. najbardziej to mnie zachwycają kolory tych wózków !

    OdpowiedzUsuń
  9. I u nas cadet i u nas też fiolet :) i zadowolona jestem bardzo jednak kupilam torbe nie tą proponowaną do tego wozka bo wydala mi sie za droga i ..glupio zrobilam bo ta co mam nie za bardzo mi odpowiada..troche skrzypi raczka ale co to za wada :) super lekki, zwinny i ten kooolor : D

    OdpowiedzUsuń
  10. Wózkowe tematy już za mną, ale mój synek miał ich chyba z 6 różnych typów i właściwie żaden nie był idealny

    OdpowiedzUsuń
  11. Dopiero dzisiaj dotarłam do Twojego bloga a wczoraj wyżaliłam się na nasze cztery kółka. Raczkuję w blogowym świecie i nie wiedziałam, że taka to skarbnica wiedzy:). Dopisuję do listy obserwowanych blogów. Pozdrawiam i gratuluję pomysłów-z stempelków z pewnością skorzystam, bo u nas dziecię 5 miesięczne:).

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Wasze opinie :)