czwartek, 30 czerwca 2016

kids on Titanic

Zazwyczaj widzicie tu chłopaków podczas aktywności plenerowych. Te lubią najbardziej, więc w taki też sposób najczęściej spędzamy nasz wspólny czas. Pisałam Wam już, że o ile z małym J.J.-em "bywaliśmy" sporo, o tyle nad wyraz żywiołowy Niedźwiadek trochę pomieszał nam szyki. Metodą prób i błędów nauczyliśmy się jednak w końcu nowych zasad i niespiesznie, bez spiny wracamy do korzystania z dobrodziejstw, jakie daje bliskość dużego miasta i spore możliwości wyboru odpowiedniej oferty. Na Titanic the Exhibition chciał iść przede wszystkim J.J., którego fascynują wszelkie tego typu historie. Niedźwiadek - nie ma co ukrywać - trochę się na początku ponudził, ale tylko do czasu...

Co podobało się 7-latkowi?
Plakietka dla MEDIÓW, hehe. A tak serio: prawie wszystko (zastawa obiadowa i wystrój saloniku I klasy akurat wcale go nie zainteresowały ;)). Bo też cała opowieść z audioprzewodnika była skonstruowana jak ciekawa powieść. J.J. wsłuchiwał się we wszystkie historie - i te o procesie powstawania statku, i te o feralnej nocy, ale przede wszystkim w te o pasażerach. Ten element podobał się najbardziej także nam-dorosłym. Że mogliśmy "poznać" osoby, płynące Titanikiem - ich życie, powody, dla jakich zdecydowali się na rejs, sposób, w jaki zginęli, bądź jak żyli dalej, po tragedii. Wystawę zdobiły zdjęcia, listy, rzeczy osobiste każdej z postaci - dzięki czemu można było lepiej sobie wyobrazić tych ludzi i to, co wtedy przeżyli. I ja, i J.J. przy niektórych historiach wzruszaliśmy się niemal do łez, i piszę to bez przesadzania. Odtworzone elementy statku, kabiny, korytarz, modele oraz film z symulacją zderzenia - to także bardzo J.J.'a interesowało. Wychodził z wystawy przejęty, zafascynowany i... ostatni z grupy.

Co podobało się 3-latkowi?
Najpierw słuchawki. Ale nie że do słuchania, tylko że też ma - duma, level expert. Potem model Titanica, z samochodami, meblami, spacerowiczami na i pod pokładem, a potem... góra lodowa. Zdecydowanie z jego punktu widzenia skradła cały szoł. Można jej dotykać, wkładać dłonie w odciśnięte ślady i jest naprawdę... lodowata. 
Tu uwaga: myślałam, że Niedźwiadek właściwie poznawczo niewiele na wystawie skorzystał, ale byłam w błędzie. Kilka dni później zastałam go w łazience, jak bawił się łódką z Lego i mydłem. Z nowej, pięknej kostki mydła, którą bezlitośnie rozmoczył, uformował dziwny pionowy kształt, w który uparcie uderzał łodzią. Kiedy zapytałam, co robi, odpowiedział, że bawi się w górę lodową. Dobra rada zatem: po wystawie przez jakiś czas pilnujcie mydła! ;) 




1 komentarz:

  1. Bardzo fajna wyprawa!! - My byliśmy na wystawie lego, gdzie był zbudowany tytanik z klocków.. dla Kubusia mega wycieczka.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Wasze opinie :)