poniedziałek, 6 czerwca 2016

7 things I hate but need to do (because I'm a mother)



Macierzyństwo to wyzwanie. Nie tylko dlatego, że miewamy tego stanu dość fizycznie i nerwowo, albo bywamy bezradne bardziej niż nasze dzieci. To wyzwanie też dlatego, że niektóre rzeczy po prostu robić MUSIMY, chociaż wydawałoby się, że teoretycznie jako osoby dorosłe i samodzielne pożegnałyśmy już fazę posłuszeństwa czy ulegania czyjejś presji. Ja sama - po stoczeniu zagorzałego boju o swoją wolność, tę umysłową - miałam chyba nawet lekki odchył w stronę totalnej niezależności i nagle... ZONK. Bo zdałam sobie sprawę, że bycie mamą zmusza mnie do tego, żeby:

1. Biegać. Także w tropikalnych upałach. Albo zimą, w puchowej kurtce, po śniegu. Albo po błocie. Albo kiedy jednocześnie niosę jakieś 158 kg zakupów. Albo kiedy muszę się ścigać jako wyścigówka, wydając przy tym odpowiednie wyścigówkowe dźwięki (czasami udaję, że jestem śmieciarką/betoniarką, by móc przez chwilę "jechać" wolniej).

2. Dźwigać WSZYSTKO. W dodatku JEDNOCZEŚNIE. Dwie hulajnogi, zakupy, osiem kamyków, z czego dwa to raczej skały, dwa mlecze, które właśnie dostałam w prezencie, aparat (wiadomo!), szkolny plecak, skarpetki (bo zrobiło się za gorąco!), kij włóczykija... Plus 500 metrów od domu Niedźwiadek oznajmia, że jest zmęczony i chce na ręce :O 
Podobno dowodem na to, że teoria ewolucji jest błędna, jest właśnie fakt, że matki wciąż mają tylko po jednej parze rąk ;)
3. Czytać tę samą książkę 17. noc z rzędu. 
Układać te same puzzle 23. dzień z rzędu. 
Oglądać tę samą bajkę 31 raz. 
Powtarzać to samo 32458768591 raz.
Wiecie, o czym mówię, prawda?

4. Zgadzać się na spędzanie wielu godzin w towarzystwie innych dzieci. Chociaż sama jestem aspołeczna, i marzę o ciszy, i marzę o spokoju, i marzę o tym, żeby pobyć SAMA. Chociaż trochę. 
Zgadzać się na obecność kolegów, których nie lubię. 
Zgadzać się na zabawy, które nie mieszczą się w moim kanonie wychowawczym ;) 
Wiem przecież, że grupa rówieśników, z którą się trzeba dotrzeć, to najlepsza szkoła tolerancji i innych kompetencji społecznych. Wiem. Staram się, żeby J.J. nie wiedział, ile mnie to jego "uspołecznianie się" kosztuje. Nawet kiedy mam styki przegrzane do czerwoności. Brawo ja! ;)

5. Gryźć się w język przy dzieciach. Żeby na przykład nie odpysknąć soczyście babie, która komentuje wygląd czy zachowanie któregoś z chłopaków. Albo babci, która wygłasza bzdurne teorie o wychowaniu, albo cioci, która ma swoją jedynie słuszną wizję matkowania. Na pewno same wiecie, jak trudne bywa odpowiadanie zawsze grzecznie i z szacunkiem do rozmówcy, kiedy w wyobraźni właśnie zaklejacie mu buzię szeroką, beżową taśmą.
6. Prać. Codziennie. Kilka razy dziennie.
7. Być obsypywaną piaskiem, oblewaną wodą, wysmarowywaną lodami, chlapaną błotem, przewracaną w przypływach emocji, mieć na ubraniu czekoladowe odciski palców czy kawałek lizaka, a w bucie figurkę z jajka-niespodzianki. Oraz oczywiście nieustannie i wszędzie... wchodzić na Lego.

Przyznajcie się: czego Wy nie znosicie?


Niedźwiadek: t-shirt - Miszkomaszko, chustka - La Millou
J.J.: t-shirt - Stars in a Jar, kapelusz - Pepco
obaj: kąpielówki - Kidscase via Groshki.pl

3 komentarze:

  1. Oj tak... Święta prawda!!
    A zdjęcia tj zawsze rewelacja!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj tak... Święta prawda!!
    A zdjęcia tj zawsze rewelacja!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja najbardziej nie lubię tego "ukrytego" porównywania. Zdań innych mam, ze moje to.....Niby rozmowa jest o czymś zupełnie innym, ale z niektórymi osobami to zawsze wypływa;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Wasze opinie :)