wtorek, 17 lutego 2015

eyes on boys

Po wczorajszym poście Julii nie mogę przestać myśleć o różnicach w przebywaniu, wychowywaniu, rozumieniu chłopca i dziewczynki. Co ja tam wiem. Miałam szczęście. Marzyłam o synach i mam synów. Każda z nas ma jakieś preferencje, choć często się oszukujemy, że tak nie jest, wstydzimy się tego, mamy wyrzuty sumienia, sądzimy, że może trochę nie wypada, bo to przecież dar. I po pierwsze zdrowe. Ale to się wcale nie wyklucza, ani też - co chyba najważniejsze - wcale nie umniejsza miłości, którą obdarzamy nasze dziecko. Bo kochać będziemy równie mocno, niezależnie od wcześniejszych oczekiwań. Matki po prostu tak mają.
Kochają i już.
Ale też marzą i już.
Jeśli mnie zapytacie, dlaczego nie wolałam dziewczynki, nie będę znała odpowiedzi. Może dlatego, że długo miałam samych braci i kuzynów, a na podwórku, w przedszkolu, w szkole - trzymałam z chłopakami, bo wydawali mi się ciekawszym towarzystwem. To oni łazili po drzewach, łobuzowali i łamali zasady. Też tak chciałam, więc też tak robiłam. Może się obawiałam, że nie potrafiłabym wychować grzecznej dziewczynki, a przecież wpaja się nam kulturowo, że dziewczynki właśnie takie być powinny. Może bałam się tych wszystkich wróżek, kucyków i różowych króliczków, których "nie czułam". Hehehe, przerobiłam to wszystko i z chłopcem, myśląc że mam za swoje, i że mi się należało. 
Teraz byłabym psychicznie gotowa na dziewczynkę. Moje marzenia już się spełniły, więc z chęcią dałabym się życiu zaskoczyć. A mimo to, kiedy słyszę, jak babcia męża mówi: "No, MUSICIE się teraz postarać o córkę, bo tylko z dziewczyny jest pożytek i pociecha", to krew się we mnie burzy! To nieprawda, że chłopcy - późniejsi mężczyźni - mniej kochają, są mniej wrażliwi czy wyprowadzają się z domu na drugi koniec świata. Mają trudniej w kwestiach emocjonalnych, ale już nasza-kobiet w tym głowa, by im pomóc, wesprzeć, poprowadzić. Może bardziej ich nosi, lubią ryzyko, przygody i odkrywanie świata, choćby tego za górami, lasami i morzami, ale lubią też mieć port, do którego się wraca, ciepły dom, ciepły posiłek i wyrozumiałą miłość, która nie zniewala. 
Czy to ich różni, czy jednak łączy z kobietami? 
Moja prababcia miała dwóch synów. Po śmierci męża zrezygnowała z własnego życia, poddała się, ale oni - jej synowie - nigdy. Mój dziadek i jego brat nosi swoją mamę na rękach do łazienki, kąpali ją, gotowali jej, opowiadali historie, pokazywali zdjęcia. Czasami klęli pod nosem, że wydziwia, ale nawet na chwilę, przez wiele lat, nie przestali się nią opiekować. Jednocześnie przecież pracując i troszcząc się o swoje żony, dzieci i wnuki. 
Mój drugi dziadek nigdy nie zapominał o czyimś święcie. Zawsze dzwonił z życzeniami. Do mnie dzwonił przynajmniej raz w tygodniu. Pytał, co słychać. Często mówił, że kocha. Nie miał z tym żadnego problemu. Mówił to także mojej babci. Do końca ich wspólnych dni. A kiedy odeszła, mówił to do jej zdjęcia i pocieszał ją, że wkrótce znów się zobaczą, że będzie się nią opiekował, jak zawsze. Ten dziadek wychodził po mnie na pociąg, nawet jak już studiowałam, kruszył pieczywo, żeby łatwiej karmiło mi się łabędzie i stał w kolejce po moje ulubione mięsko. 
Chcę wychować moich synów na takich właśnie mężczyzn jak moi dziadkowie. Taki mam plan. Czy mi się uda, czas pokaże. Ale już teraz wiem, że to możliwe.








Niedźwiadek:
bluzka - Bobo Choses via I Dream Elephants 
spodnie - Zara
płaszczyk - Jojo Maman Bebe
czapka - Jollygoodfellow
trampki - Chipie
   
J.J.:
t-shirt - Bobo Choses via I Dream Elephants
bluza - Bobo Choses
spodnie - Emile et Ida via Groshki
płaszczyk - John Lewis
czapka - handmade
skarpetki - Pepco
trampki - Chipie

8 komentarzy:

  1. I ja mam taki plan. Chociaż "przykład z góry" mizerny.
    Chciałabym mieć jeszcze córkę, ale obawiam się, że nie jestem jeszcze na nią gotowa. I coraz częściej łapię się na myśli, że fajnie by było mieć drugiego syna. Nie pozostaje nic innego jak spełnić marzenia Mateusz i urodzić bliźniaki różnej płci ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. chcialam corki i mam. Nie przyszlo mi do glowy zeby je wychowywac na " grzeczne" ale moze dlatego ,ze w nosie mialam.od zawsze jakies kulturowe zasady. Mam tez syna (pasierba) i to on jest ten grzeczny i spokojny co to zawsze talerz po sobie umyje a jak go posadzic to siedzi spokojnie. Dziewczyny skacza non stop,przynosza guzy i to z nimi biegam na izbe przyjec po szwy i gipsy :) Stereotypy mnie generalnie wkurzaja. Moj prawie maz sprzata czesciej niz ja i to on lepiej gotuje. A ja czesto widze kobiety non stop smiejace /wkurzajace sie ,ze ich mezowie sa brudasami albo nie potrafia sie zajac dziecmi a same ciagle tlumacza synow : a bo to chlopiec.
    Ja chce wychowac swoje dzieci na porzadnych ludzi.
    Takich co to potrafia przyszyc guzik ,przybic gwozdz , ugotowac obiad i zatroszczyc sie o blizniego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, że to wina stereotypów i potrzeba doświadczenia, żeby wyłamać z nich swoje myślenie. Albo dobrego przykładu. Kiedy tego brakuje - ciężko podyskutować. A przecież faktycznie chodzi tylko o to, żeby wychować dobrego, samodzielnego człowieka.

      Usuń
  3. Od zawsze chciałam mieć dwoje dzieci. Chłopca i dziewczynkę. Kiedy zaszłam w ciążę pomyślałam sobie, a może to będą bliźniaki? Teraz kiedy mam syna i najdzie mnie myśl o drugim dziecku to myślę sobie a może drugi chłopiec.

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam mojego synka, męża, dziadka... To najważniejsze osoby w moim życiu. Za chwilę będę miała drugiego synka:-) Chłopaki są super. Znam też kilka "wyrodnych", nieczułych córek... Ale nie będę ukrywać, że za trzecim razem chciałabym spróbować jak to jest być mamą dziewczynki;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mamy podobnie.
      Ja też widzę córki, źle traktujące swoje mamy i czułych synów. Więc nie ma reguły i nie płeć decyduje.
      Spróbować byłoby fajnie :)

      Usuń
  5. Kiedy ja mówię, że marzy mi się druga córka niektórzy przewracają ostentacyjnie oczami i już widzę co myślą. "Jak to możliwe? Przecież każdy chce mieć parkę!" Tak jakby dwie dziewczyny nie były parą, no ale to szczegół. Co do wychowywania, to ja mam trzech braci i siostrę. Prawda jest taka, że to jacy dziś jesteśmy zawdzięczamy nie tylko rodzicom ale i sobie nawzajem. Chyba zwyczajnie przy tak licznej gromadzie nie było czasu na zastanawianie się co, komu wypada i jak takie czy inne zajęcie go ukształtuje na przyszłość. Nasi rodzice dawali nam dobry przykład pracowitości, okazywali dużo ciepła i troski ale wytrawnymi pedagogami nie byli. Nie czytali blogów i nie oglądali "Super niani". Można powiedzieć, że to całe wychowanie było "przez przypadek" i wyszło całkiem nieźle (mój subiektywny punkt widzenia). Muszę przyznać, że mi brakuje czasem dystansu w tym temacie. Uświadamiam sobie to ale kiepsko mi idą zmiany :(

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Wasze opinie :)