czwartek, 12 lutego 2015

boyhood

Dogania brata. Szybko. Coraz szybciej. Pędzi na oślep.
Jeszcze dobrze nie otworzy oczu, gdy pyta "dzie Jojo?" (czyli J.J. w języku Niedźwiedzi).
Kiedy J.J. wyciąga wanienkę na środek kuchni, on wyciąga miskę na pranie. Dzielą się drewnianymi szpatułkami - każdy dostaje po dwie - i wypływają na dziki ocean z wykładziny. 
Kiedy J.J. jest strażakiem, on jest policjantem. 
Kiedy J.J. jest Patem, on jest Matem, i wspólnymi siłami remontują, tfu! roznoszą nasz dom w pył.
Kiedy J.J. bawi się Lego Duplo, on również, ale kiedy przychodzi dzień "duplo-jest-dla-maluchów", Niedźwiadek także sięga po Lego City. Wczoraj sam rozłożył i złożył mały samochód z działu 5-12. 
Nie powiem: byliśmy w szoku.
Kiedy J.J. jest w przedszkolu, Niedźwiadek obejmuje władzę w jego pokoju. Nierzadko zaczyna od sprzątania. Wie, gdzie jest miejsce na samochody, a gdzie na książeczki. Lubi, jak wszystko leży tam, gdzie powinno. Wie też, że J.J. nie pozwala mu siedzieć w skrzyni z "drewniakami", więc pod jego nieobecność... 
siedzi! Ile dusza zapragnie!
Wyciąga po kolei tory i stacje, wagoniki i przejazdy ze szlabanami, samochody i zwierzaki. Bawi się z namaszczeniem. 
Bo w świecie chłopaków panuje jasna hierarchia i wbrew pozorom samochody są w niej na niższych szczeblach, a drzewne Kolejkowo zajmuje wysoką, drugą pozycję. Tuż za Lego.

Obserwuję to doganianie, dorastanie do brata. To pełne zaufania naśladownictwo. 
Denerwuję się, kiedy budują zjeżdżalnię z kanapowych poduch i ślizgają się po niej prosto na rant stolika. Albo kiedy nurkują w wannie. Bo wiem, że chwilowo tylko jeden z nich potrafi nabrać dość powietrza. 
Nawijam J.J.-owi o byciu bohaterem czy wzorem i związanej z tym odpowiedzialności. Nie zawsze chcę marudzić, bo przecież psuję zabawę, ale czuję, że to konieczne (proszę, powiedzcie, że też tak robicie!). 
Mimo wszystko jednak, przede wszystkim lubię patrzeć, jak się między nimi tworzy silna, świadoma już więź. Jak budują jeden obóz, wspólny chłopięcy świat. I wcale się nie obrażę, jeśli któregoś dnia powiedzą: "Mamo, nie przeszkadzaj, to są męskie sprawy". No, na 97,777% się nie obrażę ;)





Nietrudno zauważyć, że właśnie rozpoczęliśmy współpracę z marką Janod (strona FB TU - możecie od razu polubić, bo na pewno niedługo zrobimy jakiś konkurs) w ramach projektu "Zrównoważony rozwój z Janod" i z pewnością będzie to jedna z tych współprac, która przyniesie najwięcej radości chłopakom (a nie głównie ich mamie :P). Kto nas dłużej zna, ten wie, że jesteśmy całą rodziną zbzikowani na punkcie wspominanych wyżej klocków oraz właśnie drewnianego "ciuciu" (ciuchcia w języku Niedźwiedzi). W naszej kolekcji (która zajmuje obecnie ponad połowę ogromnego kufra podróżnego, zwanego skrzynią) są już elementy przeróżnych marek: Ikea, Brio, Tchibo, Lidl, Bigjigs, Tesco i innych, a teraz dołączył do niej uroczy cyrkowy pociąg Janod z wagonami do przewozu... cóż, w zestawie była żyrafka i jedzenie dla niej, ale Niedźwiadek jest obecnie na etapie odkrywania świata zwierząt, zwłaszcza dzikich, więc wagony służą mu do przewozu wszelkich stworzeń, które się do nich zmieszczą, choć transport niedźwiedzia czy foki w cyrkowym pociągu prawdopodobnie nie jest legalny. Podobnie zresztą jak wtargnięcie taksówki na tory, kiedy szlaban jest opuszczony. Ale Niedźwiadek jest ewidentnie wybrańcem losu i posiada - zapewne po dziadku - ów słynny gen przygody ;) Tak więc wolno mu wszystko! No, 97,777% wszystkiego ;)  

3 komentarze:

  1. Lubię Cię czytać. Te Twoje chłopaki to spółka jak moja parka: naśladownictwo rodem z małpiego raju, wspólna partyzantka i to prawie już słyszalne: "Mamoo, nie przeszkadzaj NAM!". Ale u nas królują dinozaury i auta, które opanowały drewniane drogi Brio. Serdecznie pozdrawiam i czekam na kolejny wpis :D

    OdpowiedzUsuń
  2. ostatnie zdjęcie tak delikatnie dotyka niedźwiadka- mistrzostwo :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fantastyczny blog. :D uwielbiam, uwielbiam.. czytam po cichu.. ale czasem śmieję się w głos :D mąż pyta co jest? a ja, że czytam o niedźwiadkach :P on się puka w czoło.. haha ale zaraz mu wyjaśniam o co chodzi i on się śmieje razem ze mną.. czekamy na ten moment kiedy nasz synolek zacznie się bawić, opowiadać.. choć już teraz kwiczy, piszczy i grucha.. (uroczo tak, że wzruszam się czasem do łez) ciekawe co będzie go interesowało? samochody, kolejki, samoloty, a może kocki??? :) Czekam też na to magiczne słowo "mama" :) i również na kolejny post :*

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Wasze opinie :)