środa, 16 lipca 2014

toys for boys

Na pewno pamiętacie, że wychwalałam J.J.'a pod niebiosa, jakim to jest wspaniałym bratem i jak sobie świetnie radzi z faktem, że w jego życiu pojawił się Niedźwiadek. Było pięknie, ale do czasu. Im bardziej Niedźwiadek jest mobilny, im bardziej charakterny i waleczny, im bardziej wie, co do czego, z czym i jak, tym częściej akcja się zagęszcza, a awantury wybuchają z częstotliwością znacznie przekraczającą wybuchy na słońcu. Dla nas-rodziców największym wyzwaniem wydaje się teraz utrzymanie równowagi między uczeniem a pocieszaniem J.J.'a. Chcemy go przecież oswoić z kolejną zamianą, z braciszkiem, który nie da sobie już zabrać zabawek, nie będzie leżał na kocyku, czegoś nie zauważy, coś odpuści. O, nie! Teraz Niedźwiadek sięga po to, na co ma ochotę, potrafi otworzyć sobie drzwi, potrafi jeździć elektronicznym samochodem i głośno krzyczy, kiedy próbuje mu się te przyjemności ograniczyć lub odebrać. J.J. za to obraża się, płacze i nie słucha próśb. Ba! Nie słucha nawet ostrzeżeń przed nieuchronną karą - konsekwencją jego działań. Kiedy więc zamyka drzwi do swojego pokoju i decyduje się bawić sam, 'karą' jest właśnie owa samotność: - Ty się bawisz w jednym pokoju, on w drugim. Jeśli ty nie wpuszczasz jego, on nie wpuszcza ciebie. Jeśli on się nie może bawić twoim samochodem, proszę oddaj mu jego.
Te i podobne zdania, prezentujące zależności, wzajemność, symetryczność, niezbędną w tej (i chyba w każdej) relacji, powtarzam setki razy dziennie. Z nadzieją, że któregoś dnia J.J. to załapie. Chociaż łapie zapewne już teraz. Tylko jeszcze nie akceptuje. Chce, żeby wszystko było dla niego, jego, po jego myśli. 
Chociaż kocha brata, staje w jego obronie przed każdym, chwali się nim, całuje go, rozśmiesza, karmi (jedzeniem dzieli się chętnie i bez mrugnięcia okiem), pomaga mu, ściąga z mebli, tłumaczy, co mówi, pilnuje, żebym zaspokajała wszystkie niedźwiadkowe potrzeby - od picia po przewijanie, troszczy się o to, by nie gryzły go komary i żeby było mu ciepło - więc chociaż tak jest, jednocześnie nie może się pogodzić z jego dorastaniem, zdobywaniem kolejnych stopni samodzielności i pewną ekspansywnością. Najbardziej zaś z tym, że trzeba się dzielić. 
Oczywiście jako takiego przymusu dzielenia się nie ma. Nie mówimy: daj mu swoje zabawki, bo przecież nie są z automatu wspólne. Wspólne zabawki mają dwie. Przy reszcie jest podział. Mówimy jednak: masz prawo się nie dzielić, ale jeśli się nie dzielisz, nie oczekuj, że ktoś podzieli się z tobą. 
Czy to działa?
Różnie.
Nie zawsze. 
Ale czasami tak.
No, i tylko to działa.   
Przy okazji imienin Niedźwiadka zauważyłam jednak, że w tym braku akceptacji chyba nie do końca chodzi o rzeczy. Niedźwiadek dostał kilka prezentów, J.J. jeden, ale ta różnica nie miała dla niego znaczenia. Za to dręczył go fakt, że Niedźwiadek ma jakieś swoje święto. Jakiś dzień, w którym może czuć się ważniejszy. J.J. nie chciał prezentów, chciał mieć imieniny. Po prostu.
Za dwa miesiące, kiedy nadejdzie jego święto, przypomnę mu o tym. Powiem, że to właśnie ten dzień, że wszystko ma swój właściwy czas i każdy dostaje po równo, choć nie zawsze na raz i nie zawsze to samo. Mam nadzieję, że zrozumie. 
Ech, dużo nadziei jest ostatnio w moim rodzicielstwie. Dla mnie to też nowe terytorium, nieznane wody. Staram się J.J.'a rozumieć. Nie tylko wyciągać konsekwencje. Nie tylko tłumaczyć. Ale też przytulić, kiedy mu źle. Być wsparciem, kiedy walczy sam ze sobą. Pochwalić, kiedy wychodzi bratu na przeciw, kiedy zachowuje się sprawiedliwie.
Czas pokaże, ile dobrego (albo nie...) z tego wyniknie. 
   








J.J.:
bluzka - KappAhl
spodnie - Czesiociuch
czapka - Modny Syn
nerka - Yups!
buty - H&M %

Niedźwiadek:
bluza - Beau Loves via I dream Elephants
spodnie - Miszkomaszko %
czapka - sh
buty - Adidas

9 komentarzy:

  1. Mi czasem brak cierpliwości w tłumaczeniu po raz setny, rozdzielaniu, godzeniu. Ale staram się trzymać nerwy na wodzy i nie wybuchać. Choć przyznam, że jak kolejny raz Franek wpada w histerię lub zaczyna się drzeć, to czasem ma dość wszystkiego. Ot uroki macierzyństwa:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli w ogóle istnieje na świecie matka, której nie brak cierpliwości - powinni postawić jej pomnik za życia. Chyba, że to jakaś wada neurologiczna ;)

      Usuń
  2. Czuje jak by to samo, jesteśmy do siebie podobni, w niektórych rzeczach przypominasz mi siebie, z tym, że ja gram solo nikt mnie w tym nie wspiera, albo czuje, że mu nie zależy i wtedy mi podnosi ciśnienie lepiej niż kawa ... Musze tłumaczyć, że przecież nie musi się nasz synek dzielić z bratem , mąż natomiast wie lepiej, ale gdyby miał pożyczyć sąsiadowi samochód to zapewne zmienił by zdanie, nie ma to jak samemu tego doświadczyć ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, mój mąż jest nawet bardziej 'niepodzielny' niż ja, więc w tej kwestii się raczej nie ścieramy. Ale masz rację: my-dorośli wcale się tak bardzo od dzieci nie różnimy. Niech sobie mąż wyobrazi, że przyprowadzisz mu do domu drugiego faceta i powiesz: 'nie martw się, będę go kochać dokładnie tak samo jak ciebie, tylko podziel się koszulami, maszynką do golenia...' Tak się czuje dziecko, w którego życiu pojawia się rodzeństwo.

      Usuń
  3. U nas tak samo...oj cięzko cięzko to widzę...tzn siebie i swoją cierpliwość...:P
    Ale dobrze będzie...dogdają się z czasem:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehehe, też zakładam, że się dogadają :D

      Usuń
  4. Ja sama nie potrafie sobie wyobrazić, żeby ktoś np wziął sobie moją torebkę, no albo ubrania - i to jeszcze bez pytania, o nie ;) Z tego co obserwuję Tymek raczej bez problemu dzieli się z dziećmi swoimi zabawkami, ale to przecież nie jest na codzień. Jak przeczytałam, że chłopcy mają tylko dwie wspólne zabawki, od razu wyobraziłam sobie jaką ilość zabawek musicie mieć, żeby każdy miał swoją :D Ja przy jednym dziecku mam dosyć tych walających się wszędzie samochodów ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zabawek jest sporo, ale nie jest tak, że Niedźwiadek dostał od razu tyle, co ma J.J. w imię sprawiedliwości. Część zabawek J.J.'a, np. klocki Duplo w sposób naturalny przeszła na Niedźwiadka i J.J. nie mam z tym problemu, a nawet sam inicjuje takie 'dziedziczenie', bo wtedy ma pewność, że Lego City są TYLKO dla niego. Oddał też Niedźwiadkowi duże samochody, którymi się nie bawił. Więc właściwie jakoś szczególnie wiele tych dodatkowych zabawek nie przybyło. Oprócz tego, że teraz przy każdej okazji przybywa ich x2 :/

      Usuń
  5. Hmmmm...u nas niestety (stety ;)) te same problemy x3. Rozumiem aż nadto dokładnie ;).

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Wasze opinie :)