Nie pospieszam go. Nie zmuszam do niczego. Bardziej wspieram rodzące się w nim aspiracje niż czegokolwiek uczę. Lubię patrzeć, jak sięga po samodzielność, jak obserwuje i powtarza, wybiera sam właściwy moment i to, co chce naśladować. Lubię odkrywać, że podejrzał coś, czego zdawał się nie dostrzegać lub czego ja nie zauważałam u siebie czy u J.J.'a. A Niedźwiadek właśnie to wyróżnił w otaczającej go rzeczywistości. Wolę, żeby spróbował i się zraził, niż nie spróbował wcale. Wolę, żeby się potknął, idąc, niż żeby stał. Żeby chwycił się balustrady niż mojej ręki. Chociaż moja ręka jest i zawsze będzie obok. Asekuracyjnie. Jako plan B. Ten 'na pewno'. Wolę, żeby się wybrudził przy jedzeniu swoją własną łyżeczką, niż otwierał buzię i czekał, aż ja go nakarmię. Wolę, żeby rozlał, niż nie sięgnął po picie. Żeby dostał gęsiej skórki od chłodnej wody, niż się bał wejść do basenu. Wolę się obawiać niż zabraniać. A Wy?
Niedźwiadek:
top - F&F (dział dziewczęcy)
szorty - Moi via Miss Lemonade
czapka - Thief&Bandit
sandałki - no name
talerzyk i łyżeczka - Beaba
J.J.:
top - Little Paul & Joe (TkMaxx)
szorty - Rebel (Stylepit)
czapka - H&M (dział damski) %
trampki - Mothercare
Uwielbiam Twoje posty, czesto widze w nich sytuacje zywcem wyjete z naszego domu;-) szczegolnie te na lini starszy brat- mlodszy brat :-) . Pierworodnego, obecnie 4,5latka, z zapałem wszystkiego uczyłam, pekalam z dumy gdy intelektualnie przewyzszal rowiesnikow a nawet starsze dzieci. Przy drugim-obecnie 2,2- wyluzowałam na maxa, odpuściłam... Jest tak jak piszesz, odkrywa wszystko sam, kiedy chce i jak chce, bez przymusu, uczyl sie chodzic, rozbijal sie, dopoki nie czulam ze musze mu pomoc nie pomagalam, i tak jest do tej pory. Zresztą, jeśli chodzi o samodzielność to ani jednego ani drugiego nie wyreczałam, nie podsadzałam na drabinki-zawsze asekurowałam by jak najwiecej robili sam. I obaj żyją ;-) Jak juz kiedys pisałas- KOCHAJ I ŁAP NAD PRZEPAŚCIĄ :-D Edyta
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo! Ja musiałam dużo w sobie przełamać, żeby tak postępować, ale na szczęście dla Niedźwiadka, zrobiłam to już przy J.J.'u i chociaż to młodszy jest większym kaskaderem, dajemy radę :)
UsuńJa właśnie dzisiaj rozmyślałam na ten temat. Byłam świadkiem następującej sytuacji na placu zabaw. Babcia z wnuczkiem ok. 6letnim. Babcia siedzi na ławce, a chłopczyk się bawi. Wszystko było ok, gdy mały kucał obok babci. Ale na każdą podjętą przez niego próbę wejścia na drabinki, pokręcenia się na karuzeli, czy zjechania ze zjeżdżalni, babcia krzyczała: "Nie wchodź, bo spadniesz!". I żeby te drabinki były faktycznie jakieś ekstremalne, to może i bym zrozumiała, ale mój 3latek radzi sobie z nimi świetnie. Żal mi było tego chłopca, bo chciał spróbować bardzo, ale po tych ostrzeżeniach przestawał dążyć do tego, co chce. Smutne.
OdpowiedzUsuńJa podzielam twój pogląd na tę sprawę. Wiele osób dziwi się, że nie karmię Mateusza (3lata i 4m-ce!). A ja zastanawiam się czy to jest naprawdę coś dziwnego? Dlaczego ludzie dziwią się, że trzylatek potrafi sam zjeść, ubrać się i na drabinkach się wspinać? Szkoda mi dzieci tych zdziwionych rodziców. Daleko mi do ideału w wychowywaniu dziecka, ale samodzielności zamierzam uczyć. Przecież dzieciaki mają z tego frajdę, a rodzic więcej czasu, bo wiele obowiązków odchodzi, gdy dziecko jest samodzielne. I naprawdę nie warto czekać z tym do rozpoczęcia szkoły ;)
Mnie też żal dziecka, które ma zabronione, ale muszę przyznać, że czasem rozgrzeszam babcie, bo myślę, że może nie chcą ryzykować, że to im zabraknie sił lub możliwości, by zareagować odpowiednio szybko. Mam nie rozgrzeszam ;)
UsuńZ doświadczenia wiem też, że chociaż obu chłopaków traktuję tak samo, to jednak J.J. jest mniej chętny do tej samodzielności, i często nadal domaga się pomocy, której mu nie odmawiam, chyba że przesadza. Więc nie jest też do końca tak, że pozwalanie na próby, czyni dziecko z automatu bardziej samodzielnym. Ale na pewno jest doskonałym początkiem :)
Ja jestem zafascynowana samodzielnością córki.. choć czasem narzekam, że robimy maratony, albo przez 15 minut stoję i patrzę jak wchodzi i schodzi ze schodków, to w środku duma mnie rozpiera, że taki egzemplarz nam się trafił :)
OdpowiedzUsuńDobrze to opisałaś. Właśnie ta duma obok obawy - nieodłączne są :)
UsuńDokładnie, mam takie same podejście:)
OdpowiedzUsuńJako ze wychowano mnie raczej z ostrożnością wciąż uczę się nie ograniczać swojego dziecka. Lubię patrzeć jak sam sobie radzi i wie kiedy potrzebuje mojej pomocy.
OdpowiedzUsuńOch, tak, Niedźwiadek też dobrze wie. Czasami mnie testuje, balansując na brzegu stołu, ale jak widzi, że nie wyciągam ręki, to się cofa i sam schodzi tyłem :)
UsuńJa niestety jestem nad opiekuńcza. Wszystko bym robiła za Matyldę mój mąż na szczęście mnie strofuje więc jakoś się hamuje z moimi zapędami.
OdpowiedzUsuńDobrze, że się uzupełniacie. Sama mam tendencję do nadkontroli, ale jak wrzucam na luz, to z kolei obrywam od męża za 'ignorancję'. Wybaczam mu, bo on nie jest przyzwyczajony do wybryków naszych chłopaków tak jak ja i często panikuje ;)
UsuńU nas tak samo, a może i nawet dalej idę... kiedy Tymek mówi, że czegoś nie umie, nie da rady, odpowiadam mu "No nie mów, dasz radę, to proste, zobaczysz, nie bój się!" :)))
OdpowiedzUsuńRobię dokładnie to samo z J.J.-em :D
Usuń