wtorek, 29 października 2013

breaking rules

Lubię łamać zasady. Pewnie mogłabym nad tą przekorą popracować tak samo, jak nad innymi cechami charakteru, ale ją w sobie lubię. Przez długi czas moim mottem życiowym były słowa, które jakoby padły z ust Pabla Picasso: 'anything you can imagine is possible'. W przypadku mody dziecięcej z tym 'anything' bywa różnie, bo - moim wcale nieskromnym zdaniem - dziecko nie może być przebrane i piszę to świadomie właśnie przy takiej stylizacji, która może się niektórym wydać przesadna. Nie jest taka, bo spełnia niezbędne dla J.J.'a kryteria: jest mu wygodnie, nic go nie uwiera, nic mu nie zawadza, nic go nie ogranicza, ma pełną swobodę ruchów, może się bawić, skakać, chodzić po parapetach, murkach, płotach, a przy tym wyglądać niebanalnie. 
Zarówno bluza, jak i rombowe legginsy są z działu dziewczęcego, czego właściwie możecie się już po mnie spodziewać :P Bejsbolowe czapki to z kolei element stroju, którego fanką nie jestem, ale w tym sezonie, ozdobione pomponami, zdobyły moje względy. Są bowiem właśnie taką manifestacją nonkonformizmu i nieprzewidywalności. A to lubię.
Nawet kiedy myślimy, że widzieliśmy już wszystko, czy nie fajnie jest, dać się zaskoczyć?
 

czwartek, 17 października 2013

create your own: Emile et Ida

Emile et Ida inspiruje mnie od dawna. Ich printy na bluzach i koszulkach - zawsze proste, a w sedno. Kolory i sposób ich łączenia ze sobą, supermiękkie tkaniny, zwyczajne-niezwyczajne kampanie. W tym sezonie mogłabym powtórzyć absolutnie każdą stylizację chłopięcą z ich lookbook'a - tak bardzo trafiają w mój gust i w J.J.-owy styl. Ale pokazywanie Wam ich po kolei byłoby nudne ;)
Wybrałam więc taką, przy której się zatrzymałam najdłużej, bo wydała mi się jednocześnie przystępna, bardzo codzienna, ale niebanalna. Nostalgiczna taka jakaś, pewnie przez tę ciemną zieleń. I energetyczna dzięki bieli. Wiecie, że trapery też J.J. ma niemal identyczne, jak na zdjęciu z kampanii. Postanowiłam zastąpić je trampkami z Next, bo nie tylko komponują się odcieniem ze spodniami, a biało-czarnymi paskami współgrają z bluzą, ale jeszcze zadają szyku skórzanymi wykończeniami. 

P.S. A logo na butach pasuje do resoraka, ha!


środa, 16 października 2013

fight, faith, forgiveness

Nie planowałam tego publikować NIGDY, chociaż siedzi mi w głowie od ZAWSZE. Ale ostatnie posty Potwory Wózkowej i Maryli dodały mi odwagi. Bo to niby truizm, że trzeba mówić o rzeczach niełatwych i sytuacjach nie do zniesienia, ale w praktyce staramy się jednak takich tematów nie poruszać. Nawet nie ze strachu czy wstydu, tylko dlatego, że to takie... intymne. A publiczność taka... publiczna. Mam rację? 

Byłam bita. Czasami z powodu, który poniekąd rozumiałam, a czasami bez. Doświadczyłam przemocy, także tej psychicznej, a może nawet przede wszystkim tej psychicznej, bo ona dotyka najbardziej. Poniżanie, szantaż, zastraszanie. Jako dziecko wszystko brałam 'na emocje'. Nie lubiłam swojego życia. Nie chciałam żyć i dawałam temu wyraz. Kilka razy. Nie lubiłam siebie. Bywałam bardzo autoagresywna. Uzależniona od leków. Autodestrukcyjna. Gdybym taka została, kompletnie nie nadawałabym się na matkę. A jednak chciałam nią być.

wtorek, 8 października 2013

Wilanów + Create Your Own: Gro Company

Wizyta moich rodziców skłoniła nas do ruszenia się z domu w kierunku innym niż Ikea ;) Dawno nie byliśmy w Wilanowie, oj, dawno. Poza tym dotąd widziałam ten ogród tylko wiosną i latem. Nie wiedziałam więc, jak wygląda jesienią. A wygląda zachwycająco! I to od samego progu. Gdyby nie prawdziwe tabuny mam, pstrykających swoim (mam nadzieję) dzieciom fotki w malowniczych stertach liści, pewnie i my zaleglibyśmy na tej żółto-czerwonej pierzynie w okolicach wejścia. Ale że miejsca już dla nas nie było - to sobie poszliśmy na spacer. Wypas, mówię Wam! ;P

P.S. Ta część posta miała nosić tytuł 'Cows in Wilanów', ale że byli z nami rodzice, to wiecie - jakoś nie wypadało ;)



środa, 2 października 2013

no J.J., but The Bear

Jak widzicie, zmieniła się nazwa bloga. Przyczyniło się do tego kilka (niekoniecznie miłych) czynników, ale chyba dobrze się stało. Tamta nazwa powstała w związku z upodobaniem J.J.'a do chowania się i przesiadywania w szafie oraz nieustannych zabaw przesuwanymi drzwiami. Z każdej z tych aktywności już dawno wyrósł. Ponadto teraz jest z nami Niedźwiadek, który zasługuje na coś więcej niż końcóweczkę 's'. Nową nazwę wymyśliła nasza Sweterkowa Ciocia, a ja się w niej (nazwie, nie cioci) zakochałam. J.J. & The Bear. No, czy to nie brzmi jak zespół jazzowy? J.J. & The Band ;) /jak urodzę jeszcze kilkoro dzieci, to właśnie tak się przemianujemy :P/
W związku z nową nazwą narodził się w mojej głowie pomysł na piękne logo (przyda się też do oznaczania moich much i szelek ;)) W weekend przyjeżdżają do nas rodzice, a że ojczym kreśli po mistrzowsku, to może już w poniedziałek pokażę Wam efekty (psssst, on jeszcze nie wie, że sobie u mnie nie odpocznie...).

To tyle 'formalności'.

A teraz The Bear :)
Zacznijmy od tego, że sama absolutnie u-wiel-biam tę stylizację. Jest kwintesencją Niedźwiadka. Wygodna, mięciutka, przytulna, gwiazdkowa (ofkors), kraciasta, szara, chabrowa i jeszcze z uszami! Mogłabym go tak ubierać codziennie, gdyby nie pluł marchewką ;) Słowo daję!