Lubię łamać zasady. Pewnie mogłabym nad tą przekorą popracować tak samo, jak nad innymi cechami charakteru, ale ją w sobie lubię. Przez długi czas moim mottem życiowym były słowa, które jakoby padły z ust Pabla Picasso: 'anything you can imagine is possible'. W przypadku mody dziecięcej z tym 'anything' bywa różnie, bo - moim wcale nieskromnym zdaniem - dziecko nie może być przebrane i piszę to świadomie właśnie przy takiej stylizacji, która może się niektórym wydać przesadna. Nie jest taka, bo spełnia niezbędne dla J.J.'a kryteria: jest mu wygodnie, nic go nie uwiera, nic mu nie zawadza, nic go nie ogranicza, ma pełną swobodę ruchów, może się bawić, skakać, chodzić po parapetach, murkach, płotach, a przy tym wyglądać niebanalnie.
Zarówno bluza, jak i rombowe legginsy są z działu dziewczęcego, czego właściwie możecie się już po mnie spodziewać :P Bejsbolowe czapki to z kolei element stroju, którego fanką nie jestem, ale w tym sezonie, ozdobione pomponami, zdobyły moje względy. Są bowiem właśnie taką manifestacją nonkonformizmu i nieprzewidywalności. A to lubię.
Nawet kiedy myślimy, że widzieliśmy już wszystko, czy nie fajnie jest, dać się zaskoczyć?