sobota, 15 grudnia 2018

preschool crisis management - 10 steps


Kryzys przedszkolny dopada większość dzieci i - powiedzmy to sobie od razu - jest zupełnie normalną, zdrową reakcją. Nawet te maluchy, które cały wrzesień i październik biegały co rano z radością do swoich placówek, mogą mieć "gorsze dni", szczególnie w tych miesiącach, kiedy dni stają się krótkie i to odczuwalnie. Naszą rolą jako rodzica jest przede wszystkim dać im do zrozumienia, że nie ma w tym niczego złego i mają prawo tak właśnie się czuć. Przecież i my, dorośli, choćbyśmy nie wiem jak bardzo uwielbiali swoją pracę, miewamy leniwe poranki i chwile, w których marzymy tylko o tym, by zwinąć się ciaśniej w kołdrę i zapomnieć o obowiązkach, prawda? Wtedy wszelkie "musisz, musisz" i inne bezkompromisowe teksty działają na nas raczej jak płachta na byka niż pozytywna mobilizacja. 
Podobnie jest z dziećmi. 
Największą różnicę robi Wasza EMPATIA. Sama widzę ogromną zmianę w reakcjach Niedźwiadka, odkąd zamiast mówić z automatu coś w rodzaju "no, dawaj, wstajemy, idziemy, bo się spóźnimy", przyłączam się do jego marudzenia: "och, mi się też dzisiaj nie chce wstawać z łóżka, jest tak ciepło i przyjemnie, ale kurczę strasznie chce mi się siku... a tobie? pójdziemy razem do łazienki?". To jest takie proste i w sumie logiczne - bo kiedy na wstępie jesteśmy po tej samej stronie barykady, znacznie łatwiej się nam współpracuje. 

A oto 10 naszych niezawodnych sposobów na kryzys przedszkolny.
Większość z nich to właściwie prewencja, co oznacza, że działają przez regularne stosowanie, ZANIM do kryzysu dojdzie, nierzadko przez powtarzanie razy milion. 


1. BUDUJEMY POCZUCIE PRZYNALEŻNOŚCI


To jeden z naszych naturalnych instynktów. Chcemy być częścią grupy, społeczności, chcemy robić to, co inni, nawet wtedy, jeśli lubimy się wyróżniać. To dlatego między innymi dzieci tak chętnie małpują się wzajemnie, naśladują. Pokazywanie im, że są członkami drużyny, sprawi, że się zaangażują w to, by dobrze funkcjonowała. 
Tą drużyną jesteśmy my - rodzina, gdzie każdy ma swoje zadania: rodzice idą co rano do pracy, rodzeństwo do szkoły, a ono - młodsze dziecko - do przedszkola. Nie bez powodu stosunkowo najłatwiej w placówkach adaptują się dzieci, które mają starsze rodzeństwo oraz których oboje rodzice pracują poza domem. Jeśli jednak jak ja pracujecie w domu, nie martwcie się - po prostu opowiadajcie swojemu maluchowi, co robicie, na czym dokładnie polega Wasza praca, pokażcie mu swoje domowe biuro, podkreślajcie, że tak samo macie zlecenia do wykonania, jak i ci, którzy z tego domu wychodzą. 
Dbajcie też o to, by dziecko czuło, że jego "drużyną" jest również grupa przedszkolna - pochwalcie wygląd sali, mówcie, że mają świetne zabawki, szatnię, tablicę z pracami, plac zabaw itd., powtarzajcie, że to JEGO przedszkole, JEGO koledzy, JEGO pani. Brzmi może dziwnie, ale uwierzcie - działa podkorowo - jeśli coś jest NASZE, od razu nam na tym bardziej zależy.


2. BUDUJEMY POCZUCIE BEZPIECZEŃSTWA

Na pewno już to przerabialiście przynajmniej raz w życiu: jeśli powiecie dziecku, że przyjdziecie po nie o 14, to gdzieś tak o 14:03 będzie już kompletnie zawiedzione Waszą niesłownością. No, cóż, na zaufanie trzeba sobie zapracować i robi się to przede wszystkim dotrzymując słowa. Dlatego NIGDY nie obiecujcie czegoś, czego nie będziecie w stanie spełnić, np. że odbierzecie dziecko wcześniej albo że będzie w przedszkolu "naprawdę krótko", bo dla niechętnego malucha nawet kwadrans bywa wiecznością. Najlepiej jeśli się umówicie NIE na konkretną godzinę (wiem z relacji pań, że dzieciaczki, którym rodzic powiedział, że będzie np. o 13, potrafią przez cały dzień pytać o godzinę dosłownie co dwie minuty!), a na porę dnia, np. po podwieczorku, po rytmice, po angielskim, po drzemce, po drugim daniu itp. U nas sprawdza się to bardzo dobrze od początku Niedźwiadka przygody z przedszkolem (ale przyznaję, że J.J. był materiałem testowym) i ani razu nie mieliśmy akcji "przecież obiecałaś!" Przy okazji możecie omówić bardzo szczegółowo rytm dnia - jakie zajęcia są po kolei, jakie posiłki, jakie aktywności - to one stanowią rutynę, które pozwala się dziecku odnaleźć, bo bezpieczne jest także to, co znajome.
  
3. TWORZYMY RADOŚĆ O PORANKU
 
Częścią Waszej i dziecka codziennej rutyny powinien być też dobry poranek, chociaż wiem, że łatwiej to powiedzieć niż zrobić, bo osób, które lubią się zrywać o świecie jest pewnie garstka. Zdradzę Wam jednak sposób, który działa cuda - to... piosenki! Na początku stosowania tej metody trzymałam się jednej ulubionej zabawnej śpiewanki Niedźwiadka o ślimaku, po prostu włączałam ją zamiast budzika, a on wybudzał się przy niej i od razu się uśmiechał. Potem i Niedźwiadek, i J.J. zaczęli sobie wybierać różne piosenki na pobudkę, ale pozostajemy przy optymistycznym dziecięcym repertuarze. Nasze wstawanie stało się o wiele przyjemniejsze i łatwiejsze. Drugim stałym elementem poranka jest pożegnanie "miłego dnia". Cokolwiek by się nie działo, te słowa muszą paść.
Powiem Wam więcej - mówiłam je też J.J.-owi i teraz, jeśli czasami w pędzie zdarzy mi się zapomnieć tych życzeń, on potrafi się zawrócić spod klasy lub szkoły, żeby je usłyszeć. Takie są ważne :) 

4. DAJEMY KAWAŁEK DOMU 

J.J. nosił ze sobą do przedszkola tetrową pieluchę. Kiedy był młodszy, chodził z nią cały dzień, potem wystarczyło mu, że była zawsze złożona w bocznej kieszeni plecaka. Niedźwiadek nie ma takiej rzeczy, jakby przedłużonej kotwicy do domu, ale mają tradycję przynoszenia zabawek w poniedziałki, i to jest genialne. Bo dzięki temu dzieci dosłownie czekają na ten najtrudniejszy poniedziałkowy ranek, żeby zabrać ze sobą jakąś nową lub ulubioną przytulankę. W ten sposób najbardziej kryzysowy dzień panie zamieniły w najfajniejszy dzień w tygodniu. 

5. TRZYMAMY SIĘ RYTMU 

Pisałam już wyżej, że stały rytm dnia to jeden z warunków dziecięcego poczucia bezpieczeństwa, ale możemy go też wykorzystać, by uczynić przedszkole punktem oczywistym w naszym planie. Kiedy widzę, że nadciąga ciężki okres, że młodemu spada nastrój, nie ma humoru i będzie próbował migać się od wyjścia, już dzień wcześniej snuję plany na czas "po przedszkolu". "Jutro PO PRZEDSZKOLU pojedziemy na wycieczkę/na lody/w odwiedziny do cioci" itp. Powtarzam to kilka razy w po południu, wieczorem i przed snem, tak żeby dobrze się wgrało na twardy dysk Niedźwiadka. Dzięki temu nie ma dyskusji, bo już zostało postanowione, że PO PRZEDSZKOLU wydarzy się COŚ FAJNEGO ;)

6. BUDUJEMY POCZUCIE SPRAWCZOŚCI

Żadnej mamie nie trzeba wyjaśniać, jak cudownie działa pozwolenie dziecku, żeby zrobiło coś SAMO, szczególnie czegoś "dorosłego". W ten sposób możecie zamienić przygodę z przedszkolem na wielki zaszczyt, który maluch naprawdę odczuje - niech sam wybierze kapcie, worek, strój. Nawet jeśli Wam wydają się dziwaczne lub niezbyt stylowe. Pamiętacie zdjęcia Niedźwiadka w stroju superbohatera. To nie była stylizacja. Naprawdę pozwalam mu tak chodzić do przedszkola, jeśli ma ochotę. Albo w stroju batmana, albo w stroju elfa, albo w koszulce, którą sam pomalował farbami w duchu "rzygania tęczą". W końcu skoro to JEGO "praca", to obowiązuje i JEGO dress code. 

7. INTERESUJEMY SIĘ

Skoro już przekonaliśmy dziecko, że chodząc do przedszkola robi coś istotnego, nie wypada nam nie być ciekawym, co się u niego w ciągu dnia wydarzyło. Wiem, że wielu z Was ma traumę słynnego rodzicielskiego "co tam w szkole?", ale uwierzcie mi, że ten moment, kiedy Wasz potomek zareaguje na Wasze zainteresowanie znudzonym westchnieniem nadchodzi znacznie później, tak mniej więcej około klasy piątej. Do tego czasu dziecko zwykle chce nam opowiedzieć WSZYSTKO. Dlatego pytajmy, oglądajmy i komentujmy tablice z pracami, rysunki, szlaczki, zdjęcia z wycieczek. Jeśli chcemy, żeby czerpało radość i miało chęci korzystać z przedszkolnych możliwości, sami też powinniśmy tę radość i te chęci względem codziennych wydarzeń w jego życiu okazywać.

8. WSPIERAMY SAMODZIELNOŚĆ

To, co podoba mi się bardzo w przedszkolu Niedźwiadka, to fakt, że panie od samego początku nie pomagają dzieciom np. w ubieraniu się na dwór czy myciu. Wspierają słownie, towarzyszą, nigdy nie pospieszają, udzielają wskazówek, ale nie wyręczają maluchów. W ten sposób wszystkie powoli uczą się samodzielności i jest to dla nich powód do dumy. Warto to zauważać i wiązać właśnie z placówką. Dziecko, które słyszy od mamy "O, sam zawiązałeś buty! Jaki ładny supełek!", od razu rośnie w oczach, a przedszkole kojarzy z tą pozytywną reakcją. Oczywiście nie chodzi o to, żeby nie uczyć malucha samoobsługi w domu, wręcz przeciwnie. Ale docenić to, że świetnie radzi sobie także bez nas i bez naszej pomocy. 

9. WSPIERAMY ROZWÓJ

Podobnie jak w punkcie wyżej - chodzi o to, żeby zauważyć i docenić, że DZIĘKI PRZEDSZKOLU nasze dziecko zdobyło nową wiedzę lub umiejętność. Pisałam o tym w kontekście treningu lubienia szkoły - że mam w zwyczaju zachwycać się nawet trochę na wyrost tym, czego się chłopcy nauczyli. Mówię im, że uważam to za ciekawe, albo że nie miałam o tym pojęcia, albo że bardzo mi się podoba sposób, w jaki pani coś im wytłumaczyła. Dzięki temu obaj mają też już niejako nawyk wychwytywania bardziej interesujących informacji, a czasami próbują mnie zaskoczyć i są strasznie dumni, kiedy im się to uda.  

10. WSPIERAMY PRZYJAŹNIE

Przedszkole to także koledzy i koleżanki. Pierwsze przyjaźnie i decyzje, o tym kogo i dlaczego się lubi, a kogo i dlaczego nie. Opisywałam Wam kiedyś, jak trudno namówić moich synów na wagary - bardzo często powodem, dla którego chcą iść do szkoły czy przedszkola, jest to, że się z kimś na coś umówili, na jakąś zabawę, grę czy pokazanie nowej sztuczki. Takie mają priorytety, i ja to szanuję. Trzy- czy czterolatki są jeszcze dość zmienne w tej kwestii, nie zawsze mają ochotę się dzielić i bawić razem, ale nasze wsparcie może polegać też na tym, że posłuchamy żalów na Maksa, który uderzył, czy Anię, która się wolała bawić w sklep z Kaliną. O tym, co możemy zrobić, żeby pomóc dziecku w budowaniu relacji z rówieśnikami, można by napisać osobny post, ale na etapie przedszkola nasza rola sprowadza się głównie do akceptowania błyskawicznie się zmieniającej sytuacji i... chodzeniu na urodzinki. Serio. Spędzanie czasu z tymi samymi osobami także poza przedszkolem, na podwórku czy na sali zabaw, przy okazji doskonale oswaja placówkę. 


Na zdjęciach małpka nauczycielka Sigikid - bardzo fajna pomoc przy ćwiczeniu wiązania, zapinania i ubierania.


Podobają Wam się te pomysły? 
Skorzystacie z nich? 
A może macie już swoje wypracowane metody? Jeśli tak, podzielcie się z nimi koniecznie!

 

1 komentarz:

  1. U nas "zamiast" zyczenia milego dnia sa ranne tulasy - od jednej minuty do pieciu, z synem niespelna 9letnim (dryblas jeden, wyglada na 12...). Jemu to bardzo pomoglo w przelamaniu niecheci do szkoly (z powodu znudzenia). A ja dumna, ze on laduje swoje baterie tuleniem i dotykiem :). Wiem, to to wpis o kryzysie przedszkolnym, ale wszystkie te sposoby zadzialaja tez na kryzys szkolny!
    Dobrych Swiat!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Wasze opinie :)