poniedziałek, 13 czerwca 2016

easy rider

Wychodzenie na przeciw dziecięcym pasjom chłopaków to jedno z moich ulubionych doświadczeń, związanych z byciem ich mamą. Ich radość i zaangażowanie są ogromne, sami wiecie - dzieci nie znają półśrodków. Kiedy coś uwielbiają, jest to uwielbienie totalne. 24 h, nawet podczas snu. I pewnie, że jutro albo za miesiąc może się im odmienić, ale póki trwa - patrzę i trochę zazdroszczę. Ze swoimi pasjami idę już od dawna na "dorosłe" kompromisy, to normalna kolej rzeczy, ale oni mają jeszcze na to czas. Teraz, dziś moja głowa w tym, by mogli być, kim tylko chcą, i próbować, i eksplorować to, co najbardziej się im w danym momencie podoba. Nawet jeśli wiąże się to z tym, że muszę omijać szerokim łukiem stadion piłkarski z Lego, który powstał na środku naszego salonu albo przez kilka kilometrów pędzić na złamanie karku za małym easy riderem ;) 
Niektórzy pytają mnie, czy nie obawiam się chwili, w której zechcą spróbować czegoś niebezpiecznego albo zrobić coś, z czym się nie zgadzam. Obawiam się. Ale to może wydarzyć się zawsze. Niezależnie od tego, czy będę pozwalać, czy nie, zachęcać, czy nie. Czy powiem: "jasne, spróbuj", czy raczej postraszę konsekwencjami. Oceniać będę na bieżąco, i oni tak samo. Bo mają prawdo do własnych ocen i własnych błędów. Od tych wielkich, które przed nami, po dzisiejsze stłuczone kolano. 
#kochajiłapnadprzepaścią


skuter-Janod

t-shirt - H&M
szorty - Nosweet
szorty - Efvva
chustki - La Millou
buty - Chipie

5 komentarzy:

  1. Ile mnie to nerwów czasami kosztuje...
    Sytuacja z wczoraj. Park linowy. Mateusz przeszedł dwa razy po ścieżce dla dzieci i ryk, bo chce na trudniejszą. Najłatwiejsza z najtrudniejszych jakieś 3m nad ziemią, trzeba wejść po ściance wspinaczkowej, platformy na drzewach a między nimi zawieszona deska surfingowa, po której trzeba przejść trzymając się cienkiej linki. No, dał radę! Zeszłam na zawał prawie, ale Mateusz dumny jak paw! I jeszcze mu mało wrażeń było. Cud, że jeszcze nie osiwiałam :)

    Niedźwiadek cudny w tych rybkach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja osiwiałam! Serio! Ale w sumie obok tego strachu zawsze jest też duma, że dał radę, prawda? Że taki odważny! ;) Matczyna schizofrenia ;)

      Usuń

Dziękuję za Wasze opinie :)