wtorek, 9 czerwca 2015

side by side

Napisałam kilka dni temu taki post:

***
Mają czworo dzieci, oboje pracują, ona dwa razy dłużej niż zamierzała, ale przecież nie będzie narzekać, bo to dobra i dobrze płatna praca, w dodatku w zawodzie.
 
Chciał mieć rodzinę i cieszy się z każdej chwili spędzonej z dziećmi, ale nie jest ich wiele. Tak się złożyło, że musiał przejąć oddział rodzinnej firmy w innym mieście i większość czasu spędza naprawdę daleko od domu. Żona pracuje na miejscu, ale do 21, od poniedziałku do piątku. Kiedy wraca, maluchy już śpią. 

Kiedy zaczęła działać charytatywnie, nie spodziewała się, że uda się zrobić aż tyle, pomóc tylu ludziom. Teraz nie sposób już się wycofać, coraz trudniej odmawiać, ale przecież zdaje sobie sprawę z tego, że nie na to się pisała: nie chciała odbierać telefonów po 22 i nie mieć czasu na odrobienie lekcji z młodszą córką, chciała sama wozić syna na basen i obserwować z widowni jego postępy, a robi to dziadek.
 
Był taki moment, że naprawdę się bał rozwodu. Kocha żonę i córeczkę, ale pół soboty i pół pospiesznej niedzieli to za mało, by wciąż czuć się częścią rodziny. Na co dzień muszą sobie radzić ze wszystkim same. To i tak cud, że znoszą tę sytuację już drugi rok.

- Rodzice wszędzie mnie ze sobą zabierają i chodzimy na długie spacery - powiedział ostatnio J.J. w przedszkolu, zapytany skąd wie, że go kochamy. Popłakałam się.
Codziennie dziękuję za to, że mogę jemu i Niedźwiadkowi dawać to, czego najbardziej potrzebują: moją miłość, akceptację i obecność. Mamy ogromne szczęście.

P.S. Ostatnio tak nam się miło celebrowało wspólne chwile, że zapomniałam pójść na pierwsze zebranie w nowej szkole J.J.'a. Pozostawcie to bez komentarza ;)

***
Wczoraj inny P.S. dopisała ta kampania.
Padło już wiele słów na temat tego, jak bardzo jest nieprzemyślana, obraźliwa, oburzająca, żerująca na ogromnych tragediach, a w końcu godząca nie tylko w kobiety, ale i w dzieci, które w tym świetle stają się modnym dodatkiem do Paryża i kariery.
Co jeśli jakaś kobieta faktycznie tak to postrzega: że żeby mieć wartościowe życie, MUSI - obok/oprócz/zamiast tego, co robi - jeszcze urodzić dziecko? Gdzie jest w tym miejsce na bezinteresowną miłość, na brak przymusu i zew natury? Co jeśli ludzie, którzy żyją tak, jak moi opisani wyżej znajomi, tak właśnie myśleli? Że MUSZĄ dodać dzieci do swojego dobytku. I dodali. I stają na głowie, żeby to wszystko w kupie utrzymać. Pędząc, gnając, w pocie czoła wyrywając dobie choć odrobinę czasu dla rodziny. Moim zdaniem trzeba kochać i prawdziwie chcieć, żeby temu podołać. TYLKO w ten sposób da się podołać. Tam, gdzie decyduje przymus, presja społeczna, czyjeś oczekiwania (serio? jakim prawem w ogóle?), to się po prostu nie uda. Sorry, Winnetou!










koszulki - That Way
spodnie w ryby - Nadadelazos via Flamingo
szorty w niedźwiadki - Samodobro
daszki - Loose Moose

6 komentarzy:

  1. Takie kampanie są potrzebne nie dlatego żeby kogoś przymuszać czy wywierać presję ale po to żeby skłonić do myślenia i zastanowić się co jest dla nas w życiu najważniejsze, a każdy i tak zrobi jak chce, ale masz rację bez miłości nie stworzy się rodziny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kampanie są potrzebne, żeby ludziom uświadamiać coś, czego nie wiedzą lub nawoływać do dobrego, kiedy czynią źle - tu tak nie jest. Nieurodzenie dziecka nie jest niczym złym i nie wolno tego wartościować. A jeśli zakładamy, że ludzie nie wiedzą, co jest dla nich ważne, a tym bardziej, nie wiedzą, że ważne może być właśnie dziecko, to nie wiem, czy przypominanie o tym dobrze wróży rodzicielstwu.

      Usuń
    2. Dokładnie! Podpisuję się całkowicie pod Twoimi słowami, Mamo Pisarko!

      Usuń
  2. Takie kampanie sa niepotrzebne do niczego. Sadzac po komentarzach i licznych memach malenki procent odbiorcow cos sobie przemyslal. Wiekszosc ostro zaprotestowala i zareagowala : nie mow mi co musze. W kraju w ktorym zasilek na dziecko niepelnosprawne to rownowartosc 3 paczek pieluch ta kampania jest zwyczajnie glupia.
    Pierwsze dziecko urodzilam jako 30 latka. Drugie jako 40 latka. I to nie dlatego ,ze zwiedzalam Tokia czy budowalam domy.
    Bardzo sie zgadzam , ze bez milosci sie tego nie utrzyma. Niestety bez srodkow do zycia tez trudno. Bo trudno o milosc i spokoj jak nie spi sie po nocach kiedy grozi eksmisja albo jak z glodu w brzuchu burczy.
    Ps. Drugie dziecko urodzilam w UK. I teraz mam czas i srodki na bycie mama z twojego postu. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Protest jest słuszny, a kampania fatalna, ale też nie jest tak, że tylko zasobność w środki sprawia, że podejmujemy decyzję o dziecku. Niektórzy niczego nie mają, a i tak się decydują, i to też nazywamy głupotą lub brakiem odpowiedzialności. Niektórzy mają wszystko, a i tak się nie decydują, bo czują, że muszą mieć więcej. Rzecz w tym, że nie samo rodzicielstwo jest sprawą i potrzebą bardzo indywidualną, w którą się nam tu ktoś wtrąca, ale i to, czego potrzebujemy materialnie, by czuć się dobrze, spokojnie czy bezpiecznie. Dla mnie jest to niewiele, więc mając niewiele, mogę być mamą, która daje czas. Ale w oczach innych osób z innymi potrzebami mam właśnie albo już wiele, albo mogłabym więcej pracować i więcej zarabiać, w teorii: dla dzieci. Na szczęście koniec końców kązdy dokonuje własnego wyboru.

      Usuń
  3. ODLOTOWO ale macie tam bajkowo ;) ojj wprowadzamy sie do Was ;) <3 Świetnie ;0

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Wasze opinie :)