Nigdy nie potrafiłam się nudzić. Nie wiem, jak ludzie to robią. Kiedy słyszę wyznanie, że ktoś się nudzi, kiwam głową ze zrozumieniem i współczuciem, ale to tylko kurtuazja. Już jako dziecko miałam zawsze milion rzeczy do zrobienia, zamków do wybudowania, książek do przeczytania, fantazji do zrealizowania. Zawsze chciałam dowodzić, być hersztem bandy, kapitanem pirackiego statku, reżyserką w szkolnym teatrze. Lubiłam rozkazywać innym, oj, bardzo to lubiłam. Raz nawet zawisłam za to na drzewie i cud, że się upleciona przez moich podwórkowych kolegów liana dość szybko urwała, bo by było nieszczęście. A tak to tylko ślad ledwo widoczny na mojej szyi został ;)
Nie umiem wyłączyć głowy, choćbym chciała.
Próbowałam jogi, ale tylko się zdenerwowałam :P
A przy dzieciach to o nudzie już w ogóle mowy nie ma! Znacie to zresztą. Od rana do późnej nocy nie wiadomo raczej, w co ręce włożyć. Prędzej matka zapomni oddychać niż odetchnie, hehe.
Dziś od rana Niedźwiadek zdążył już kilka razy zrobić taki pierdzielnik, że nie obeszło się bez odkurzacza. Że nie wspomnę o rozmieszczeniu zabawek w sposób, zmieniający podłogę w salonie i kuchni w pole minowe. Plus kupki, zupki, ślina wszędzie* i wszystkie moje rzeczy na wysokości półtora metra co najmniej.
Ale nie ma tego złego. Przy okazji rozkminiania swoich świeżo nabytych możliwości motorycznych Niedźwiadek wyciągnął skądś zapomniane już przez nas szablony do malunków sztucznym śniegiem na szybach, zmusił J.J.'a do odkładania Lego na miejsce (dotąd było to po prostu niewykonalne!), mamę do zainwestowania w nowy dywan (z krótką sierścią) i pokrowiec na komórkę (proces trwa...), a tatę do odnoszenia do prania wczorajszych skarpetek.
Miał też swój udział w wymyśleniu tematyki kolejnego konkursu, który ogłoszę w poniedziałek, a będzie to coś, co wszystkie dzieci potrafią zrobić z mgnieniu oka - BAŁAGAN :D Ot, tak mnie oświeciło przy wybieraniu z włochacza chrupek kukurydzianych ;)
bodziki - H&M (po J.J.'u)
legginsy - Zara (dział dziewczęcy)
kamizela - zRęczna Robota (plus guziki i pompon by mama, pierwszy się nie udał i został urwany przez J.J.'a podczas zabawy, drugi - po szkoleniu u cioci Knitter Skeeter - widać na zdjęciach z butami)
papucie - Spod igły
*cenzura ;)
No mama, pompon Ci wyszedł - jak mawia mój tata - malinowy :P
OdpowiedzUsuńA jak łokieć pomponiary? ;)
Ma się świetnie! ;P
UsuńTak, znamy to znamy...ja mam ochotę zwinąć dywan i wynieść na strych...nawet nie chce wiedzieć co Franek w nim znajduje i zajada:P
OdpowiedzUsuńKamizelka rewelacyjna:)
W krótkowłosym wiem, co znajduje, ale średnio mnie to pociesza ;)
UsuńOj same uroki bycia mamą. Ja strasznie lubię jak samochodziki równo są zaparkowane na półkach, jak książki równo stoją grzbietami w jedną stronę, jak wszystko jest poukładane - ale co tam porządek, przecież chłopaki wolą jak jest wielka kraksa ze wszystkich samochodzików na środku dywanu, jak zrzucą wszystkie książki na tapczan i jeszcze sobie na nich siedzą! A ja przecież kiedyś jeszcze będę tęskniła za tym bałaganem:)
OdpowiedzUsuńCokolwiek równo poukładane? Marzenie!
UsuńAle prawda, że potem będzie smutno - z tym porządkiem.
Ja przedwczoraj zmieniłam położenie dywanu, leżał pod ławą przy kanapie żeby podczas siedzenia na niej w stopy było ciepło, ale tyle jedzenia na nim lądowało od kiedy Janek je sam/dokarmia psa przy stole(niepotrzebne skreślić), że teraz leży przy łóżku i półce z zabawkami. Cudna kamizela, ale mnie nie korci, bo wiem ile to czasu w moim wykonaniu by zajęło, o!;-). A pompon im gęściejszy tym lepszy:-)
OdpowiedzUsuńMagda się przy niej też nadłubała. Ale dzielnie znosi moje zachciewajki :D
UsuńU nas pod łóżkiem zawsze można za to znaleźć żelazne zapasy na wypadek III wojny światowej. Chleb, chrupki, czekolada, płatki... :P
OdpowiedzUsuńStylowy brzdąc
OdpowiedzUsuń