Czasami udaje mi się zapomnieć o nieustannym zmęczeniu, bólu pleców, bólu blizny po cesarce, tym bałaganie, nad którym nie panuję i paru innych przypadłościach, typowych dla matek małych dzieci. Moją kotwicą w szczęściu są - oprócz moich mężczyzn, co oczywiste - takie drobiazgi, jak pierwsza kawa, wypita w altance, otulanie się ulubionym, długim swetrem, choć jeszcze śnieg się nie do końca rozpuścił, nowe spodnie, nowa lista pomysłów do zrealizowania, zapach mięty na kuchennym parapecie, wyrwany nocy moment na pomalowanie paznokci, wietrzenie domu na wskroś coraz cieplejszym powietrzem, popołudniowe zbieranie prania, które powiesiłam rano, przedwczesne, ale bajeczne prezenty urodzinowe oraz kolory, kolory, kolory.
A co Was utrzymuje na powierzchni?
sweter, kalosze - Zara
bezrękawnik - Benetton
spodnie - Czesiociuch
czapka - H&M
trampki in process - H&M plus wena twórcza matki ;)
Niedźwiadek:
sweterek - no name (z drugiej ręki)
body - Lindex
spodeny - H&M plus trójkąty by mama
butki - po J.J.'u