piątek, 21 września 2012

name day

Mniej więcej tego samego dnia, w którym jako 15-latka usłyszałam, że najprawdopodobniej nigdy nie będę mogła mieć dzieci, zapragnęłam mieć ich jak najwięcej. Minimum trójkę i najlepiej samych synów, żeby ród rósł w siłę - wiecie, staromodnie. Matka królów ;) Oczywiście od tego czasu sporo się z mojej głowie i w medycynie zmieniło. Na szczęście! Ale pamiętam, jak ze swoim pierwszym chłopakiem (no, pierwszym "na serio") wymyślałam imiona dla naszych dzieci i jak długo wydawało mi się, że te wybory przetrwają nawet zmiany na stanowisku potencjalnego ojca owych potomków.
Nie przetrwały. 

Imię dla pierworodnego przyszło do mnie samo w pierwszych tygodniach ciąży, zaskoczyło mnie, ale i zachwyciło. Od razu wiedziałam, że jest idealne. Na całe szczęście mężowi również bardzo się spodobało. Już Wam kiedyś wspominałam, że zwracam baczną uwagę na znaczenie imienia. Nie uważam oczywiście, że to o czymkolwiek przesądza, czy do czegokolwiek człowieka predestynuje, ale chcę, żeby było symbolem pewnych idei i wzorców, które zamierzam dziecku przekazać.  

W tym przypadku są to: wrażliwość i empatia, "oczy szeroko otwarte na otaczającą rzeczywistość", energetyczność i temperament, siła przebicia, świetna intuicja przy jednoczesnym poddawaniu wszystkiego w wątpliwość, rozwaga i przekonanie, że do szczęścia wystarczy miłość i akceptacja. Bycie wiecznym poszukiwaczem. 

fot. Zuzia


Trzeba marzyć
J. Kofta

Żeby coś się zdarzyło
Żeby mogło się zdarzyć
I zjawiła się miłość
Trzeba marzyć
Zamiast dmuchać na zimne
Na gorącym się sparzyć
Z deszczu pobiec pod rynnę
Trzeba marzyć

Gdy spadają jak liście
Kartki dat z kalendarzy
Kiedy szaro i mgliście
Trzeba marzyć
W chłodnej, pustej godzinie
Na swój los się odważyć
Nim twe szczęście cię minie
Trzeba marzyć

W rytmie wietrznej tęsknoty
Wraca fala do plaży
Ty pamiętaj wciąż o tym
Trzeba marzyć
Żeby coś się zdarzyło
Żeby mogło się zdarzyć
I zjawiła się miłość
Trzeba marzyć



A dlaczego o tym piszę i skąd ten wiersz?
Bo dziś są imieniny mojego synka - Jonasza.

P.S. Przypomniało mi się jeszcze coś, czym chciałabym się z Wami podzielić. Jonasz urodził się w 32. tygodniu ciąży i pierwszy miesiąc spędził w szpitalu. To był trudny czas dla nas wszystkich i w zasadzie czekaliśmy wówczas na cud. Akurat była Wielkanoc i po całym dniu, spędzonym przy inkubatorze, pojechaliśmy z mężem do kościoła na ostatnią mszę o 20. Pod koniec tej mszy śpiewaliśmy wraz ze wszystkimi "Zwycięzcę śmierci". Na pewno to znacie. Znaliśmy i my, ale w tamtej chwili ta pieśń, jej przesłanie i "cud Jonasza" miały dla nas znaczenie szczególne. Dwa dni później pozwolono nam wreszcie zabrać synka do domu :)

czwartek, 13 września 2012

basics

Jak mówiłam, w jesiennej "P." znajdzie się artykuł na temat ubranek bazowych. Znajdziecie tam taką przykładową listę podstawowych rzeczy, które warto, aby dziecko miało w swojej szafie zawsze, jeśli chcemy jemu (i sobie) zagwarantować zawsze udane stylizacje. Tak naprawdę nie ma ścisłych reguł budowania podstawy dziecięcej szafy, ale osobiście uważam, że pewne elementy garderoby są po prostu niezbędne, np. bodziaki dla maluchów, topy, kardigany, jeansy, legginsy, koszule itp. Wszystko oczywiście jak najbardziej gładkie, proste i w neutralnych kolorach, tj. szarościach, bielach, czerniach, beżach i odcieniach niebieskiego, zwłaszcza w granacie. Żeby nie iść na łatwiznę i nie robić kopiuj-wklej ze wspomnianego artykułu, przygotowałam dla Was stylizacje z ubrankami bazowymi, zestawionymi z tymi, które mogą stanowić pewne problemy kompozycyjne ;)


O zaletach bodziaków rozpisywać się tu nie będę, ale z pewnością oprócz tych zupełnie gładkich fajną bazą mogą być również te z eleganckimi guziczkami (byle dobrze podszyte i nie drażniły dziecka lub były to zatrzaski, udające guziki) czy kieszonką. Inną opcją będą te w delikatne wzory - kropeczki, paseczki lub jednobarwne, nieduże napisy. Takie wzorki mogą się zresztą znaleźć na każdym "podstawowym" ubranku. Poniżej zobaczycie np. szary sweterek i rajstopki w koniczynki. Ich wielkość i kolorystyka sprawia, że nie są "inwazyjne" i doskonale się sprawdzają w roli tła dla bardziej zwariowanych elementów garderoby. A przy tym z pewnością nie są "nudne" ;)

 






Chociaż ja sama nie mam nic do "nudnych" rzeczy w dziecięcej szafie. Są bowiem stuprocentową gwarancją jako takiej elegancji. Szary kolor - supermodny w tym sezonie! - po prostu uwielbiam. Pasuje absolutnie do wszystkiego i jest uniseksualny jak chyba żaden inny. "Lubi się" nawet z trudnymi wzorami, jak kosmos, komiks czy geometryczne szaleństwo. No i można go doskonale przełamywać beżem czy czernią oraz ozdabiać żabotami, koronkami, falbankami itp. bez ryzyka, że będzie dziwacznie wyglądał. 

Poniżej szary sweterek i koszula z kamizelką w zestawie ze spodniami dla chłopca w kolorach - powiedzmy - żarówiastych. Nie wiem jak Was, ale mnie takie spodnie zawsze kuszą i zazwyczaj tej pokusie ulegam, by potem w domu dojść do wniosku, że nie mam ich z czym połączyć, a efekt "skittles" raczej nie należy do moich ulubionych ;) Do takich odjazdowych kolorów dobrze pasuje też granat (patrzcie: poniższe zestawy z sukienkami) i odcienie brązowo-beżowe.

Nie bez znaczenia przy wyborze bazy są kroje ubranek. Te powinny być jak najbardziej klasyczne. Będą to więc właśnie kardigany, sweterki z dekoltem w serek, kamizelki itd. 























Klasyka ma decydujące znaczenie także przy wyborze jeansów. Najlepiej, gdy są niebieskie (przy czym raczej ciemnoniebieskie), szare lub czarne, o kroju rurek albo prostym. Bez ozdób czy kolorowych szyć (nitka powinna być w tym samym kolorze co spodnie, w przypadku niebieskich jeansów może być także lekko pomarańczowa). Każdy maluch powinien mieć w swojej szafie przynajmniej jedną parę takich zwykłych jeansów. A my, mając je pod ręką, możemy śmiało szaleć ze wzorami, kolorami i krojami górnych części stroju. Oraz z butami.

Podzielcie się swoimi opiniami i sposobami na "bazę".






















Zdjęcia pochodzą ze stron firm: c&a, coccodrillo, h&m, okaidi, reserved, river island, smyk i zara