Pokazywałam Wam już zdjęcia J.J.'a z naszej mini wycieczki do lasu (tu), dziś pora na Niedźwiadka. Wbrew temu, co napisała Marta, Niedźwiadek w lesie to niekoniecznie właściwy człowiek na właściwym miejscu. Przynajmniej na razie. Odkąd bowiem mój 9-miesięczny synek odkrył raczkowanie, wspinaczkę i stawianie pierwszych kroków (z podtrzymywaniem, oczywiście), jakiekolwiek wyjście z nim z domu, obejmujące jazdę wózkiem, stało się prawdziwym wyzwaniem. W sumie mu się nie dziwię. Dopiero co nauczył się przemieszczać, a już się go unieruchamia. Tortura!
Chwilowo sytuację ratują biszkopty, bo jedzący Niedźwiadek to względnie spokojny Niedźwiadek, ale nie wiem, jak długo to potrwa.
Przy okazji kombinowania, jakby tu dziecku spacerki uatrakcyjnić, zaczęłam eksperymentować z wózkiem. Najpierw obróciłam Niedźwiadka buzią w kierunku jazdy. Nie pomogło, a jeszcze biszkopty wypadały poza pojazd, zanim zdążyłam je złapać. Potem uznałam, że należy pojechać w ciekawe miejsce. Niestety w naszej okolicy ciekawe miejsca oznaczają równocześnie wyjątkowo nierówne podłoże. Po dziewięciu miesiącach testowania wózka, przywykłam już do jego niedoskonałości, w tym do zbytniej giętkości i obrotności przednich kółek, która grozi wywrotką, jeśli kierujący nie ma wprawy ze sprzętem. Ten typ tak ma, myślałam sobie, w końcu jest 'miejski', tak? A wystarczyło przeczytać instrukcję lub... poskarżyć się mężowi! Bo nagle - po tych dziewięciu miesiącach - właśnie podczas owej wycieczki do lasu, gdzie - wiadomo - korzenie, szyszki, dziury, kałuże błota i inne przeszkody - usłyszałam:
- No, co ty tak dziwacznie jedziesz? Jakimś slalomem? Z tylnych kół startujesz?
- Bo mi się te przednie kręcą, zakopują, wyginają...
- Przecież to się blokuje! - powiedział Pan Mąż, głęboko zdziwiony moją niewiedzą. Kucnął, klinknął w guziczki nad kółkami i... tadam! Zablokowane.
Oj, matka, matka.
No, ale jak pisałam powyżej, ani las, ani kaczki, ani dzikie tłumy, ani tata, ani babcia, ani patyki - nic nie pomaga na wózkowe zniecierpliwienie Niedźwiadka. Może Wy znacie/macie jakieś niezbyt tajne sposoby?
bluzo-sweterek z liskiem - Zara
spodnie - F&F plus print by mama
czapka - Joanna/ModnySyn
mokasyny - Marta made it
Mój sposób nieodmiennie był taki: nabyłam dzieciowi raczkującemu (a przeżyłam ich już troje :)) tak zwane gumowe gacie- czyli gumowe, nieprzemakalne spodnie na szelkach. Stylizacja żadna ale włożywszy pod to polarkowe spodenki można siedzieć tyłkiem w kałuży i nic. Brałam dziecia do lasu czy na łączkę i puszczałam raczkiem. Eksploracja podłoża bezcenna :)
OdpowiedzUsuńDrugi sposób to wybierać tereny miejskie, zwłaszcza w pobliżu budowy ale to mniej zdrowo zdecydowanie :)
zdjęcia piękne i inspirujące jak zwykle :)
Mówisz, że puszczać w teren? Hmmm. Może faktycznie się rozejrzę za kombi jakimś... :)
UsuńEj, ale co ze stylówkami wtedy???
UsuńWłaśnie nie wiem... Muszę poszukać przezroczystego ;)
UsuńWidzę, że ten sam wózik mamy ;)
OdpowiedzUsuńJA sposóbów tajnych i mniejtajnych nie znam..moje dzieci kochają jeździć w wózkach...stać nie ale jechać tak:)
OdpowiedzUsuńJ. J. też uwielbiał...
UsuńU nas akurat okres ten przypadł na wyjazd wakacyjny i bardzo się denerwowałam, a nie odkryłam jeszcze wówczas cudów jakie zdziałać mogą biszkopty lub chrupki kukurydziane. Na szczęście okres ten trwał niedługo i po części pomogła zmiana wózka, na według mnie mało wygodną, trzęsącą parasolkę, która jednak dostarczała na tyle urozmaiconych emocji, że zapewniała spokój na spacerze. Drugim czynnikiem, który pomógł w nudzie spacerowej był rozwój spostrzegawczości syna, około 10 miesiąca zaczął zauważać znacznie więcej rzeczy i chyba spacery stały się "prostsze". A na wszelki wypadek zawsze mamy jakieś łakocie w torbie :)
OdpowiedzUsuńWięc dobrze kombinowałam :D
UsuńNiedźwiadek jest taki cudny!!! Ciuszki jak zawsze niebanalne! A co do rad, to - nie mam...., ale mam pocieszenie - jeszcze miesiąc i jak okutasz łobuza, jak wsadzisz w sanki, to ani drgnie ;)
OdpowiedzUsuńJakie ty masz sliczne te dzieci!!!
OdpowiedzUsuńA do tematu: Ja wozilam Sare na rowerkach, autkach i innych cudach, ktore byly takie fascynujace, ze nie chciala z nich schodzic. Jak miala 9 miesiecy kupilam jej Bobby Car. Z tym, ze zdaje sobie sprawe, ze takie rozwiazanie w blocie moze byc nieco problematyczne ;o)
U nas niestety warunków nie ma. Najlepszy byłby traktor.
UsuńNiedźwiedzio jest do zacałowania, a na nudę wózkową znam tylko jeden sposób ....................... CZAS :D Wit nienawidził wózka, teraz, jak ledwo się mieści - uwielbia :D
OdpowiedzUsuńPS O rety Niedźwiadek ma gołe nogi! :>>>> :DDD
UsuńAno, gołe. Jeszcze ciepło było. On jak brat - alergie ma na skarpetki/rajstopki. Zimą będzie kolejny kłopot...
UsuńJedzące dziecko - spokojne dziecko, wiem po moim Karlosie ;)
OdpowiedzUsuńRecepty niestety nie ma, trzeba to jakoś przeżyć :) U mnie mlodego strach do parku puścić, szelki i pasy muszę mu kupić bo on pierwszy żeby z rozpędu do rzeki skakac ;)
PS. Młody świetną ma stylówkę ;P :)
O, tak! Miałam wielką ochotę na szelki przy J.J.-u, ale mąż zabronił kategorycznie.
UsuńP.S.Dzięki :)
Każda chyba z nas tak miała i jedno co mi się nasuwa to przeczekać, minie z czasem, a potem będziesz wszędzie za nim biegać :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam malutki świetnie się prezentuje :D
Iwona&Sofie
Nie pomogę w tej kwestii, bo nie przypominam sobie jak to u nas było :)
OdpowiedzUsuńKółkami mnie rozwaliłaś :D
A zdjęcie z językiem na wierzchu jest genialne!