Wzrusza mnie to, że J.J. śpiewa kolędy. Do łez. Nawet, gdy myli tekst, albo wtrąca coś zupełnie z innej bajki. Nawet gdy 'kładzie' melodię. Dla mnie to jest piękne. Wzrusza mnie moment, w którym pakuję prezenty dla rodziców. Nawet te niepewne, albo pewnie nietrafione. Bo czuję się wciąż jak ta dziewczynka, która dawała im pod choinkę laurki lub własnoręcznie zrobione papierowe pudełka na spinacze. Mimo tego, że już dawno jestem dorosła. Emocje się nie zmieniają. Wzruszają mnie wspomnienia o dziadkach, o tych wszystkich Wigiliach z nimi, w ich domach, przy ich choinkach - z cukierkami w błyszczących papierkach i bombkami, które musiały się tłuc. Któryś z dziadków przebierał się za Mikołaja. Grubym głosem pytał, czy byłam grzeczna, a potem kazał recytować wierszyk. Na prezent trzeba było zasłużyć. Nie byłam pokornym dzieckiem, więc strasznie się bałam, że kiedyś w końcu dostanę rózgę. Naprawdę. Czasami z tego strachu chowałam się pod wigilijnym stołem i nie wystawiałam spod niego nosa, dopóki Mikołaj sobie nie poszedł. I było wielkie UFF. Worek z moim imieniem jednak stał pod choinką. I pachniał. Mandarynkami. Zawsze. Więc teraz, taka dorosła, zapłaczę sobie na te wspomnienia, z tęsknoty, z tego, że nie da się kijem rzeki zawrócić, że oni nie wrócą. I tylko w myślach będę mogła się z nimi opłatkiem podzielić.
W tym roku będę płakać więcej, ale tymi dobrymi łzami, bo po raz pierwszy od kilkunastu lat spędzę Wigilię u taty. Z nim, jego żoną Kasią, moim rodzeństwem - Zuzią i Igorem, moją ciocią, którą widuję raz na rok lub rzadziej, moim kuzynem - towarzyszem dzieciństwa, za którym tęsknię co dzień, z jego żoną - Anią, którą uwielbiam i ich córeczką Zosią - najsłodszą dziewczynką na świecie. Już sama myśl o tym, samo czekanie na to mnie wzrusza. Bo wiem, że ten dzień zapadnie w moje serce głęboko i będę go nosić w sobie do końca życia jak skarb. I moje chłopaki będą z tego skarbu swój procent dostawać. Takie 'ździebełko ciepełka', jak z Kofty.
Cieszę się na to tak, że nawet brak śniegu mi nie przeszkadza. Nawet to, że wczorajszy poranek przywitał nas takim ciepłem, że J.J. poleciał na huśtawkę, a podczas spaceru domagał się lodów. Bo przecież na drzwiach napisane: 'Zapraszamy wiosną', a skoro takie słońce, to pewnie już. Jak to nie już? Jak to zima? Ano, zima, synku, jeszcze przecież Święta przed nami.
P.S. Zwróćcie uwagę na 'aktorzenie' J.J.'a. Ostatnie zdjęcie po lewej: wypisz-wymaluj De Niro ;P
koszula jeansowa - Gap
koszula w kratę - George
jeansy baggy - Zara
czapka - Reserved (dział damski)
buty - Grunge Life
inspiracja - tu
Wzruszyłam się weź.
OdpowiedzUsuńJ.J świetna energia i pozuje trochę nawet z okazji świąt;)
Eche, pozuje ;)
UsuńPieknie napisane a zdjecia na lawce J.Ja mistrzostwo!!!!
OdpowiedzUsuńJAki De Niro? Maly jest 100razy lepszy od niego!!!!!!!
Pozdrawiamy
Hehe, dzięki :*
UsuńWzruszeń co nie miara w ten Świąteczny czas:))))
OdpowiedzUsuńChyba to jednak dobrze...
UsuńDzięki za ten tekst :)
OdpowiedzUsuńNie ma za co :)
Usuń..a dziadkach... bede pamietac i tez mam takie wspomnienia.. duzo bym dała za jeszcze jedna taka Wigilie ... jak przez laty...
OdpowiedzUsuńCzasami tez tak myślę. A potem wolę jednak nie. Gdybym wiedziała, że to ostatnia - byłoby mi jeszcze smutniej.
UsuńA u nas zimno... :(
OdpowiedzUsuńNo, to fajnie macie. My czekamy na zimno!
UsuńPatrzę na naszą choinkę i również myślami wracam do tamtych dni, tych niezapomnianych ozdobach na choince dziadków, Mikołaja w szlafroku, rumianych polikach po lampce wina prababci. Chyba dlatego spontanicznie podjęłam decyzję, że w tym roku wyjeżdżamy. Jedziemy bandą do Stolicy. Dla tych wspomnień właśnie w przyszłości.
OdpowiedzUsuńTo się pewnie gdzieś na autostradzie miniemy :)
UsuńDla mnie też Święta to taki bardzo rozczulający moment. Uwielbiam siedzieć z rodziną przy długim stole, nigdy nie lubię wcześnie wychodzić, zapamiętuję każdą chwilę, bo potem wracanie do nich jest cudowne....! pozdrawiamy, Gałązeczki;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy i my! Oby każda chwila była warta pamięci! :)
Usuń