Przeprowadzka to dla dziecka ogromny stres – w tej kwestii nie ma
sensu się oszukiwać i lepiej zmierzyć się z tym faktem wcześniej
niż później. Wcześniej – bo można dziecko na to wydarzenie
naprawdę przyzwoicie przygotować. Choć może warto, żebym
wspomniała też od razu o tym, że każde będzie przeżywać taką
zmianę inaczej, mniej lub bardziej (zwykle im starsze, tym
bardziej), dłużej lub krócej, a wszelkie metody, o których Wam opowiem, będzie trzeba prawdopodobnie modyfikować właśnie
pod te indywidualne potrzeby.
*
My nie przeprowadziliśmy się daleko,
zaledwie kwadrans piechotą od naszego domu, ale dla dzieci to
oznaczało i tak, że:
- tracą (bezpowrotnie) swój pokój,
- tracą (na pewien czas) swój ukochany ogród, huśtawkę, piaskownicę i Klub Łobuzów,
- rozstają się z częścią (całkiem sporą) swoich rzeczy,
- będą o ten kwadrans i kilka ruchliwych ulic dalej od kolegów i przyjaciół,
- zmieni się droga do szkoły/przedszkola i inne drobne nawyki, jak np. zakupy w pobliskim sklepiku czy rysowanie kredą po ulicy.
To wszystko składa się na Wielką
Zmianę w ich życiu, a tym samym zupełnie normalne jest, że ich
poczucie bezpieczeństwa i stabilizacji chwieje się w posadach jak
nigdy dotąd. Zresztą, kurde, moje też się chwieje i wcale nie
jest mi łatwo wziąć to wszystko na klatę, więc doskonale
rozumiem wszelkie lęki, niepewność i zagubienie chłopaków
(J.J.'a przede wszystkim). Od samego początku
było dla mnie jasne, że chłopcy będą potrzebować z naszej
strony wielkiego wsparcia, tym może nawet większego, że miejsce, w
którym teraz mieszkamy, jest jednak „na chwilę” i choćby tylko
z tego względu nikt z nas nigdy nie będzie się tu czuł całkiem
„jak u siebie”.
W temacie „PRZEPROWADZKA: JAK
WSPIERAĆ DZIECKO?” jest jeden najważniejszy element -
1. SZCZERE ROZMOWY
Już mniej więcej rok temu zaczęłam
czytać o tym, jak pomóc dziecku, szczególnie wrażliwemu, znieść
taką zmianę jak najłagodniej. Mniej więcej na tym etapie – a
więc z naprawdę dużym wyprzedzeniem – zaczęliśmy o tym z
chłopcami rozmawiać. Tłumaczyliśmy, po co i dlaczego musimy
zmienić miejsce zamieszkania, pokazywaliśmy projekt nowego domu i
niebezpieczeństwa, związane z konstrukcją starego (nawet trochę
na wyrost), ale rozmawiałam z nimi też o tym, że sama boję się
zmian, że kocham nasz stary dom i trudno mi się z nim rozstać i że
to normalne, że będziemy wszyscy bardzo tęsknić. Przygotowałam
ich również na to, że na czas budowy będziemy z mężem nieco
bardziej zdenerwowani, skupieni na oszczędnościach, rozkojarzeni,
czasem smutni, że będziemy się może trochę więcej kłócić, że
nie pojedziemy w tym roku na wakacje i tak dalej, i tak dalej.
Nauczona doświadczeniem opowiadam im o wszystkim szczerze, choć
oczywiście na przykładach, które są w stanie zrozumieć.
Niedźwiadek na przykład sam stworzył sobie takie porównanie: tak
bardzo kochamy nasz dom, że nie chcieliśmy, żeby dłużej był
smutnym staruszkiem i pomagamy mu zamienić się w piękny, młody
domek.
2. POZWOLENIE NA UCZESTNICZENIE
I to czynne. We wszystkim. W projekcie
– my póki co daliśmy chłopcom możliwość wyboru, który pokój
będzie czyj i kto chce jakie okna, zachęcam ich też do rysowania
pomysłów na aranżacje pokoi. J.J. pokazuje mi często domy lub ich
elementy, które są „w jego stylu”, a ja pokazuję mu swoje
pomysły i inspiracje do nowego domu. Także w wyborze lokum na czas
budowy chłopcy brali aktywny udział, jeździli z nami oglądać
mieszkania i mieli prawo wyrazić swoje zdanie na temat każdego z
nich. Pomagali nam się pakować i rozpakowywać w nowym miejscu.
J.J. mógł też decydować, co zabrać, a co przeczeka ten okres
„tymczasowy” na „zaprzyjaźnionym strychu”.
Teraz chodzą z nami obserwować
kolejne etapy prac, na razie – rozbiórki i demolki, ale już za
chwilę budowy. Dzięki temu czują, że są częścią tych
wszystkich zmian i że mają choć trochę wpływu na to, co się
dzieje. A poczucie wpływu to świetny środek uspokajający.
3. OGRANICZENIE ZMIAN DO MINIMUM
W naszym przypadku właśnie to
zdecydowało, że nie przeprowadziliśmy się np. do rodziny. Bo
chociaż pewnie byłoby to tańsze rozwiązanie, oznaczałoby
konieczność zmiany przedszkola i szkoły, a to byłoby już dla
chłopców zbyt wiele, zwłaszcza dla J.J.'a, który trudno się
adaptuje, a który i tak doświadczył w ostatnim czasie
„nadprogramowych” przeżyć, bo wciąż boleśnie odczuwa utratę
naszego psa i jednego ze swoich szczurków. Co więcej, ze względu
na chłopców uparliśmy się wręcz jak osły, żeby znaleźć lokum
właśnie blisko placówek, i to się na szczęście udało. Podobnie
jak zabranie ze sobą naszych mebli, co pozwoliło nam wszystkim od
razu poczuć się bardziej komfortowo. Staram się też zachowywać
jak najwięcej dotychczasowej rutyny, ale póki co wychodzi mi to
średnio, bo np. zmieniły się pory spania chłopaków (mieszkamy
teraz na poddaszu i słońce budzi ich bardzo wcześnie), nie
wypracowaliśmy jeszcze systemu na „czas z tatą” (bo wiadomo, że
teraz musi mieć go także na pilnowanie prac) i nie mamy już „rzutu
beretem” do sklepu z nowościami Lego. Ale pomału, pomału...
4. ODROBINA ZABAWY
Dlaczego tylko odrobina? Bo nie chodzi
o to, żeby wypaść z rytmu i robić non stop rzeczy nadzwyczajne.
Na początku i tak wszyscy czuliśmy się trochę jak na wakacjach.
Ale to wcale nie ułatwia sprawy, bo obowiązki są przecież takie
same. Szkoła, praca czy choćby sprzątanie – to nadal trzeba
robić. Ale warto skorzystać z nowej sytuacji, by zrobić kilka
nowych rzeczy, np. zorganizować wyprzedaż garażową (chłopcy
mieli z naszej ogromną frajdę, a całą kasę mogli zgarnąć do
swoich skarbonek), poodkrywać nowe miejsca, drogi na skróty czy
place zabaw. Poznawanie nowej okolicy może być doskonałą zabawą
i przy okazji skutecznym sposobem na adaptację. Poza tym dzieci
dostają przekaz, że zmiany – nawet te straszne – można
pozytywnie wykorzystać. U mnie słowem-kluczem jest „ciekawe”:
„Ciekawe, czy jakieś ptaszki urządzą sobie gniazdko na tym
dachu”, „Ciekawe, dokąd prowadzi ta ścieżka, którą widzimy z
okna”, „Ciekawe, czy latem otworzą gdzieś w pobliżu
lodziarnię” itd.
5. DOBRY POCZĄTEK
Koledzy z poprzedniej ulicy mieszkają
teraz dalej? Nie szkodzi. Po prostu ich zaproście! U nas sprawę
ułatwił fakt, że J.J. zaraz po przeprowadzce miał urodziny. Teraz
może w każdy piątek zapraszać jednego lub dwóch wybranych
kumpli, i dzięki temu odnajduje się w tym miejscu o wiele łatwiej.
Okazało się też przy okazji, że jego ulubiony kolega z klasy
mieszka całkiem blisko.
Nie można wyjść do ogródka? Na to
poradzimy niewiele, ale i na tej ulicy da się pojeździć na
hulajnodze i rysować kredą, a przy okazji można zawrzeć wiele
nowych znajomości.
Trzeba się nauczyć cichego
zachowania, bo pod nami są sąsiedzi? Łatwo nie jest, ale jak
poznamy tych sąsiadów, będziemy się do nich miło odnosić, witać
się i uśmiechać do siebie, to za chwilę empatyzowanie z nimi
przyjdzie samo.
Nie chodzi przy tym o to, by niepokoje
banalizować, ale pokazać dziecku, że każdy problem ma swoje
rozwiązanie, nawet jeśli jego nadejście wymaga czasu.
P. S. Start w nowym miejscu mogą
ułatwić prezenty, właśnie takie na „dobry początek”. Możecie
urządzić specjalną parapetówę dla dzieci, ale mogą to być też
np. pluszak-umilacz zmian, nowa fajna pościel czy stworzenie kącika
plastycznego.
6. AKCEPTACJA
Żeby dziecko miało szansą
zaakceptować nową sytuację, my jako rodzice musimy zaakceptować
jego emocje z tym związane.
Jeśli chce się uroczyście pożegnać
ze swoim pokojem – pozwól mu na to.
Jeśli chce znów spać w Wami
w łóżku lub zasypiać przy świetle – pozwól.
Jeśli płacze –
pozwól.
Jeśli tęskni – pozwól.
Nie krytykuj, nie popędzaj, nie
żartuj z tego.
Ale UWAGA: jeśli widzisz, że więcej się złości,
ma problemy ze snem lub w skupieniu uwagi, porozmawiajcie o tym.
Twoja rola polega też na tym, żeby ta zmiana nie przysporzyła
Twojemu dziecku więcej problemów niż potrzeba i żeby nie pozwolić
mu wykorzystywać Twojej akceptacji do pozyskania dla siebie nowych
przywilejów. To bardzo ważne, by dać
jednoznaczny przekaz typu: „rozumiem, że żal ci naszego domu,
czujesz się niepewnie i masz kiepski humor, chętnie cię przytulę
i porozmawiam z tobą o tym, ale to nie znaczy, że wolno ci jeść
więcej słodyczy niż zwykle lub non stop oglądać filmiki na
YouTubie”. Naginanie zasad w wyjątkowej sytuacji jest ok, ale
zmienianie ich – już nie. W ten sposób stworzymy tylko kolejny
wyłam w dziecięcym poczuciu bezpieczeństwa.
7. DOM TO LUDZIE
Z tego względu warto pielęgnować te
dziecięce przyjaźnie, które się do tej pory nawiązały,
zapraszać tych samych gości i ogólnie prowadzić dom na podobnych
zasadach jak dotąd, zachowując podobną atmosferę. Przez nasz dom
np. zawsze przewijało się sporo ludzi i staramy się, by w nowym
miejscu było tak samo. Herbatka i babeczki są zawsze, gra radio,
wszędzie wiszą świetlne girlandy, które zapalamy w razie
potrzeby, czytamy na dobranoc – to są takie drobiazgi,
charakterystyczne dla nas i jeśli je ze sobą przenosimy,
zakotwiczenie gdzie indziej przebiega sprawniej, łagodniej. Warto o
tym pamiętać, bo zwykle w środku „burzy” nie mamy do tego
głowy, zachowujemy się inaczej i zaczynamy żyć inaczej, a nasze
dzieci niemal tracą grunt pod nogami.
Mama, tata, rodzeństwo. Trzeba
przypominać dziecku codziennie, że to się nie zmieniło. Jesteśmy
nadal w tym samym, pełnym składzie, a już samo to sprawia, że
sytuacja jest znacznie bardziej ok, niż mogłoby się wydawać.
***
Wkrótce zaproszę Was na tour po
naszej romantycznej mansardzie.
Ciekawa jestem, jak się Wam spodoba.
Piękny, kapitalny wpis! Dziękuję, przyda się!
OdpowiedzUsuńDziękuję. Niech służy jak najlepiej :*
Usuń