piątek, 31 maja 2013

to the Zoo

Wybraliśmy się wczoraj z chłopcami na wycieczkę do zoo. W akcie desperacji wygrzebałam ze szpargałów stary 'Idiotenkamera' i pstryknęłam kilka zdjęć. Jakość marna, ale nie mogłam nie uwiecznić Niedźwiadka wśród dzikich zwierząt ;P J.J., który od jakiegoś czasu uwielbia Małego Billa (przykładowy odcinek), jego wzorem zafiksował się na zobaczenie słonia, więc obok innych stworzeń właściwie śmigał. Dłuższą chwilę uwagi w drodze wyjątku poświęcił tylko rybkom 'Nemo' i 'Dori', rekinowi oraz śpiącym krokodylom. W końcu jednak zaprzyjaźnił się z jedną z lam, choć z jej strony była to znajomość raczej interesowna ;)
Za to Niedźwiadek był ciekawy wszystkiego. Rozglądał się i rozsyłał uśmiechy na prawo i lewo. Największa porcja mruczących chichotków Niedźwiadka dostała się dużym rybom z hipopotanarium.
Tak to chyba jest, jak się ma wodne dzieci...
 




 J.J. ma na sobie:
T-shirt - Next + kieszonka by babcia
spodnie - H&M + guziki by mama
kaszkiet - lokalny bazarek
butki - H&M

 Niedźwiadek ma na sobie:
shirt - po J.J.'u
legginsy - H&M + strzałki by mama
kaszkiet - H&M
mokasynki - Zef (allegro.pl)

Zabaweczki w wózku to: grzechotka-miś Mag Gab, kulkowy gryzak drewniano-dziergany wg mojego projektu by BigMama oraz najnowszy hicior - giętki gryzako-łapacz ze Smyka.

wtorek, 28 maja 2013

Cadet in the city

Jak wiecie, testujemy wózek Navington Cadet i po czterech miesiącach użytkowania mogę już to i owo o nim powiedzieć. Z drugim wózkiem jest trochę jak z tym nieszczęśnikiem, który pojawia się w naszym życiu po klęsce pierwszej miłości - nie sposób nie robić nieustannych porównań ;) Tyle, że w przeciwieństwie do wspomnianego nieszczęśnika ten nowszy model ma przynajmniej szanse wypaść lepiej. I nasz wypada. Przede wszystkim widać po nim i czuć, że jest przeznaczony 'na miasto'. Mogę nim wszędzie zwinnie wjechać, a wjeżdżałam już i do takich kafejek wąskich jak te uliczki z piosenki Turnaua. Mogę go też wszędzie wnieść, choć np. na trzecie piętro nie próbowałam. Ale jak się winda w podziemiach metra popsuła, to my z Panem Mężem - przyzwyczajeni do masy pierwszego wózka - napięliśmy się przed schodami jak te Byki i Koziorożce (bo my oboje rogacze :P), nabraliśmy powietrza, po bokach złapaliśmy i... sprawdzaliśmy zdziwieni, czy Niedźwiadek na pewno jest w środku - tak się jak piórko niosło. A schodów było z 50 na górę. Ale najbardziej bezcenne to są miny tych ludzi w okolicach pociągu, których proszę o pomoc przy przenoszeniu wózka na peron lub z peronu. Bo oni się, wiecie, też napinają i nabierają powietrza, schylają, łapią podnóżek, unoszą i mają dokładnie takie samo 'zdziwko', jak my za tym pierwszym razem :D No, bo przy tej całej lekkości, to jednak ten nasz szalony fioletowy pojazd wygląda solidnie i wrażenie robi. Że się (nomen omen) dziecinnie łatwo prowadzi i składa/rozkłada, to już kiedyś pisałam, ale żeby nie było, że słodzę, to teraz pójdzie łyżka dziegciu: koła są pompowane i z lewego jakoś powietrze szybciej uchodzi niż z prawego. Pompka w zestawie jest. Leży sobie w specjalnej kieszonce spodniego koszyka, więc problemu nie ma i koło zawsze dopompować można. Ale takie jawne zachwianie równowagi sił w przyrodzie trochę mnie denerwuje. Podobnie jak pozorna chybotliwość gondoli, wkładanej na 'klik' w boczne zaczepy wózkowej bazy. Po tych czterech miesiącach to ja już oczywiście wiem, że jest to jedynie wrażenie, bo jakby faktycznie była chybotliwa, to by J.J.-owego kołysania Niedźwiadka w życiu nie zniosła. Mimo wszystko, kiedy J.J. na jedno choćby piśnięcie braciszka leci jak tornado, wskakuje na wózek, uwiesza się na gondoli i swoje śpiewy rozpoczyna, i swoje 'nie płacz Bjunek, już jestem, jestem przy tobie', to się cieszę, że taki troskliwy, ale i okiem podejrzliwym i czujnym łypię, czy zaraz obaj nie gruchną. Tak mam i już :P
Jest jednak jedna rzecz, która sprawia, że naprawdę lubię ten pojazd. I nie jest to wcale fakt, że Niedźwiadek nadal woli go od swojego łóżeczka i konsekwentnie w nim śpi. Lubię Cadeta za to, że sobie współpracujemy. Ja i on. Że mi pomaga aranżować przestrzeń i znajduje miejsca na wszystkie najpotrzebniejsze akcesoria, choć nie jest obwieszony jak choinka. Nie mam pojęcia, na jakiej zasadzie to działa. Pewnie podobnie do damskiej torebki. Jaka by mała nie była, wszystko pomieści. Zresztą męskie kieszenie też tak mają ;)

W prawym dolnym rogu możecie zobaczyć, jak wózek stał się punktem widokowym na kwitnącą śliwę. Oj, będzie z Niedźwiadka przyrodnik! Po tatusiu. Podczas spacerku, gdy oni podziwiają florę i faunę, ja wolę się bawić w paparazzo ;) Ale marna jestem, bo miało być zdjęcie, na którym Cadet 'kradnie szoł', tymczasem - nawet pomimo Pana Męża, karmiącego karpie z poświęceniem - 'szoł' ukradła Ta Ruda na Trzecim Planie. Kimkolwiek jesteś, Śliczna, pozdrawiamy! :)









 

      

czwartek, 16 maja 2013

create your own: beau loves

Dzieci chorują, pękła rura pod wanną, a w moim aparacie poszła prowadnica obiektywu, w związku z czym będziemy - i ja, i Wy - skazani przez jakiś czas tylko na zdjęcia zrobione przed tą serią tragicznych wydarzeń;) Ale - jak mawiali starożytni Rzymianie - 'nie ma tego złego...' Po przejrzeniu niepublikowanych jeszcze fotek, doszłam do wniosku, że najwyższa pora rozpocząć cykl, który zrodził się w mojej głowie już jakiś czas temu - nazwijmy go "stwórz własne". Będę Wam w nim prezentować, jak wyczarować fajny ciuch dla dziecka, podpatrując znane (i zwykle pieruńsko drogie, albo tylko drogie) światowe marki. Jest to troszkę bardziej zaawansowana i czasochłonna (a może nie?) forma idei, przyświecającej konkursowi, czyli że jak się nie ma, a się chce, trzeba kombinować :P
Ale żeby było jasne: nie namawiam Was do plagiatowania, wręcz przeciwnie - namawiam Was do inspirowania się i tworzenia czegoś nowego, własnego, oryginalnego, nietuzinkowego. Czegoś, na co nawet twórcy wspomnianych marek nie wpadli :D

Więc dziś, na pierwszy ogień idzie Beau Loves. Uwielbiam te delikatne wzorki i ich nieszablonowe łączenie między sobą. Uwielbiam to, że ubranka są jasne, głównie białe, żółte i szare, a jednak do brudzenia. Co mi przeszkadza? Fasony spodni. Za szerokie, za pumpiaste, albo z frędzlami. 
Po obejrzeniu kolekcji od razu wiedziałam, czego chcę dla J.J.'a, a czego w tej kolekcji nie ma: białej bluzy z maską i trójkącikami na kapturze. Oj, naszukałam się takiej bluzy, bo musiała być gładka, by nadawać się do malowania. Ale w końcu znalazłam. Fruit of the loom. W dodatku jest mięsista i fajnie pracuje na dziecku. A oto efekt:






 pilotka - allegro.pl
buciory - H&M
jeansy - George
bluza - painted by mama

AKTUALIZACJA

Malowanie ubranek krok po kroku:
1. Wybieram wzór, który chcę namalować i drukuję go na papierze samoprzylepnym.
2. Wycinam, a następnie przyklejam szablon na ubranie.
3. Wkładam papier kredowy lub śliską gazetę/książkę między warstwy ubrania, żeby farba nie przebiła na drugą stronę.
4. Farbkę (niedużo) wylewam do miseczki. Farbki kupuję zawsze tu.
5. Moczę bok gąbki (pocięłam zwykłą gąbkę do kąpieli na kwadraty i mam gotowe) w farbie i stempluję nią po szablonie, aż się wzorek ładnie wypełni, tj. bez prześwitów.
6. Czekam chwilkę, aż lekko przeschnie i odrywam papier.
7. Odkładam na dobę do całkowitego wyschnięcia.
8. Zaprasowuję na lewej stronie.

sobota, 11 maja 2013

sunny May, part 2

Zaczynamy od autopromocji: trafiliśmy do 'Małych szaf' portalu Ładnebebe - o tu. Bardzo nam się miło zrobiło, chociaż de facto szafa u nas niemała, i niejedna w dodatku ;) 

Tydzień od powrotu zleciał błyskawicznie. J.J. wrócił na łono tzw. placówki wychowawczej. Przez te niecałe cztery miesiące przerwy tak bardzo się zmienił, że sama ledwo go poznaję. Wstaje chętnie, wraca zadowolony, z nowymi piosenkami i opowieściami na ustach, najedzony (!), słowem - cud. Tymczasem ja i Niedźwiadek mamy dla siebie całe poranki i przedpołudnia. I tu zaskoczenie - bo nagle się okazało, że mój mały misiaczek jednak potrzebuje się troszkę zdrzemnąć w ciągu dnia i - pewnie dlatego, że brak starszego brata w domu oznacza także błogą ciszę - potrafi przespać jednorazowo nawet półtorej albo dwie godziny. Myślicie, że w związku z tym piję wreszcie ciepłą kawę, zjadam śniadanie o normalnej porze, mam pościerane kurze i wyprasowane ubrania? Akurat! Siedzę na ganku z pędzlem w dłoni i maluję, jak ten przysłowiowy osioł, ale co maluję, to Wam pokażę dopiero, kiedy skończę (jeśli skończę...). 

Tymczasem majówkowe stylizacje J.J.'a. Takie, jakie ja i on lubimy najbardziej. Dla zawadiaki :)


marynarka - Coccodrillo
bluza - KappAhl
spodnie - Hultaj Polski
trampki - H&M
chusta - taty (nie pamiętam skąd)
czapka - House (dział damski)

Chłopak z lokiem, spojrzeniem i zgryzem filmowego amanta to mój brat i przyszły chrzestny Niedźwiadka :D




kardigan - New Look
spodnie - Lego Wear
pasek - Zara
trampki - Converse + gumka by mama
czapka, chusta - jw

niedziela, 5 maja 2013

sunny May, part 1

Pewnie, że było deszczowo i pochmurno, ale tylko chwilę. Nałapaliśmy słońca w kieszenie, w dłonie i w różowe okulary. Podróżowanie z Niedźwiadkiem (i to w obie strony) okazało się o wiele mniej kłopotliwe, niż się spodziewaliśmy. Kłaniam się tu w pas temu, kto wymyślił termos ze smokiem - bo właściwie tylko dzięki niemu obyło się bez większej awantury. Ciepłe mleczko uratowało zresztą niejedną stresową sytuację, a był to naprawdę intensywny długi weekend. Wszyscy poczuliśmy się trochę jak na wakacjach, wyluzowaliśmy i spojrzeliśmy na wiele rzeczy z dystansem, który zwykle okazuje się zaskakująco przydatny. 
Mój egoistyczny pierwiastek osobowości został zaspokojony licznymi prezentami urodzinowymi, J.J. wybawił się jak nigdy nie tylko z Zuzią, i nie tylko z Kubą - moim kuzynem, a swoim chrzestnym, ale i Natalią - dziewczyną mojego brata (taaaaaaaaaaaaaaaaaaaka fajna!), a Niedźwiadek miał okazję potulić się do swoich przyszłych chrzestnych. Było więc rodzinnie, ciepło i bardzo optymistycznie. Oj, lubię to, lubię :) 

A jak Wasze majówki?

P.S. Dziś tylko część zdjęć, bo pogoda zachęcała do pstrykania fot i zebrało się ich całe mnóstwo. Mam nadzieję, że płynie z nich pozytywna energia, którą się naładowałam i którą chciałabym się z Wami podzielić, choć w efekcie pewnie Was tymi zdjęciami raczej zanudzę ;)  





J.J.:  
koszula - H&M 
jeansy - Zara

Niedźwiadek:
bluzeczka - Reserved
porciaki - by mama